19 lipca
Liliana Sonik
W listopadzie 2024 minister kultury i dziedzictwa narodowego Hanna Wróblewska mianowała go dyrektorem Instytutu Solidarności i Męstwa im. Witolda Pileckiego. Gdzie taką pticę znalazła?
Podejrzewam, że dostała w prezencie. Wszak od czerwca Krzysztof Ruchniewicz był już pełnomocnikiem rządu ds. współpracy polsko-niemieckiej.
Rozliczał poprzednią dyrektor i twórczynię Instytutu Pileckiego, lecz zarzuty wobec Magdaleny Gawin okazały się dość absurdalne. Natomiast Ruchniewiczowi w kilka miesięcy udało się skompromitować siebie i Instytut.
Nawet to niewiele, ile do mnie dotarło, powinno spowodować natychmiastową dymisję przedziwnego dyrektora niszczącego zarządzaną przez siebie instytucję.
Tylko 3 przykłady. Operuję wyłącznie cytatami...
1. Jack Fairweather, znanym i nagradzany brytyjski dziennikarz napisał:
„Zacząłem współpracę z Instytutem (Pileckiego) po opublikowaniu mojej bestsellerowej biografii Witolda Pileckiego w 2019 r. Wraz z Hanną Radziejowską byłem kuratorem wystawy w Berlinie, która zdobyła główną nagrodę w Polsce, zebrała entuzjastyczne recenzje w prasie niemieckiej i zapoznała tysiące odwiedzających z historią Pileckiego.
[…] Jesienią rozpocząłem pracę nad wspólnym z Instytutem projektem badawczym na temat mało znanej historii oporu polskich kobiet w obozie koncentracyjnym Ravensbrück. Gdy w listopadzie Krzysztof Ruchniewicz został mianowany dyrektorem Instytutu, natychmiast anulował projekt. Powód? „Nie potrzebujemy kolejnej książki o Ravensbrück”.
To błąd. Potrzebujemy więcej prac na ten temat, a nie mniej.
Fałszywie twierdził, że anulowany projekt Ravensbrück kosztowałby Instytut równowartość rocznego budżetu badawczego dużego wydziału uniwersyteckiego. W rzeczywistości wkład Instytutu nie wyniósłby więcej niż 100 000 zł rocznie, aby sfinansować pracę dwóch badaczy w celu zebrania materiałów archiwalnych. Dla porównania jego (Ruchniewicza) Centrum Willy’ego Brandta zatrudnia 16 pracowników dysponując budżetem 2 milionów złotych.
Obserwowałem, jak Ruchniewicz zamykał ważne programy, wstrzymywał finansowanie, aby po cichu je wyeliminować, zwalniał pracowników, a nawet próbował zamknąć oddział Instytutu w Berlinie, w którym odbywa się wystawa Pileckiego.” Koniec CYTATU
2. Monika Andruszewska jest korespondentem wojennym. Stale obecna na froncie. Oto co pisze, cytuję:
"Kilka dni po inwazji, w lutym 2022 roku, z inicjatywy ówczesnej dyrektor Magdaleny Gawin powstało w Instytucie Pileckiego w Warszawie Centrum Dokumentacji Zbrodni Rosyjskich im. Rafała Lemkina.
Miesięczne koszty całej operacji – wynagrodzenia czterech współpracowników, paliwo, noclegi, sprzęt ochronny – nie przekraczały łącznie 25 tys. zł, więc wykonywaliśmy pracę częściowo jako wolontariusze. Z zebranych materiałów powstały trzy raporty („Przemoc seksualna rosyjskich wojsk okupacyjnych wobec ukraińskich kobiet", „Zielony korytarz w Łypiwce", „Skradzione dzieciństwo") oraz niepublikowane jeszcze studium przypadku zniszczenia jednej z podkijowskich wsi.
Ministerstwo kultury i nowa dyrekcja Instytutu Pileckiego zaczęły jednak blokować działalność Centrum Lemkina. […] W styczniu 2025 r., odpowiadając na poselską interpelację Darii Gosek-Popiołek, wiceminister Maciej Wróbel oznajmił, że państwo nie podpisze umów z osobami „przebywającymi na terenie Ukrainy" z powodu „ryzyka poniesienia śmierci lub uszczerbku na zdrowiu".
Dyrektor Instytutu Pileckiego prof. Krzysztof Ruchniewicz od lutego 2025 r. kilkakrotnie obiecywał wznowienie kontraktów – bez skutku. Zamiast rozwiązania problemu zaproponował działania pokazowe, opublikował nasz raport o zbrodniach na dzieciach bez zaproszenia autorów i bez podania ich nazwisk w materiałach promocyjnych. Najwyraźniej nie zasługujemy na udział w prezentacji własnej pracy, choć ryzykowaliśmy życie, zbierając świadectwa, a raporty pisaliśmy nocami, między kolejnymi alarmami lotniczymi.
Dlaczego Polska powinna dokumentować i nagłaśniać rosyjskie zbrodnie? Bo uświadamianie światowej opinii publicznej, jakie metody stosuje Rosja, leży w naszym żywotnym interesie jako kraju przyfrontowego.
Dlaczego państwo polskie rezygnuje z tak skutecznego narzędzia dyplomacji publicznej?
[…] Polska ma mandat, by tłumaczyć, czym jest Rosja i jakie realne zagrożenia niesie jej sposób prowadzenia wojny, wymierzony nie tylko w armię ukraińską, lecz także w ludność cywilną. Urzędnicy ministerstwa i dyrektor Ruchniewicz zdają się tego nie pojmować.
