Na wstępie parę uwag -
Redaktor Lis pełni w tym tekście rolę personifikacji całej formacji polityczno-społecznej, z której zresztą , jako stary Liberał się wywodzę. Do napisania go natchnęło mnie głębokie przekonanie, że błędna analiza danej sprawy i wyciągnięte z niej fałszywe wnioski prawie zawsze prowadzą do klęski. Skoro więc jestem przekonany, że podchodząc do znanych faktów bardziej obiektywnie mam jej lepsze rozeznanie, moim obowiązkiem jest przedstawienie swoich przemyśleń, nawet jeśli to niektórych zaboli ( drogi mi jesteś Platonie, ale prawda jest mi droższa)
Tekst dotyczy nowego Prezydenta Ameryki , w szczególności jego przyszłej polityki zagranicznej wobec Rosji i pośrednio Polski oraz interpretacji tych spraw przez Redaktora Lisa.
Reaktor Lis popełnił być może największy błąd dla szanującego się analityka i publicysty, mianowicie w ocenie Trumpa i jego Zespołu oparł się wyłącznie na jednej narracji, narracji CNN, która to stacja całkowicie popiera i wyraża poglądy tylko jednej grupy politycznej, czyli Clintonów wraz z ich zapleczem. A te poglądy nie tylko nie są obiektywne, one nie mogą być obiektywne z zasady! Musimy zrozumieć ludzi z otoczenia kandydatki na Prezydenta - znajdowali sie o włos od marzenia całego swojego życia, mieli przejąć władzę nad najpotężniejszym państwem na Ziemi. A udział we władzy to nie tylko korzyści finansowe, to głównie spełnienie ambicji, możność wpływu na zdarzenia na całym globie, promocja swoich przekonań, ogromny wzrost prestiżu i pozycji towarzyskiej w końcu. Tymczasem przyszedł znikąd jakiś BŁAZEN i wszystko to "skradł"! Co gorsza, ponownej okazji już nie będzie, kiedy Partia Demokratyczna znów obejmie władzę, będzie skupiona wokół innego Lidera ze swoim zapleczem, przegrani sztabowcy Clintonów nikomu nie będą potrzebni....
To jak wiarygodna może być postawa tej grupy i jej mediów, na jaki obiektywizm moga się zdobyć?
Prezydent Trump ogólnie jest bardzo trudnym obiektem dla rzetelnej analizy, zza tej grzywki i kabotyńskiego zachowania ciężko zobaczyć topowego biznesmena, który od 40 lat nie znika z łamów mediów. Co gorsza, grając w czasie kampanii wyborczej Błazna i Populistę oszukał chyba wszystkich, w tym mnie ( co łatwo zauważyć w moich tekstach o Kampanii :-)) Na dokładkę Trump nie był nigdy politykiem, dlatego zachowuje się nie jak polityk, tylko menedżer i to bardzo ekscentryczny menedżer.
Obserwując go zaraz po wygraniu wyborów zorientowałem się, że zwyczajnie zostałem przedtem nabity w butelkę, jak wszyscy zresztą. Jednak i tak zaskoczył mnie swoją wręcz niezwykłą determinacją i odwagą. Ułożył swój Gabinet z samych Gwiazd w swoim fachu, ludzi praktycznie niezależnych ( w tym finansowo), którym NIKT nie jest w stanie narzucić działań, na które się nie zgodzą. Zbudowanie z takich Primadonn i miliarderów skutecznie działającego zespołu to prawdziwa łamigłówka, na dokładkę w swoim inauguracyjnym przemówieniu złożył wprost karkołomne nie obietnice, ale zobowiązania! Nie mam pojęcia, jak chce je zrealizować, jednak jedno jest pewne, że Ameryka od czasów Reagana nie miała Prezydenta z tak stalowymi klejnotami ...
