marek.w marek.w
1214
BLOG

Największe świństwo kolonialistów cz. I

marek.w marek.w Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 21

W poprzednim tekście opisałem tragiczną sytuację w Republice Środkowoafrykańskiej, która niestety staje się stanem, do jakiego dążą coraz liczniejsze państwa afrykańskie, w tym i arabskie. Aby zrozumieć, skąd ta zapaść cywilizacyjna prawie całego kontynentu, trzeba wrócić do historii.
 
W XIX w. Europa ( wraz z USA i byłymi dominiami brytyjskimi ) jako pierwsza coraz bardziej wchodziła na następny poziom rozwoju społecznego, tworząc Cywilizację Naukowo-Techniczną (CNT ),  co dało jej taką przewagę nad pozostałymi regionami świata, że zbrojnie podbiła większość z nich, tworząc swoje kolonie.  Szczególnie ten proces dotyczył Afryki, która prawie całkowicie pozostawała na pierwszym, plemiennym etapie Cywilizacji i nie była w stanie się obronić.
Dla jasności, europejskie państwa zdobywając kolonie, najmniej dbały o dobro tubylców, chodziło faktycznie o klasyczny rozbój i ciągnięcie możliwie wysokich zysków. W tym okresie może jedynym dobrodziejstwem dla Murzynów stał się  zakaz handlu i wywozu niewolników, który tak strasznie wykrwawiał Afrykę przez wiele stuleci. Co ważne, dotyczyło to nie tylko Zachodu, ale i państw Islamu, gdzie wywożono równie dużo niewolników. Dlatego też zwycięstwo powstania Mahdiego w Sudanie natychmiast umożliwiło odławianie i masowy handel niewolnikami.
 
Największe sukcesy w zdobywaniu nowych kolonii odniosły Anglia i Francja, choć i inne kraje, jak Niemcy czy Portugalia też zdobyły wielkie terytoria. Popełniono przy tym wiele zbrodni, choć żadna akcja nie dorównała ludobójstwu ludności Konga, podbitego przez Belgów. Co prawda mocno wątpię w te miliony zamordowanych tubylców, pamiętając choćby o tym, jak bardzo się namęczyli biedni Niemcy z zagazowaniem 1,5 mln ludzi w Auschwitz, a przecież dysponowali możliwościami potężnego , nowoczesnego państwa. Niemniej nadal pozostaje to jedną z najczarniejszych plam na obliczu Europy....
 
Biznes plan w zdobytej kolonii był jasny- wydobywać jak najwięcej surowców, przerabiać je w fabrykach u siebie, natomiast z powrotem wysyłać gotowe towary. Dotyczyło to również rolnictwa, gdzie tworzono wielkie plantacje eksportujące swoją produkcję kosztem upraw dających żywość miejscowym. W sumie można to było nazywać klasycznym kolonializmem  i ten etap jest powszechnie znany do dzisiaj, służył też jako dogodny cel dla walki liberalnych i postępowych warstw europejskich społeczeństw o zmianę tych zbrodniczych praktyk.  Problem tylko w tym, że to był dopiero pierwszy etap kolonizacji Afryki...
 
Historia, a ściślej burzliwy rozwój europejskich społeczeństw spowodowany coraz silniejszym naciskiem tworzącej się CNT zmieniły radykalnie mentalność kolonizatorów. Przy czym im bardziej dane państwo było rozwinięte, tym zmiany były szybsze i głębsze. Nastąpił proces,  który Kipling nazwał "brzemieniem Białego Człowieka", czyli dobrowolne przyjęcie na siebie obowiązku podniesienia nie tylko poziomu egzystencji materialnej tubylców, ale i ich poziomu cywilizacyjnego. Oczywiście powiązane to było z zjawiskiem, które wcześniej doprowadziło do upadku ustroju niewolniczego. Otóż w miarę wzrostu wydajności pracy o wiele bardziej opłaciło się zatrudniać najemnych pracowników, którym zależało na jakości i poziomie produkcji niż zaganiać do niej na siłę. Nawiasem mówiąc, ostatnia próba wprowadzenia w Europie gospodarki niewolniczej przez Stalina zakończyła się wielkim krachem, z którego Rosja jeszcze długo będzie się zbierać.
Identycznie w koloniach po pierwszym etapie radosnego rabunku szybko się okazało, że  o wiele zyskowniejsze jest traktowanie tubylców jako podrzędnych co prawda, ale obywateli. Dlatego opłacało się zadbać o zasadniczą infrastrukturę transportu, polepszenie warunków medycznych, coraz lepsze wykształcenie, stworzenie kadr niższego i nawet średniego szczebla. A im więcej tubylcy zarabiali, tym więcej mogli kupić wytworów europejskiego przemysłu.
 
Równolegle zachodziło równie ważne zjawisko - europejscy kolonialiści z początku przyjeżdżali do obcego kraju, ale z biegiem lat, a nawet pokoleń  traktowali daną kolonię jako swój własny kraj,  w którym trzeba stworzyć jak najlepsze warunki dla życia swojego i własnych rodzin. A to wymagało zapewnienia bezpieczeństwa dla całej ludności, nie tylko Białych oraz wciągnięcia możliwie dużej części społeczeństwa w dobrowolną współpracę. Oczywiście było to obliczone na własną wygodę i nie likwidowało rasowej segregacji, ale najważniejszym efektem tej postawy było stopniowe podnoszenia poziomu cywilizacyjnego murzyńskich społeczeństw.
 
Co ciekawe, dwa państwa, które zasłynęły szczególną brutalnością w podboju swoich kolonii i tłumieniu powstań, chyba najszybciej osiągnęły sukcesy w przebudowie wzajemnych relacji z tubylcami. Mówię tu o Belgii, która już na początku XX w. kardynalnie zmieniła ludobójcze traktowanie miejscowych oraz o Niemcach! Tak, właśnie Niemcy, które jeszcze niedawno krwawo rozprawiały się z buntownikami w Tanzanii, Kamerunie czy Namibii. Tymczasem, po wybuchu I w.św. Niemcy, odcięci w koloniach od Rzeszy potrafili stawić czoła całej potędze kolonialnej Anglii i Francji w Afryce, korzystając masowo z murzyńskich żołnierzy. Może to tylko świadczyć o radykalnej zmianie nastawienia do nich mieszkańców ich kolonii, w końcu prowadzenie wojny w buszu przez zagonionych siłą czy strachem tubylczych żołnierzy jest zwyczajnie niemożliwe, szczególnie przez długi okres, o czym np. przekonał się Mobutu w Kongu. Im więcej wysyłał swojego wojska do walki z rebeliantami, tym szybciej mu dezerterowali, aż musiał uciekać z kraju. Wcześniej zaś traktował ich jak bydło....
Widocznie niemiecki Ordnung był na tyle pociągający, że Murzyni uznali, że warto za niego walczyć przez całe lata,  bo trudno tłumaczyć niemieckie sukcesy samym geniuszem gen. Paula von Lettowa , choć należał oczywiście do najlepszych dowódców w I w. św.
 
Bardzo ważną rolę w zmianie statusu kolonii odegrali misjonarze.  Można oczywiście pokpiwać z ich obsesji na tle seksu i innych co barwniejszych miejscowych obyczajów, jednak przy okazji wykonali ogromną pracę nad rozwojem oświaty oraz medycyny, a ogólnie rozwoju cywilizacyjnego. Każda misja, czy to katolicka, czy ewangelicka zakładała własną szkołę i szpital, oczywiście w miarę możliwości , a ich wychowankowie pełnili później szereg ważnych funkcji społecznych. Można co prawda narzekać, że misjonarze kształcili dzieci najczęściej we własnym, europejskim języku, zważając jednak na ogromną ilość odrębnych plemion, każde ze swoim językiem ( jak np. w RŚA, gdzie istnieje 80 odrębnych języków ), chyba najlepszym rozwiązaniem jest nauczanie uczniów drugiego, pisanego języka wspólnego dla wszystkich, tak jak to Anglicy zrobili w Indiach.
 
Oczywiście wzajemne stosunki kolonialistów i tubylców wcale nie były idylliczne, rasizm i segregacja miały sie dobrze, zależnie zresztą od narodu zdobywców ( chyba największymi rasistami byli Anglicy, a najmniejszymi Francuzi ), jednak w miarę przyspieszania zmian społecznych w Europie w XX w. również podejście do ludności kolonii zmieniało się szybko. Czytałem o ciekawym doświadczeniu autora książki, który towarzyszył angielskiemu Komisarzowi, odpowiedzialnemu za okręg w Afryce Wschodniej. jeżdżącemu od wioski do wioski i sprawującemu sądy i inne prace administracyjne. Był dla mieszkańców ostateczną instancją, dlatego starał się wydawać wyroki maksymalnie sprawiedliwie, korzystając z długiego doświadczenia. Anglicy przez lata trwania Imperium wpoili sobie postawę odpowiedzialności za swoje działania, jednak podobne procesy zachodziły w większości kolonii europejskich. Można sądzić, że w danych warunkach było to najlepsze rozwiązanie, jakiego mogła  oczekiwać miejscowa ludność.
 
Oczywiście stosunki społeczne w koloniach, szczególnie  w trakcie upływu XX w. nie mogły zastygnąć, niezależnie jak by to było wygodne dla Europejczyków, zbyt silne i gwałtowne były zmiany na całym świecie, ale o tym w następnym tekście.

marek.w
O mnie marek.w

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka