Ryszard Filipski. Kadr z filmu "Hubal"
Ryszard Filipski. Kadr z filmu "Hubal"
Marek Różycki jr Marek Różycki jr
19818
BLOG

Ryszard Filipski - niszczony geniusz

Marek Różycki jr Marek Różycki jr Kultura Obserwuj notkę 71

Geniusz aktorstwa - postać tak bardzo wyrazista, że już ta cecha stanowi jak gdyby samoistną wartość: wypełnia kadr filmowy, stwarza określoną atmosferę... ORYGINALNOŚĆ propozycji Aktora polega na stosowaniu - w formie doskonałej - świetnego manewru wobec widza: Jego z gruba ciosani bohaterowie, niezbyt wrażliwi, wraz z rozwinięciem fabuły filmu owej toporności i niewrażliwości nadają głębszy sens. Jeśli zgłębić Jego dokonania, to nagle uświadamiamy sobie, że aktor nie został zamknięty raz na zawsze w obrębie ustalonych typów i sytuacji, że ma szansę grać również i te role, które są jak gdyby na przekór jego warunkom fizycznym. W każdej z ról jest niesłychanie wiarygodny.

Owa wiarygodność wybitnie kroczyła w parze z innym przymiotnikiem, bo tak się składa, że o Artyście powiada się, że jest CZŁOWIEKIEM ZAWSZE I DLA KAŻDEJ WŁADZY NIEWYGODNYM -- to określenie przylgnęło do aktora, stanowiąc tym samym potwierdzenie Jego nieszablonowego charakteru. Nie lubi MNIEMANOLOGII, nienawidzi HIPOKRYZJI i już dzięki temu potwierdza ISTOTĘ... FAKTU. Nigdy też nie pospolitował się, nie dał się złamać, stłamsić, mając jednocześnie odwagę przyznać się do nie do końca przemyślanych decyzji.

Znany w środowisku z bardzo niekonwencjonalnego podejścia, jak chociażby i tego do zawodu: "Zawód aktora jest zawodem niepoważnym, choć może stać się POSŁANNICTWEM.” Udowodnił to Ryszard Filipski wielokrotnie, rolami o przeogromnym ładunku prawdziwości, szczerości i rzetelności przy odtwarzaniu ról takich jak: Grota Roweckiego, Hubala, czy Marszałka Piłsudskiego. Nawet w czasie przerw pomiędzy kadrami wykazuje się innością: w czasie przerwy śpi na stojąco, regenerując siły.

A jak się kojarzy widzowi? Większości z niezłomnością, wielką determinacją, znakomitym warsztatem i... Patriotyzmem, za który tak Aktora łajano i szkalowano. Nazywano Go komuchem, faszystą, klerykałem, a zatem dlaczego odbiera się Filipskiemu prawo, aby sam siebie nazwał, jak - czuje?

"BYŁEM, JESTEM I BĘDĘ POLAKIEM " - sztandarowe i znamienne słowa Artysty - zawsze i dla każdej władzy niewygodnego, w zależności od "potrzeby" nazywanego - by nie rzec przezywanego. Nie dostrzeżono, że Ryszard Filipski był i jest PATRIOTĄ, narodowcem, który nigdy nie "przefarbował się" na rewizjonistę. Cóż w tym dziwnego, że komuś zależy na kraju, w którym żyje - Ojczyźnie - i głosi to publicznie?!

Ryszard Filipski z jednej strony był wielbiony przez polską publiczność, z drugiej zaś – uchodził za jednego z najbardziej kontrowersyjnych artystów okresu PRL-u. Będąc na szczycie, filmowy HUBAL z dnia na dzień stracił cały swój dorobek, został osaczony, zniszczony i… stał się nędzarzem… za Prawdę głoszenia swoich poglądów, ocen wynikających z Wiedzy... Wielu było zdania, że Żydzi stali się obsesją polityczną Aktora, ale pamiętajmy, że nie tylko: antyniemieckość, to druga nurtująca Go kwestia.

Świetnie ujął te tematy Jerzy Karaszkiewicz w swojej książce: "Pogromca łupieżu". (Polecam Wam, Moi Drodzy).