CNN w swojej narracji pomija jedną z najważniejszych okoliczności, czyli wzajemne relacje Prezydenta z Kongresem, tymczasem ma to kardynalne znaczenie dla całej amerykańskiej polityki ( jak o tym pisałem). A dzieją się tu arcyciekawe rzeczy....
Senat przegłosował na początek dwóch kandydatów na ministrów Trumpa, przy czym , co charakterystyczne, byli to szefowie siłowych resortów. Jest to zgodne z pragmatycznym przekonaniem, że inni kandydaci mogą poczekać, jednak ze sprawami Bezpieczeństwa nie można żartować.
Najciekawszy jest jednak wynik głosowania Senatu. Na gen. Matiz stosunek głosów wynosił 98 : 1, zaś na na szefa Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego ( walka z terroryzmem) gen. Kellego 88 :11. A to świadczy o pełnym porozumieniu Trumpa z Senatem, ponieważ wynik pokazuje, iż generałowie zostali zaakceptowani przez OBIE partie, to jest Republikanów i Demokratów! Z tego wynika, że w sprawach bezpieczeństwa Ameryki Kongres w pełni popiera posunięcia Prezydenta.
W naszych mediach panuje duże zamieszanie w sprawie przyszłych stosunków amerykańsko-rosyjskich, podobnie jak na cały świecie, Rosji nie wyłączając. Znów wynika to z biznesowego podejścia Trumpa i jego Gabinetu do spraw dyplomatycznych. Oni całe życie prowadzili negocjacje biznesowe i zamierzają kontynuować ten świetnie im znany sposób w sprawach międzynarodowych, przy czym nie wolno mylić negocjacji z kapitulacją, jak to czynią Rosjanie. Obecnie trwa przygotowywanie pozycji wyjściowej do twardych rozmów, stąd zabawa w złego i dobrego policjanta i pozorny chaos w oświadczeniach różnych decydentów.
Natomiast chyba największe nieporozumienie tworzą twarde wypowiedzi Trumpa w sprawie starań o przywrócenie wielkości Ameryce, choćby głośne hasło - Ameryka First! . Powszechnie interpretuje się to, jak to robi Redaktor Lis, jako egoistyczne zajęcie się wyłącznie interesem Ameryki, zapominając przy tym, iż istnieją DWIE drogi do tego celu. Zgoda, można skupić się wyłącznie na własnym interesie, jak robią to np. Chiny, jednak wielkie sukcesy USA wzięły się z Sojuszy, które montowali dla wspólnego celu, np. NATO. A nic nie pozwala orzekać, że Amerykańska Klasa Polityczna nagle zgłupiała czy uległa amnezji...
Oczywistym wytłumaczeniem ostrych wypowiedzi Trumpa wobec sojuszników Ameryki jest chęć renegocjacji wzajemnych zobowiązań i ponoszonych kosztów, co świetnie pasuje do natury urodzonego negocjatora. Przy czym od lat większość tych sojuszników bezwstydnie "wozi się" na plecach, a ściślej kieszeni Amerykanów.
Wracając do naszych baranów- uważam za wielki błąd bezkrytyczne przyjęcie punktu widzenia przegranej strony na nowe władze Ameryki, w końcu mówimy tu o Hegemonie światowym, stosunki z którym mogą być decydujące w naszej rywalizacji z Moskwą jak i ogólnym pozycjonowaniu Polski na arenie światowej. A w wewnętrznych rozgrywkach oddanie na własna prośbę PIS-owi monopolu na kontakty z przyszłym Liderem Zachodu, na co Trump według mnie ma wielkie szanse jest co najmniej dziwne. W końcu chyba polski interes jest ważniejszy od dalszego popierania poprawności politycznej...szczególnie gdy przegrywa :-)
Oczywiście, mogę się mylić w swojej ocenie zachodzących w USA wypadków, jednak uważam, że Nowoczesna i część Opozycji popełniają poważny błąd strategiczny, który będzie bardzo trudno odkręcić, kiedy nadejdzie tego konieczność.
Inne tematy w dziale Polityka