Cała bieda z popularnymi poglądami na Europejski Kolonializm polega na tym, iż nie biorą pod uwagę podstawowej zmienności w czasie każdego zjawiska, tylko traktują go jak monolit. Tymczasem Kolonializm trwał ponad 4 wieki, licząc od wyczynów hiszpańskich konkwistadorów, a największy jego rozwój zaczął się w połowie XVIII w.
W tym czasie europejskie społeczeństwa przeżyły kolejną wielką Rewolucję Cywilizacyjną i w połowie XX w. miały już całkowicie odmienną mentalność i organizację społeczną, niż w poprzednich wiekach. W wielkim skrócie można powiedzieć, iż nastąpił ogromny wzrost praw człowieka, np. powszechne prawo wyborcze, równość wobec prawa, równouprawnienie kobiet i mniejszości, swobody religijne.
Te kardynalne przemiany mentalne w samych Metropoliach musiały oczywiście wpłynąć na stosunki w Koloniach, będących w końcu częściami tych państw. W różnych państwach działo się to w różny sposób, ale wszędzie Tubylcy coraz bardziej zbliżali się do statusu Obywatela, o którego należy się troszczyć nie tylko z praktycznych względów. Kipling nazwał to "brzemieniem Białego Człowieka"- skoro podbiliśmy obce ludy, pozbawiając je własnej władzy, mamy obowiązek jak najlepszego dbania o nich i ich interesy. Oczywiście różnie z tym bywało, jednak Anglia w swoich koloniach chyba najbardziej dbała o sprawiedliwe rządy, a zarządzanie ogromnymi Indiami wręcz przeszło do legendy, jako przykład sprawności i dyscypliny.
Dla jasności, nawet XX-wieczni Anglicy spętani swoimi klasowymi i rasowymi fobiami ani się nie umywali w nowoczesności rozwiązań dotyczących rządzeniem podbitymi państwami do Aleksandra Macedońskiego, który żył drobne 2300 lat temu! no, ale Aleksander był jeden...
Przypomnę, iż zarządził ślub 80 swych Generałów z Perskimi Księżniczkami, natomiast rodziny ok. 10 tys. odchodzących do Grecji weteranów otrzymały pełne państwowe utrzymanie wraz z wykształceniem dzieci. Celem tych działań było stworzenie w następnym pokoleniu kadry zarządzającej Imperium, która by się czuła równie swobodnie w języku i kulturze dotychczasowej, matczynej, jak i w nowej, Greckiej przyniesionej przez zwycięzców. Niestety jego przedwczesna śmierć przerwała ten wspaniały eksperyment społeczny, jak zresztą wiele innych planów genialnego Zdobywcy.
Głębokość zmian prawno-obyczajowych łatwo dostrzec na zjawisku Niewolnictwa. Przez wieki Murzynów wywożono z Afryki, aby ich wykorzystać do najcięższych prac w nowych koloniach i było to normą, na której zbijali fortuny szacowni obywatele, aż w XIX w. niewolnictwo stopniowo uznano za zabronione, a ludzi trudniących się handlem niewolnikami za przestępców, a potem zbrodniarzy.
W rezultacie tych przemian np. w Afryce okres od końca I w.św. do zakończenia systemu kolonialnego, czyli lat 60-tych XX w. był być może najbardziej pomyślnym w dziejach tego kontynentu, a na pewno bez porównania mniej krwawym od późniejszych lat, gdy "niepodległe " państwa pogrążyły się w chaosie wojen domowych i plemiennych. Po prostu kolonizatorzy siłą narzucali spokój, ponieważ rzezie i walki plemienne nie tylko były niehumanitarne, ale również przeszkadzały w normalnej gospodarce, przynoszącej zyski. Co równie ważne, "Biali" byli naturalnymi mediatorami między plemionami, nie pozwalając na militarną dominację silniejszych.
Żądając pełnej Niepodległości dla "uciśnionych tubylców" postępowa Opinia Publiczna w Europie zupełnie przegapiła te zjawiska, a co ciekawe, większość rządów dość łatwo zgodziła się na rozpad systemu kolonialnego! Rzecz w tym, iż coraz bardziej sprawiedliwe zarządzanie koloniami wymagało coraz większych nakładów i nagle okazywało się, że do kolonii trzeba było dopłacać...nic więc dziwnego, że administracje dość łatwo machnęły ręką na tak kiepski interes. Oczywiście nie obyło się bez krwawych wojen kolonialnych, jak we francuskich Indochinach oraz Algierii, czy Portugalskiej Afryce, ale to były raczej wyjątki.