Laureat „Złotej kamery” miesięcznika Film. Porównywany do Gene’a Hackmana. Był w filmie kimś takim, jak Jean Gabin, czy Spencer Tracy. W przekonaniu reżysera Janusza Majewskiego Ryszard Filipski jest najlepszym polskim aktorem, jaki kiedykolwiek pojawił się w teatrze czy kinie, charyzmą nie ustępujący Gerardowi Depardieu. Jego role charakteryzują się znakomitym ŁADUNKIEM WEWNĘTRZNYM, znakomicie gra SYLWETKĄ, wykorzystując specyficzny gest, mimikę, aparycję.

Naturalny, zawsze wiarygodny, o nieprzeciętnych możliwościach aktorskich; odgrywane przez niego postaci cechują się różnorodnością, przy ogromnej wszechstronności zainteresowań. Tego typu uwarunkowania wymagają od aktora niebywałej sprawności intelektualnej i fizycznej. Gdyby mieszkał w USA, byłby drugim Clintem Eastwoodem. Dlaczego nikt dzisiaj nie pamięta, kim był Genialny Ryszard Filipski, który właśnie skończył 81 lat? Aktor predestynowany do kreowania ról osobników z peryferii, wspaniale wpisał się w pejzaż filmowy tamtego okresu. Dlaczego nikt już nie pamięta, bądź nie chce pamiętać, jakim znakomitym twardzielem polskiego kina sensacyjnego był Filipski na przełomie lat 60. i 70.? CZYŻBY WYMARLI WSZYSCY MYŚLĄCY POLACY ?!!!

RYSZARD FILIPSKI - lwowiak, syn tramwajarza absolwent krakowskiego gimnazjum pijarów przyszedł na świat w 1934 roku. Egzamin eksternistyczny w krakowskiej szkole teatralnej zdał 24 lata później. Na scenie zadebiutował w roli Valorina w "Ich głowach", Marcela Ayme, w reżyserii JERZEGO ANTCZAKA - w łódzkim Teatrze 7.15 . Tak się złożyło, że owa współpraca, owo spotkanie okazało się być niezmiernie istotnym. Dlaczego? Ryszard Filipski nie lubi mówić o Mistrzach, ale to nazwisko wymienia nader często.

W filmie zadebiutował jeszcze podczas studiów w 1955 roku w nowelowym filmie sportowym „Trzy starty” oraz wojennym „Godzina nadziei”. Choć były to zaledwie epizody, zaś nazwisko nie wymienione w „tyłówce”, ani – jak to się mówi z przymrużeniem oka – na liście płac… - to młody Filipski już wtedy rzucał się w oczy.

Wyjątkowo męski, uparty, narzucający otoczeniu swoją wolę, na każdym kroku podkreślał indywidualność. Wkrótce te cechy stały się jego znakiem rozpoznawczym. W pierwszoplanowej roli zadebiutował w 1956 roku w dramacie społecznym „Koniec nocy”.

-- Właśnie Edek, którego grałem, jeden z bohaterów tego filmu – silny, bezwzględny – sprawił, że zaszufladkowano mnie do typu "brutalnych mężczyzn". Następne role proponowano mi mniej więcej tak: "Czy może pan do nas przyjechać na piątek?"; pytałem wówczas po co – odpowiedź brzmiała: "-- Rola niewielka, ale dla filmu ważna; a dla pana to drobiazg – trzeba udusić jedną panią...” - mówił w 1968 roku w wywiadzie dla 'Filmu'.

Szybko przylgnęła do niego łatka „brutala i zabijaki”. Popularna jest opinia, że gdyby aktor urodził się w Stanach Zjednoczonych, grałby twardych gliniarzy, gangsterów, cynicznych szeryfów czy zimnych morderców. BYŁBY DOCENIONY I ZAJĄŁBY NALEŻNE MU MIEJSCE NA FILMOWYM PARNASIE. W PRL-u musiał zadowolić się rolami żołnierzy, milicjantów, esesmanów i agentów wywiadu. Bez względu jednak na rodzaj odgrywanej postaci, Filipski tworzy role niezmiernie wiarygodne, prawdziwe, współgrające z Jego wewnętrznym "ja".

Grał między innymi u Wajdy, Morgensterna, Komorowskiego, w krakowskich teatrach u Swinarskiego i Jarockiego. Odmówił współpracy Szajnie, Kantorowi i Grotowskiemu. Jego rolą w ekranizacji „Przekładańca” zachwycił się sam Stanisław Lem.

Równolegle z sukcesami w filmie rozwijała się jego kariera teatralna. Występował w Łodzi, z której wrócił do Krakowa. Bezsprzecznie jeden z najlepszych i najbardziej filmowych aktorów, jacy pojawili się w Polsce. Niezbyt chwalebnie opisał Aktora Marian Brandys w swoim "Dzienniku 1976-77". Jednak należy pamiętać, że sam autor nie miał najlepszej opinii, również i w tamtym okresie...

Rezerwę środowiska, która z czasem przeobraziła się w otwartą nienawiść… (żyjątek myślących szablonowo i prosto, aż prostacko) - budziły jego poglądy i postawa. Filipski uchodził za pupilka partii, choć był jeno szeregowym jej członkiem! Dzięki owej przynależności mógł wiele lat później 'wydreptać'  możliwość zagrania w "Hubalu". Być może i to pozwoliło poczuć Mu się pewnym na tyle, że pozwolił sobie na wiele więcej…

W listopadzie 1972 roku Eref wystawił monodram "Ja i mój brat" - polemikę z antologią Władysława Bartoszewskiego i Zofii Lewinówny "Ten jest z ojczyzny mojej". A i owszem: Filipski podkreślał ofiarną pomoc Polaków niesioną Żydom, ale WYEKSPONOWAŁ RÓWNIEŻ ROLĘ ŻYDOWSKICH KOLABORANTÓW - JAKO PIERWSZY POKAZAŁ SŁYNNĄ POLICJE ŻYDOWSKĄ. I TO BYŁ WŁAŚNIE POCZĄTEK POTWORNEJ, SZALEŃCZEJ WRĘCZ NAGONKI NA AKTORA! "Nie powiedziałem w tym spektaklu niczego innego niż to, co powiedział Roman Polański w "Pianiście", z jedyną różnicą: powiedziałem to 31 lat wcześniej" - wypowiadał się niedawno Artysta, który nigdy nie przyłączył się do Zjednoczenia Patriotycznego "Grunwald" Bohdana Poręby.

Jedną z inicjatyw politycznych, które firmował swoim nazwiskiem aktor, był tzw. List 2000 (od liczby podpisów), rodzaj publicznej odezwy skierowanej do KC PZPR w 1976. Szeregowy członek PZPR, Ryszard Filipski i dziennikarz Ryszard Gontarz, którzy list zredagowali - domagali się w Liście 2000 moralnej odnowy w szeregach PZPR, w których kryje się wielu wrogów nie tyle ustroju, co wrogów Polski. Jako przykład List 2000 wskazywał m.in. Jacka Kuronia, którego wspólnie z ADAMEM MICHNIKIEM określono jako podejrzane indywidua. Tego nie wybaczono Mu nigdy...

Powróćmy jednak do końca lat 60. To wtedy potwierdziła się silna pozycja Aktora, kiedy otworzył pierwszy prywatny teatr w PRL-u, krakowski Eref-66. Brandys pisał był, że „Posłannictwo polityczne aktora ujawniło się po wydarzeniach marca 1968 roku na fali moczarowskiej nagonki. Filipski skupił wokół siebie aktorów „uchodzących za szowinistów i… antysemitów”, którzy nie ukrywali swoich lewicowych, socjalistycznych sympatii.” Tak, opluwało Go wielu ówczesnych koniunkturalistów...

„Z zasady nie jestem przeciwny jakiemukolwiek człowiekowi z powodu jego przynależności narodowej, bo uważam taki pogląd za głupi, nie pozwala mi na to także moja religia, albowiem katolicyzm w swej istocie zobowiązuje do otwarcia się na zewnątrz, na każdego człowieka. To jednak nie zwalnia mnie od dawania świadectwa prawdzie: Jeśli ktoś będzie twierdził, że stalinowską bezpieką w ZSRR i PRL rządzili aborygeni, a nie Żydzi - to temu zaprzeczę” -- wyznał był Ryszard Filipski po latach, odpowiadając na zarzuty o swój antysemityzm.

Działalność teatru wzbudzała skrajne emocje, a krytyk - Tadeusz Nyczek po latach napisze, że przyzwoici ludzie tam nie chodzili… Atmosferę wokół Erefu-66 podsycał sam Ryszard Filipski, najprawdopodobniej z przekory w ogóle nie rozwiewając plotek na swój temat, a przekorny bywał często, bardzo często….

KIEDYŚ POWIEDZIAŁ MI BYŁ: „- WET ZA WET. ZŁO KRZYCZY NA MNIE, A JA NA ZŁO!... PRAWDA ZWYCIĘŻY!” I… POLEGŁ BYŁ NICZYM NAJWIĘKSZY AKTOR: MARLON BRANDO, KTÓREGO ZNISZCZYŁO – powiedzmy… - HOLLYWOOD… A kto rządzi w Hollywood – większość z nas wie to doskonale.

Najbardziej znanym filmem z udziałem Filipskiego okazał się „HUBAL” z 1973 roku, w reżyserii Bohdana Poręby. O ambiwalentnym stosunku do aktora niech świadczy fakt, że obsadzenie go w tytułowej roli było jednym z powodów, dla których scenarzysta filmu Jan Józef Szczepański wycofał swoje nazwisko. Ryszard Filipski zaś w stu procentach zespolił się z graną postacią. Bardzo ważne dla Aktora było pokazanie Hubala nie jako watażkę, a bohatera z krwi i kości – BOHDAN PORĘBA wybrał do tej roli Filipskiego, bo jak rzekł był: „Jego nie trzeba uczyć patriotyzmu!”.

Powstał znakomity epicki obraz, ze ścieżką dźwiękową Wojciecha Kilara. Filipski nie tylko zagrał, ale wręcz identyfikował się z Hubalem. Ten stopień identyfikacji pogłębił, kupując konia - CAŁY KRAKÓW BYŁ ŚWIADKIEM JEGO KONNYCH PRZEJAŻDŻEK, Z ULUBIONYM WILCZUREM U BOKU, W MOCNO WYGLANCOWANYCH OFICERKACH. Dla jednych była to ekstrawagancja, dla innych utożsamienie z bohaterem, dla innych kolejny pomysł Aktora na życie. W tym wszystkim najlepsza była jednak postawa Filipskiego: najzwyczajniej na tyle polubił i szanował Hubala, że ten stał się dla niego poniekąd określonym wzorem.

Znakomicie Filipski odnalazł się w roli Marszałka Piłsudskiego - w filmie "Zamach stanu", starając się wiernie odtworzyć wszystkie fakty historyczne z lat 1926-1931. Sama scena wiecu, zwołanego przez Wincentego Witosa WESZŁA DO HISTORII KINA POLSKIEGO I ZOSTAŁA UZNANA ZA MAJSTERSZTYK REŻYSERSKI (Mały Rynek w Krakowie zgromadził wtedy 16 000 ludzi, aby w pełni oddać tamtejsze sceny historyczne), a w scenie Procesu Brzeskiego Filipski zrezygnował ze statystów, angażując ponad 200. znanych aktorów). Za rolę Filipski został obsypany nagrodami i odznaczeniami władzy, potwierdzając jednocześnie pozycję jednego z najbardziej lubianych aktorów w kraju.

Wymienić należałoby również film o dylematach moralnych - "Południk zero", w niczym nie ustępujący obrazowi "Prawo i pięść", a nawet oceniany wyżej. Autorem scenariusza był Aleksander Ścibor-Rylski. Jego pech polegał tylko na tym, że powstał po tamtym. Z jego bohatera, Bartkowiaka, byłby dumny John Wayne - znakomita, finałowa scena, kiedy to widzimy spoconą, umęczoną twarz aktora, w wymiętym mundurze, z tak charakterystyczna "ciszą" w tle…

Schyłek kariery Ryszarda Filipskiego przyszedł z początkiem lat 80. Pod naciskami Stowarzyszenia Filmowców - rozwiązano w 1981 roku prowadzony przez niego Zespół Filmowy „Kraków”, a film Jego autorstwa - „Zamach stanu” – choć bardzo chwalony przez krytyków, nie cieszył się zainteresowaniem widzów. Szkoda - bo wykreował bardzo dobrą rolę, dbając o każdy szczegół, nie tylko jeśli idzie o charakteryzację… W dalszym ciągu pozostaje wierny swojemu credo: " JEDYNY DYKTAT, JAKIEMU PODLEGA ARTYSTA, TO DYKTAT MORALNY. A JEŚLI WYRÓSŁ Z TEJ ZIEMI, TEJ ZIEMI POWINIEN ODDAĆ WSZYSTKO!"...

Zgorzkniały, obrażony na całe środowisko i dawnych kolegów, Ryszard Filipski udaje się na emigrację wewnętrzną. Porzuca aktorstwo, wyprowadza się do Białowieży i tam wraz z kolejną żoną hoduje konie. Pisze książkę, czasem pojawia się w Warszawie (formalnie jest jeszcze zastępcą szefa literackiego zespołu filmowego "Iluzjon"). W tym też okresie odrzuca wszystkie kolejne propozycje. Pytany o powód, w tylko dla Niego charakterystycznym stylu odpowiada: "ŻEBY NIE ZASRAĆ SOBIE DROGI DO TRUMNY". W tym czasie rozpada się Jego małżeństwo - Filipski traci dorobek całego życia… Opuszcza Zamojszczyznę, przez rok mieszka jak nędzarz w szałasie. CZYTA BIBLIĘ I CZEKA NA ŚMIERĆ…

Beznadziejna sytuacja zmienia się, kiedy Aktor poznaje swoje przeznaczenie - LUSIĘ OGIŃSKĄ, młodą, piękną, mądrą dziewczynę, bardzo zdolną poetkę -- patriotkę. Para zamieszkuje razem, rodzą się dzieci. Są szczęśliwi, choć bardzo, bardzo biedni. Obskurne mieszkanie w Ursusie zamienią jednak dzięki znajomemu - na dom w Podkowie Leśnej, gdzie zamieszkują z kotami i psem. Aktor powie: "Moja nowa wojna o życie w zgodzie z Bogiem i własnym sumieniem zaczęła się 2. 09. 1996 roku i trwa do dziś"... W pojawieniu Lusi dostrzegł BOŻĄ INTERWENCJĘ.

Pod koniec lat 80. wycofuje się z życia publicznego. Owocem Jego przemyśleń była wydana w 1997 roku książka "Mzehomo". Jeszcze w 1993 roku wystąpił w filmie Waldemara Dzikiego "Lazarus"... Następuje przerwa w działalności Aktora, który ma świadomość, że CENZURY NIE MA, ALE POZOSTAŁA, JAKŻE WARUNKUJĄCA JEGO DZIAŁANIA - "POPRAWNOŚĆ POLITYCZNA".....

-----------------------------------------------------------------

Do aktorstwa powrócił w 2003 roku, kiedy Jerzy Hoffman obsadził go w „Starej baśni”, gdzie zagrał Wisza, ojca głównej bohaterki, starszego piastowskiej wsi. Od tego momentu można mówić o powrocie Filipskiego na ekrany kin i telewizorów. Jesienią 2004 roku telewizja TVN rozpoczęła nadawanie serialu policyjnego „Kryminalni”, w którym Ryszard Filipski gra rolę doświadczonego komisarza Grodzkiego. Wiosną 2005 roku na ekrany kin wszedł film „PitBull” (reż. Patryk Vega), życzliwie przyjęta przez krytykę opowieść o pracy policjantów z wydziału zabójstw. Tu Filipski zagrał Wora, "sędziego" ormiańskiej mafii w Polsce.

