HareM HareM
329
BLOG

Smuda jak Tusk

HareM HareM Polityka Obserwuj notkę 3

 

Miał komfortową sytuację. Trzy lata czasu na to, żeby stworzyć zespół. Wielkie społeczne poparcie i przyzwolenie na wszystko co wymyśli.

Nie wymyślił przez trzy lata nic. Przynajmniej nic mądrego. To co za jego kadencji było widoczne w grze Polaków to przede wszystkim jeden wielki chaos.  

Zrobił za to jedno. Przeforsował  grę w kadrze zawodników, którzy wcześniej nie mieli polskich paszportów, ale mieli, mniejsze lub większe, podstawy żeby o te paszporty wystąpić. Samo w sobie nie było to, moim zdaniem, specjalnie złym pomysłem. W każdym razie bardziej trzymało się to kupy niż robienie Polaków z Olisadebe czy Rogera. Kiedy jednak forsuje się na siłę występ w pierwszym składzie zawodnika, który rok nie grał i w aktualnej formie mógłby zagrać w czołowej 11-tce, owszem, ale jedynie „w gałę” u Tuska, to budzi to podejrzenie nie tylko o niekompetencję trenera. Można się wtedy doszukiwać czegoś więcej. Na przykład jakichś bardzo dziwacznych układów między selekcjonerem i menagerem zawodnika. Czy tylko tego?

Małość Smudy była widoczna na każdym kroku. Nadwrażliwość na jakąkolwiek krytykę. Każde pytanie traktowane jako atak personalny na siebie. Labilność uczuć mimo deklarowanej wszem i wobec konsekwencji. No i najważniejsze. NIEKOMPETENCJA. Niekompetencja, która w formie wręcz karykaturalnej uwidoczniła się w ciągu ostatnich 10-ciu dni. Elementarne błędy w każdym aspekcie trenerskiego rzemiosła w każdym z rozegranych trzech meczów. Na najważniejszej w historii imprezie piłkarskiej organizowanej przez Polskę! Błędy, które gdyby takowych dokonał ktokolwiek inny, byłyby niewątpliwie powodem jego ostatecznego zanurzenia się w nicość.

Tymczasem Smuda ma się dobrze. Już się słyszy, że kretyn, którego grono niemal równie wielkich kretynów wybrało na szefa PZPN, mówi, że nie widzi podstaw do tego, żeby selekcjoner nie pozostał na swoim stanowisku i że są duże szanse, żeby dalej było jak było. Mimo totalnego, niespotykanego dotąd blamażu polskiej piłki!

Doczekaliśmy się w końcu sportowego odpowiednika premiera pełna gębą. Same niefarty i porażki, ale wciąż na fali. Oczywiście jest jasne, że pan trener nie może liczyć na aż tak dużą wyrozumiałość jak pan premier. Ma przecież znacznie mniej na głowie. Ale zawsze to dobrze mieć świadomość, że również w piłce Polska na długie lata siedzi,  po uszy, w sukcesach. Dopracowaliśmy się w tej materii gwaranta.

Dlatego proponuję nadanie Franciszkowi Dyzmie nowej ksywy. „Mały Donald”. Ładne, prawda? Dwóch w jednym. I jakie subtelne połączenie geniuszu polityki i piłki. Palce lizać.

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka