Można się było w tych wyborach spodziewac różnych rzeczy. mozna się było spodziewać, na przykład, że PiS będzie od stycznia rządził samodzielnie albo że nie. Mozna się było spodziewać, na przykład, że Giertych osiągnie taki wynik jaki osiągnie. Mozna się było spodziewac, na przykład, że Red Army, wszystko jedno czy jej twarzą jest kojarzący się z archaicznym sierpem i młotem Miller, czy kojarzony ze sztucznym penisem Paligłup, czy te wreszcie kojarzona z panem Żandbergeim pani Nowacka, nie osiagnie magicznego dla siebie pułapu 8%.
Ale tego, ze w Raciborzu, mieście w którym nie można, a przynajmniej do niedawna nie mozna było, zrobić oficjalnego spotkania z żadnym, uznawanym za "prawicowego", politykiem, dziennikarzem czy tez reprezentem jakiejkolwiek innej profesji, a Annie Walentynowicz, krótko przed jej tragiczną smiercią, zrobiono afront jakiego nie doznała za zycia w żadnym innym grodzie, w mieście które, w masie wyborczej, zawsze stało przy Platformie jak karabin u nogi, obecne wybory może wygrac PiS, to nawet ja nie przewidywałem.
I oto stało się. Na razie, tyle wiem na pewno, w obwodzie, w którym byłem członkiem komisji. Przy ponad tysiącu sześciuset wyborcach, ktorych obwód obejmuje i przy ponad 52%-wej frekwencji, PiS pokonał PO. W jednym z jej dotychczasowych mateczników. Gdybym był złośliwy to bym nawet napisał, ze w jednym z jej małych Heimatów.
Oczywiście. raz, że to tylko jeden obwód (choć już słyszałem, ze jest ich w mieście znacznie więcej), dwa że to tylko kilka procent różnicy (choć do tej pory zawsze było przynajmniej 20% w drugą stronę) i trzy, że nie w każdej komisji prawidłowości przebiegu wyborów pilnowali tacy goście jak ja (to może być największy problem).
Ale jest to, przynajmniej na tę chwilę (poniedziałek, 13.10), jakaś jaskółka.
Niech już w tej Polsce zacznie być w końcu jakoś normalnie.
Inne tematy w dziale Polityka