W 2008 roku wraca do kina za sprawą roli w „Rysie” w reżyserii Michała Rosy. Rolę w "Zaginionej" przyjął, bo jak stwierdził bardzo przystawała do naszych czasów, w których ludzie PORZUCAJĄ WSZELKIE WARTOŚCI, BY ŚCIGAĆ SIĘ ZA PIENIĘDZMI....

W tym roku, 17 lipca, Aktor skończył 81 lat. W niedawnej wypowiedzi dla „Tygodnika Powszechnego” zaznaczył, iż w życiu zrobił parę dobrych i złych rzeczy, z których nie zamierza się nikomu tłumaczyć. Wraz z żoną nakręcił serię wywiadów z filozofem Mieczysławem Krępcem, wydaje płyty z piosenkami patriotycznymi oraz książeczki dla dzieci autorstwa żony, Lusi Ogińskiej.

Swoją decyzję o wycofaniu się z zawodu ocenia raczej negatywnie. W jednym z wywiadów powiedział krótko o tej decyzji: „Żałuję! Poglądów nie zmieniłem, albowiem DYSKUTUJMY Z FAKTAMI A NIE Z MNIEMANOLOGIĄ.”

„Eksponowani medialnie w tamtych czasach to byli: Wajda, Zanussi i Kutz, a ja stale „leżałem na półkach”! Myślę, że już telewizja za to płaci, bo ma na półkach pięć godzin mego filmu (przyp. red.: nie wyemitowany do dziś! serial „Kto ty jesteś”)". Trudności z dopuszczeniem do emisji miał również i "Zamach stanu", "Wysokie loty", "Orzeł i reszka". Najbardziej jednak kuriozalna była próba niedopuszczenia Filipskiego do roli Hubala…

W 2004 roku zrealizował serial dokumentalny, którego głównym bohaterem jest dominikanin o. Mieczysław Albert Krąpiec, filozof (film emitowany był w katolickiej telewizji Trwam).

*   *   *

Jako aktor najbardziej kojarzony z filmową rolą Hubala (1973) – majora Henryka Dobrzańskiego, w filmie Bohdana Poręby. Także – posępnego wachmistrza Soroki, przybocznego Kmicica z „Potopu” (1974) Jerzego Hoffmana.

Ceniony w środowisku aktorskim za umiejętności warsztatowe. Przykuwał uwagę nawet na drugim planie („Zbrodniarz, który ukradł zbrodnię”, reż. Janusz Majewski, 1969). Z powodu warunków fizycznych, przez pewien okres etatowy "twardziel" polskiego kina sensacyjnego przełomu lat 60. i 70. ubiegłego stulecia: zawzięty kapitan milicji w „Tylko umarły odpowie” (1969, reż. Sylwester Chęciński), agent kontrwywiadu z „Brylantów pani Zuzy” (1971, reż. Paweł Komorowski), czy zdemobilizowany weteran wojny w "polskim westernie" „Południk zero” (1970.,reż. Waldemar Podgórski).

W wywiadzie prasowym mówił o tym w następujący sposób: -- Lubiłem rolę Staszka w "Cierpkich głogach" (...). Przypominam o tym dlatego, że dzięki tej roli pozbyłem się pieczątki "aktora od morderstw, bijatyki i gwałtów".

Aktor chętnie podejmował próby przezwyciężenia filmowego emploi: świetnych recenzji doczekała się Jego rola zmęczonego i zdezorientowanego życiem czterdziestolatka w „Molo” (1968, reż. Wojciech Solarz); rolę adwokata w groteskowym „Przekładańcu” (1968) Andrzeja Wajdy; w „Wycieczce w nieznane” (1967., reż. Jerzy Ziarnik) był bon-vivantem, którego zmienia przypadkowa wizyta w Muzeum Zagłady w Oświęcimiu.