[...] Kto w ministerstwie był tak przeciwny nagłaśnianiu zbrodni rosyjskich, że nasze gotowe raporty leżały w szufladzie przez wiele miesięcy, a Polska przez ponad rok marnowała pracę, za którą sama zapłaciła? Komu to służyło? Na pewno nie Polsce, Ukrainie ani innym krajom zagrożonym przez Rosję. To nieudolność czy celowe działanie? Czas, by ktoś w ministerstwie wziął odpowiedzialność za nieodwracalne straty dla zespołu i całego projektu.” Koniec CYTATU
3. Sprawa Obławy Augustowskiej. Cytuję za Wirtualną Polską:
Instytut Pileckiego w mediach społecznościowych zabrał głos na temat Maksymiliana Sznepfa - ojca Ryszarda Sznepfa, obecnego kierownika placówki Ambasady RP w Rzymie oraz teść Doroty Wysockiej-Schnepf - obecnie dziennikarki TVP. W środę wieczorem Instytut Pileckiego zabrał głos w sprawie Maksymiliana Sznepfa i jego udziału w zbrodniczej obławie augustowskiej. Była to okrutna akcja przeprowadzona w 1945 r. Choć kierowali nią Sowieci (NKWD), w obławie aktywnie uczestniczyły też polskie struktury – Urząd Bezpieczeństwa i Ludowe Wojsko Polskie. Zatrzymano ponad 7 tysięcy Polaków - następnie uwięziono ich w utworzonych przez Sowietów obozach, gdzie ludzie byli torturowani m.in. owijano ich ciała drutem kolczastym, a następnie umieszczano ludzi w dołach zalanych wodą.
W trakcie zbrodniczej akcji ok. 2 tys. osób zginęło bez wieści. Rodziny latami próbowały dowiedzieć się o tragicznym losie bliskich. Instytut Pileckiego we wspomnianych wpisach wskazał, że "obława augustowska była sowiecką zbrodnią, wspieraną przez ludowe WP i aparat bezpieczeństwa". W kolejnym wpisie wspomniał nagle o Maksymilianie Sznepfie, pisząc:
"Porucznik Maksymilian Sznepf dowodził jednostką ludowego WP o wielkości 110-160 żołnierzy, która zatrzymała 22 osoby, z których część nigdy nie wróciła do domu". I dalej:
"W Obławę zaangażowanych było 45 000 żołnierzy, udział jednostki Schnepfa stanowi jedynie 2 promile tych sił".
Haniebny wpis wywołał lawinę komentarzy. Pominę polityków. Zacytuję tylko 2 osoby.
Marek Magierowski napisał: „W tłumieniu Powstania Warszawskiego uczestniczyło ok. 2700 członków dywizji Waffen SS Oskara Dirlewangera. 2,7 promila wszystkich żołnierzy tej struktury w szczytowym okresie. Sugeruję usunięcie tego wpisu. Albo usunięcie nazwiska Rotmistrza z nazwy Instytutu. Infamia”
Monika Andruszewska: „ Szokuje opublikowana na stronie Instytutu Pileckiego informacja, że zbrodniarz Sznepf podczas Obławy Augustowskiej brał udział w torturach i zabójstwach „22 Polaków, z których część nie wróciła do domu” i jego jednostka to “jedynie 2 promile sił”.
Nie wiem, czy wpis ten napisał rzecznik prasowy, czy ktoś inny z kierownictwa. Ale wiem jedno: ta osoba nie rozumie, co naprawdę znaczą słowa „część nie wróciła do domu”.
Nie wie, że matka, której wykradziono syna, budzi się w nocy na każdy szelest — bo może to on wrócił.
Że narzeczona latami nie wie, czy czekać na ukochanego, czy próbować żyć dalej. A czasem, nawet gdy stworzy nową rodzinę, już zawsze będzie czuła się winna, że nie czekała.
Że mały chłopiec wciąż pyta, kiedy tatuś wróci do domu — choć prawdopodobnie został rozstrzelany trzy lata temu. Ale dziecko nie rozumie: skoro tata umarł, to czemu nie ma grobu? […]
Wiem jak to jest, gdy latami nie wiesz, czy mówić o tej osobie w czasie przeszłym, czy teraźniejszym. Metody stosowane wobec ofiar zbrodni sowieckich i ofiar obecnej wojny w Ukrainie są niemal identyczne: porwania, ukrywanie lub niszczenie ciał.
W tej kwestii w Imperium Zła nic się nie zmieniło. Bo nie chodzi tylko o to, by zabić. Chodzi o to, by złamać życie bliskich. Najlepiej tak, by mieć nad nimi kontrolę — bo strach, że ukochana osoba może wciąż żyć w rękach oprawców, paraliżuje. I w tym strachu rodziny ofiar Obławy Augustowskiej żyły latami. I w strachu, że oprawcy porwą następnych bliskich. I to są traumy przekazywane z pokolenia na pokolenie.” […]
„Współczuję bliskim ofiar Obławy Augustowskiej, którzy dziś muszą to czytać. Współczuję nam wszystkim, którzy rozumiemy jak potworne to jest.”
Interesuję sie działalnością polskiego wymiaru sprawiedliwości, szczególnie władzą sądowniczą, a także orzecznictwem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka