Redaktor Lisicki pozwolił sobie podzielić się z czytelnikami swoją niewiarą w zamach w Smoleńsku w dniu 2010.04.10. Dlaczego w całej tej konstelacji możliwości hipotetycznych sprawców zamachu uwzględnił tylko stronę rosyjska a pominął całe spektrum innych możliwości pozostanie pewnie jego tajemnicą. Następnie wykonał woltę, że skoro nie Rosjanie to w takim razie nikt inny na świecie. Tym samym wykonał coś co przeciętni wykładowcy zwykli stosować podczas wykładów gdy któryś ze studentów zapytał „a dlaczego?” wtedy padała odpowiedź będąca dowodem optycznym czyli „no przecież to widać”. Takie działanie to przejaw psychicznej presji, bo trzeba mieć sporo asertywności i odwagi aby powiedzieć nadal „panie profesorze, ale ja tego nie widzę”.
Akt wiary lub niewiary jest subiektywny. Nie można przeprowadzić naukowego dowodu potwierdzającego go lub zaprzeczającego. Wiara (lub niewiara) wkracza tam, gdzie nie jest możliwe poznanie. Tam gdzie nie da się zastosować metod dowodzenia naukowego, tam gdzie mamy do czynienia z bytami niemierzalnymi, nie fizycznymi (lub też dotyczącymi zdarzeń w przyszłości). Wiara sięga tam gdzie nie sięga mędrca szkiełko i oko. Ale TU-154M to był obiekt fizyczny, który podlegał prawo fizyki opisywanymi metodami matematycznymi. Komputerowa symulacja katastrofy lotniczej to jest pikuś w porównaniu do komputerowych metod symulacji prób eksplozji z bronią jądrową. A przecież mocarstwa atomowe stosują ją z powodzeniem. Tak właściwie to akt niewiary Lisickiego jest aktem niewiary w naukę. Bo czyż można wierzyć w to co astrofizycy mówią nam o powstaniu Wszechświata skoro żaden Wania nie dotknął gorącego Słońca ręką? Jak można uwierzyć w ucieczkę galaktyk, skoro nie przechodzą one pomiędzy bramkami do pomiaru prędkości? Naukowcy potrafią budować modele matematyczne, które analizują modele fizyczne tak nieprawdopodobnie małych zakresach czasu po Big Bang, przy których prześledzenie trajektorii rozpadu części samolotu jest zadaniem dla licealisty.
O ile historia może podlegać interpretacjom a psychologia może budzić wątpliwości to modelom matematycznym można bezdyskusyjnie wykazać ich poprawność lub niepoprawność. Robi się to w swobodnej dyskusji, gdzie wszystkie modele są na wstępie równoprawne. W takiej naukowej dyskusji nie można zakładać, że jej uczestnicy są nieukami zanim zacznie się ich prace czytać, rozumieć i wyrażać krytyczne o nich oponie. O modelach oczywiście a nie o ich autorach. Tak redaktorze Lisicki, blisko, blisko. Jeżeli natomiast - zanim zacznie się prezentację modeli - jedna ze stron wyzywa druga od pospolitych durniów to coś tu jest nie tak. Szczególnie, że po tej drugiej stronie są naukowcy i inżynierowie w znacznej liczbowej reprezentacji a po tamtej stronie są głównie urzędnicy państwowi.
Wiara jest osobistym aktem. Jednak redaktor Lisicki chciał dokonać naukowego dowodu słuszności swojej niewiary. Posłużył się w tym celu faktami i hipotezami w jednym oraz jedną z naczelnych zasad logiki: implikacją. Jednak po przeczytaniu całości kołatało mi się w głowie jedno pytanie: co ma piernik do wiatraka?
Dla przypomnienia implikacja ma konstrukcję zdania „jeżeli … to …”. Jak wiadomo z logiki implikacja jest jedynie nieprawdziwa wtedy gdy z prawdy wynika fałsz. Czyli gdy następnik implikacji (po słowie „to”) jest fałszywy. Cokolwiek powiemy w poprzedniku implikacji (do słowa „to”) nie spowoduje że implikacja (wynikanie) będzie prawdziwa gdy następnik implikacji (po słowie „to”) będzie fałszywy. Przykład? Proszę bardzo:
„Jeżeli Polska jest krajem europejskim to Donald Tusk jest wzorcem prawdomówności.”
Implikacja fałszywa ponieważ pomimo, że poprzednik implikacji jest prawdziwy to jej następnik jest fałszywy.
Równie dobrze można by powiedzieć zdanie: „jeżeli nasze wzajemne stosunki dyplomatyczne z Izraelem (lub jakimkolwiek innym państwem) przed dniem 2010.04.10 były poprawne (lub fatalne) to w tym dniu Smoleńsku nie doszło do zamachu na TU-154M z polską delegacją lecącą na obchody rocznicy Zbrodni Katyńskiej”. Specjalnie zdanie to napisałem z możliwością wielu wariantów w część poprzednika implikacji ponieważ z tego co wiadomo o implikacji, że jest ona fałszywa wtedy i tylko wtedy gdy następnik jest fałszywy. Możemy odwrócić powyższe zdanie z naszym szczerym przywódcą i powiedzieć, że „jeżeli Donald Tusk jest wzorcem prawdomówności to Polska jest krajem europejskim”. I ta implikacja będzie prawdziwa formalnie chociaż poprzednik implikacji jak pokazuje doświadczenia mija się z prawdą. I pomimo, że ta implikacja jest prawdziwa formalnie to można zapytać: co ma piernik do wiatraka? A taki chwyt stosuje właśnie Lisiecki wiążąc ze sobą zupełnie odległe sprawy w jedną całość.
Z tego wynika, że kluczem do sprawy poruszonej przez Lisickiego w jego akcie niewiary jest twierdzenie „nie doszło do zamachu”. Ale to zdanie w logice nie może być kwestią wiary (lub niewiary) ale twardego postępowania dowodowego. To co zrobiła Anodina i jej komisja przy milczącej akceptacji Tuska (nazywajmy rzeczy po imieniu, bo to on osobiście decydował o wszystkim) nie może być uznane za takowe ponieważ niespotykaną rzeczą jest aby rozbijać szyby we wraku łomami lub zaorać pole katastrofy spychaczami tuż po katastrofie. Zaniechania, niedociągnięcia i zwykłe przekłamania można by mnożyć.
Kluczem do odpowiedzi czy był to zamach czy go nie było i jest wciąż powołanie wiarygodnej międzynarodowej komisji śledczej. Kluczem do jej wyjaśnienia jest praca zespołów naukowych zdolnych do odtworzenia przebiegu wydarzeń na podstawie pozostawionych śladów. Kluczem do jej wyjaśnienia jest determinacja polityków do umożliwienia działania tym, którzy chcą dążyć do poznania przyczyn katastrofy a nie blokowanie go na wszelkie sposoby.
Byłem na spotkaniu z rosyjskim dysydentem i pisarzem Wiktorem Suworowem, na którym ktoś z uczestników z sali zapytał co sądzi o Katastrofie Smoleńskiej. Przez salę przebiegł szmer niezadowolenia wyznawców Pancernej Brzozy. Po chwili krępującej ciszy Suworow poważnie i spokojnie odpowiedział przez analogię. Otóż powołał się na analogię z odwiedzinami u sąsiada. Z wizytą do niego przybył bliski sąsiad, ucztowano i weselono się. Nad ranem okazało się, że gość nie żyje a gospodarz biegał z zakrwawionym nożem w ręku i krzyczał: „jestem niewinny, jestem niewinny”. I wtedy postawił pytanie. Jakie powinno być zachowanie gospodarza w takiej sytuacji? Gospodarz powinien powiedzieć tak: „słuchajcie sąsiedzi, Finowie, Polacy, Białorusini, Chińczycy, Amerykanie i wszyscy na świecie. Stała się rzecz straszna. Zginał mój gość. Chodźcie tu wszyscy, zbadajmy co się stało, macie tu do wszystkiego dostęp. Znajdźmy winnych tej sytuacji i ukarzmy ich”. Ale nie zrobiono tego. I to mówi ktoś kto był kiedyś prawdziwym agentem KGB z nadal obowiązującym w Rosji wyrokiem śmierci na niego, nie jakimś tam podejrzany o TW z polską SB, który na dodatek był bezużyteczny.
A my tu roztrząsamy akt niewiary redaktora Lisickiego.
Inne tematy w dziale Polityka