Nie jestem specjalistą od przegięć, ale moim zdaniem redakcja sportowa TVP przeszła w środę samą siebie. Włazidupstwo komu trzeba (z jednej strony) i urabianie lemingów na ściśle określoną modłę (rewers) osiągnęło tam apogeum. No to szczegóły.
Środa, koło godziny 13-tej. Oglądam sobie TVP Sport. Ponieważ w Zurychu leje, więc organizatorzy przesuwają termin eliminacji rzutu młotem kobiet, w którym mają wystartować dwie polskie zawodniczki, z czego jedna główna faworytka zawodów, Anita Włodarczyk. Nie ma się więc co dziwić, że prowadzący program, redaktor Kurzajewski, proponuje przypomnienie najciekawszych fragmentów rozegranego dzień wcześniej konkursu rzutu kulą mężczyzn. Konkursu, w którym Tomasz Majewski zdobył pierwszy dla nas na tych mistrzostwach medal. I dotąd wszystko jest w porządku. Ale później już nie.
Felieton (czy reportaż, zwał jak zwał) na ten temat trwał może jakieś 10 minut. Momentem kulminacyjnym, trwającym ze dwie minuty, był hymn niemiecki, którego polski widz musiał wysłuchać w całości. Pytam, w imię czego?
Żeby było jasne to przypomnę jeszcze raz. To nie była żadna relacja bezpośrednia. Wtedy konieczność słuchania czyjegokolwiek hymnu, niech będzie i radziecki, jest jak najbardziej zrozumiała. Nie przerywa się relacji bezpośredniej z takiego powodu. Jak kto nie lubi to wychodzi z pokoju zrobić se herbaty albo zmienia na chwilę kanał. Ale tutaj? Jakie są powody, żeby po kilkunastu godzinach od zdarzenia słuchać w polskiej telewizji przez dwie minuty pełnej sekwencji granej na melodię „Deutchland, Deutschland uber alles”? Gdzie polskiego medalisty, co zresztą zrozumiałe, przez cały ten czas na antenie ani ciut, ciut.
Żeby było pokraczniej i bardziej groteskowo. 10-minutowy materiał nie zawierał fragmentu pokazującego najdłuższy czyli najlepszy rzut Majewskiego. Rzut, dzięki któremu mamy medal. Zawierał za to wszystkie trzy, te mierzone, próby Niemca. Czujecie bluesa?
Więc ja się pytam. To był reportaż polskiej czy niemieckiej telewizji? I czemu to miało służyć? Pokazaniu naszego sukcesu? To w takim razie „my” to kto? Tuskoland i jego agendy poczynają sobie coraz bezczelniej. Nie krygują się już z niczym.
Myślę, że tak redaktor odpowiedzialny wydania środowej audycji jak również redaktor naczelny redakcji sportowej mają mocny powód, żeby podać się do dymisji. Jeśli oczywiście mają honor. Oczywiście jeśli w ogóle wiedzą, o czym rozmawiam.
Inne tematy w dziale Polityka