W dorobku filmowym (50 ról filmowych) ma również role w serialach telewizyjnych: jako król Władysław Łokietek wystąpił w młodzieżowym „Znaku orła” (1977, reż. Hubert Drapella), jako wojewoda Jakuszyn w „Ile jest życia” (1974, reż. Zbigniew Kuźmiński).

Zajmował się także reżyserią filmową. Debiutem była sensacyjna opowieść z czasów zimnej wojny „Orzeł i reszka” (1974., zagrał tam też główną rolę), później zrealizował jeszcze m.in. dramat społeczno-polityczny „Wysokie loty” (1979).

Filmowym dziełem życia Ryszarda Filipskiego pozostaje monumentalny obraz „Zamach stanu” (1980), który wyreżyserował i w którym zagrał główną rolę – marszałka Józefa Piłsudskiego. Obraz został wyróżniony Nagrodą Główną Jury na festiwalu filmowym w Gdyni. „Zamach stanu” przedstawiał osobę Marszałka jako dyktatora, przeciwnego demokracji i nierozumiejącego zmian społecznych zachodzących w kraju, a obóz sanacji jako cyników, popełniających przestępstwa dla osiągnięcia politycznych korzyści. Filipski jako aktor nie poprzestał na niezbędnej charakteryzacji, starając się możliwie wiernie naśladować także sposób mówienia Piłsudskiego, jego gesty, mimikę. Perfekcyjny, wiarygodny, prawdziwy...

Bardzo często Jego aktorstwo porównywano do amerykańskiego:
"To wielki komplement. Staram się budować rolę w oparciu o jakiś jeden, zaskakujący szczegół – spojrzenie lub gest charakterystyczny dla roli, a więc dla psychiki bohatera, którego gram. W aktorstwie tego typu obowiązuje surowa selekcja niepotrzebnych gestów, zbytecznych słów. I właśnie to stwarza postać o cechach indywidualnych: naturalną, nie naturalistyczną" - podkreślał Aktor.

KARIERA TEATRALNA:

Na dorobek teatralny Ryszarda Filipskiego składają się przede wszystkim role z teatru Eref-66. Teatr działał w latach 1966–1981, dając około 6 tysięcy przedstawień!!!~~! Oprócz Filipskiego pod jego szyldem pracowało w sumie siedmiu aktorów. Realizacja monodramów sprowadzona była do minimalistycznej scenografii, przekaz opierał się nawiązaniu przez aktora słownego kontaktu z widzami, zatarciu granicy między zaimprowizowaną sceną a widownią.

Najgłośniejszych komentarzy w całym kraju doczekał się wspomniany monodram „Ja i mój brat” – oskarżany z jednej strony o antysemityzm, z drugiej chwalony za bezkompromisowe odkrywanie trudnej prawdy o latach okupacji. Nagrodzony między innymi za monodram „Raport z Monachium” (1968) o procesie hitlerowskich zbrodniarzy wojennych.

W widowisku Teatru Telewizji „O coś więcej niż przetrwanie” (1978, reż. Grzegorz Królikiewicz), Filipski wcielił w rolę generała AK Stefana Roweckiego "Grota".

Debiutował w 1957 roku, we wspomnianej roli Valorina w „Ich głowach” Marcela Aymé, w reżyserii Jerzego Antczaka, w łódzkim Teatrze Satyry. Po powrocie do Krakowa dwa lata spędził w Teatrze Rozmaitości, a następnie w latach 1962–1966 był członkiem zespołu Teatru Starego. W kierowanym przez siebie Teatrze Ludowym wyreżyserował m.in. spektakl „Nasza patetyczna”, będący doraźnym głosem w sprawie polityki socjalistycznego państwa, a także "Zielony Gil" .

Śpiewającego Filipskiego usłyszeć można w m.in. filmie „Potem nastąpi cisza” (1965, reż. Janusz Morgenstern), lub dokumentalnym "Że dni nasze wiosenne", gdzie wykonuje piosenkę z tekstem wiersza Jurgowska karczma skamandryty Jerzego Lieberta. W latach pracy w krakowskich teatrach udzielał się również w przedsięwzięciach kabaretowych.