Dobrym przykładem zmiennych losów kolonii jest Kongo, które Belgowie pod "światłym przywódctwem" króla Leopolda po zdobyciu przekształcili w ludobójczy koszmar, kosztujący życie paru mln. ludzi w ciągu jednego pokolenia. Jest to nadal jedna z najczarniejszych plam na sumieniu Europy...Jednak w XX w. Kongo zostało przekształcone w kwitnąca kolonię ( jak na afrykańskie standardy), gdzie dzięki wysokim zyskom z kopalin można było inwestować w komunikację, szpitale, szkoły czy rozbudowę nowoczesnych miast. Obie wojny światowe, straszliwie niszczące Europę, nie przeszkodziły w miarę spokojnym i pomyślnym rozwoju kraju.
Dopiero po otrzymaniu niepodległości w Kongu zaczęły się masowe rzezie, trwające prawie do dzisiaj oraz niszczenie osiągnięć Kolonizatorów, w rezultacie czego państwo jest na gorszym poziomie rozwoju, niż przed odejściem Belgów, a ilość ofiar wielokrotnie większa od "osiągnięć" dobrego króla Leopolda.
Po rozpadzie kolonializmu dawne metropolie utworzyły system Neokolonialny, tworząc ze swoimi byłymi koloniami sieć współpracy międzypaństwowej, natomiast europejskie, a potem i międzynarodowe firmy mogły spokojnie robić tam interesy, nie zawracając sobie głowy kłopotami z zarządzaniem państwami. Była to bardzo wygodna forma dla firm, rządów europejskich oraz elit władających byłymi koloniami, jednak w efekcie odbyło się to kosztem Plemion zamieszkujących dawne kolonie. Piszę Plemion, ponieważ nadal w Afryce nie można mówić o Narodach, ponieważ większość mieszkańców Afryki nadal żyje na poziomie Cywilizacji Plemiennej, z żywiołowymi domieszkami wyższych poziomów Cywilizacji, jak technika czy uzbrojenie.
Jednak w ramach tworzenia nowych form współpracy metropolii z koloniami udzielono ich mieszkańcom pozwolenia na Imigrację do Europy, co po paru dekadach przyniosło zupełnie nieoczekiwane efekty, z którymi obecnie musimy się barować. Z początku ilość Emigrantów nie była duża, cały system działał nieźle i wszyscy byli zadowoleni, tym bardziej, że emigrowały jednostki wykształcone i przedsiębiorcze, łatwo dopasowujące się do nowych warunków.
Tymczasem całkowicie nieoczekiwanie zadziałał efekt ekspansji nowej Cywilizacji Uniwersalnej, o której często piszę. Jej coraz potężniejący nacisk spowodował rozpad prymitywnych państw i społeczności zarówno w "czarnej" Afryce , jak i w arabskim Islamie. W dawnych wiekach oczywiście też zdarzały sie wielkie społeczne katastrofy, jednak teraz, dzięki Rewolucji Informatycznej zrozpaczeni ludzie mogą zobaczyć "Ziemię obiecaną", czyli bogatą i spokojną Europę, do której chcą się dostać za każdą cenę.
Dawniej nie było mowy o żadnych masowych emigracjach ( no, chyba, że uznamy za takie porywanie niewolników do pracy na plantacjach), bo sami tubylcy nie mieli pojęcia o innym świecie, a po drugie nikt by ich nie wpuścił.
Obecnie Europa, mająca ciężki moralny kac po zbrodniach handlu niewolnikami oraz dzikiej kolonizacji, na dokładkę podpisawszy umowy o przyjęciu ludzi z dawnych kolonii, znalazła się w patowej sytuacji. Co innego umiarkowana imigracja wartościowych osób, na której wyrosła wielkość choćby Ameryki, a coś innego masowy, milionowy zalew ludźmi zupełnie innej kultury, których nie można skutecznie zasymilować. Oczywistym tego efektem będzie społeczna katastrofa, której pierwsze objawy już obserwujemy.
Co gorsza, napływ uciekinierów gwałtownie narasta, a władze Europy praktycznie są sparaliżowane "polityczną poprawnością", która blokuje wszelkie racjonalne posunięcia ( o których pisałem w poprzednim tekście). Jedynym pomysłem, jak na razie, jest dosypanie pieniędzy do biurokratycznej machiny, zajmującej się problemem, co gwarantuje wielką klapę całego przedsięwzięcia.
Oczywiście rozwiązanie się znajdzie- europejskie społeczeństwa mające dość tego bałaganu ( delikatny eufemizm:-)), postawią na skutecznych polityków i wymuszą radykalne działania, zresztą już widzimy wielki wzrost popularności anty imigranckich partii. Oczywiście odbędzie sie to kosztem wielkich nieszczęść i ofiar. Wypada tylko mieć nadzieję, że ukryta w naszych genach Bestia- spadek po najlepszych podrzynaczach gardeł w dziejach Ludzkości nie obudzi się całkowicie.
Obyś żył w ciekawych czasach ...
Inne tematy w dziale Polityka