RYSZARD FILIPSKI POZOSTANIE SWEGO RODZAJU FENOMENEM - NIE LUBIŁA GO ZARÓWNO WŁADZA W PRL-u, A ZA CZAS JEGO PRACY W POLSCE LUDOWEJ - DO DZISIAJ NIE LUBI GO OKREŚLONA CZĘŚĆ POLSKIEGO SPOŁECZEŃSTWA I NIE TYLKO.... MIAŁ TEŻ WROGÓW POZA GRANICAMI KRAJU....

LIBERALNA WŁADZA OBDARZYŁA GO PODOBNYM "UCZUCIEM", STARAJĄC SIĘ SKOMPROMITOWAĆ AKTORA W OCZACH SZEROKIEJ PUBLICZNOŚCI. ZAPOMINALI O NIM I CI, KTÓRYM W OKRESIE SWOICH WIELKICH MOŻLIWOŚCI TAK WIELE POMÓGŁ. TO TAKA NASZA PRZYPADŁOŚĆ NARODOWA - NIBY SZANUJEMY TYCH, KTÓRZY PŁYNĄ POD PRĄD (WSZAK Z PRĄDEM - JENO ŚMIECI), ZAŚ Z DRUGIEJ STRONY NIJAK NIE MOŻEMY IM TEGO WYBACZYĆ…!

P.S.

Być może znajdą się tacy, co nie uznają do chwili obecnej ocen Ryszarda Filipskiego, ale któż zaprzeczy słowom MARII DĄBROWSKIEJ, JÓZEFA M. BOCHEŃSKIEGO, STEFANA KISIELEWSKIEGO (słynnego: KISIELA) CZY CZESŁAWA MIŁOSZA (Noblisty):

„MARIA DĄBROWSKA w zapiskach w swym dzienniku pisała pod datą 17 czerwca 1947 r.: "UB, sądownictwo są całkowicie w ręku Żydów. W ciągu tych przeszło dwu lat ani jeden Żyd nie miał procesu politycznego. Żydzi osądzają i na kaźń wydają Polaków".

Pod datą 18 października 1968 r. Stefan Kisielewski pisze: "Dwadzieścia lat temu powiedziałem Ważykowi, że to, co robią Żydzi, zemści się na nich srodze. Wprowadzili do Polski komunizm w okresie stalinowskim, kiedy mało kto chciał się tego podjąć z 'gojów' (...)".

4 listopada 1968 r, STEFAN KISIELEWSKI zapisał był: "Po wojnie grupa przybyłych z Rosji Żydów-komunistów (Żydzi zawsze kochali komunizm) otrzymała pełnię władzy w UB, sądownictwie, wojsku, dlatego, że komunistów nie-Żydów prawie tu nie było, a jeśli byli, to Rosja się ich bała. Ci Żydzi robili terror, jak im Stalin kazał (...)".

JÓZEF M. BOCHEŃSKI - na łamach paryskiej "Kultury" (nr 7-8 z 1986 r.): "Jak wiadomo, władza leżała w dużej mierze w ich [Żydów] rękach po zajęciu Polski przez wojska sowieckie - w szczególności pewni Żydzi kierowali policją bezpieczeństwa. Otóż ta władza i ta policja jest odpowiedzialna za mord bardzo bardzo wielu spośród najlepszych Polaków. Polacy mają, moim zdaniem, znacznie większe prawo mówić o pogromie Polaków przez Żydów niż Żydzi o pogromach polskich".

CZESŁAW MIŁOSZ (Noblista) - mówiąc o Żydach: "Oni zajęli wszystkie czołowe pozycje w Polsce i również w bardzo okrutnej policji bezpieczeństwa, ponieważ oni byli po prostu bardziej gorliwi… i godni zaufania niż miejscowa ludność."

 Marr jr                                                                 

Zobacz galerię zdjęć:

Ryszard Filipski. Kadr z filmu "Hubal"
Ryszard Filipski. Kadr z filmu "Hubal" Ryszard Filipski. Kadr z filmu "Zamach stanu" Ryszard Filipski. Fot. udostępnione

Życie duże i małe         

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura