Dwa lata temu ruszała Loteria Paragonowa organizowana przez Ministerstwo Finansów. Jak wszystko co przygotowane przez Platformę była zła, głupia, droga, bezcelowa, źle przygotowana i nie dająca żadnego efektu. Tak przynajmniej mówili przedstawiciele Ministerstwa Finansów w odpowiedzi na pytania, dlaczego zaprzestało ją promować reklamami telewizyjnymi już po pierwszym kwartale trwania. Ciekawym jest jednak, że tę beznadziejną Loterię Ministerstwo przedłużyło później o kolejne dwa kwartały.
Ostatnio poplotkowałem trochę ze znajomym z Urzędu Skarbowego. Jak można było w ciemno założyć, Loteria oprócz oficjalnego celu, tj. promowania pobierania paragonów przez kupujących i związanych z tym ich przyzwyczajeń, a w dalszej kolejności zwiększenia wpływów Ministerstwa z VATu ze sprzedaży detalicznej, miała również co najmniej drugie ukryte dno. A było nim przyjrzenie się wydatkom niektórych „grających” w tej Loterii. Skarbówka przyglądała się sumom paragonów zgłaszanych przez poszczególnych graczy oraz kwotowo dużym paragonom. A następnie porównywała je z dochodami ujawnianymi w corocznych PITach gracza.
Podobno ta bezsensowna PełOwska Loteria nie okazała się wcale taka głupia. Wartość paragonów zgłoszonych w pierwszym kwartale przekroczyła kilka miliardów złotych. Podobno nikt tego oficjalnie nie przyzna, ale wzrost wpływu VATu w zeszłym roku częściowo był napędzony również tą Loterią. Podobno nie ma Urzędu Skarbowego, w którym nie wezwano by na „rozmowę” uczestnika Loterii by wytłumaczył się, skąd miał środki na zakupy drogich towarów będących na zgłoszonych przez niego paragonach. Podobno niewielu z nich uratowało się tłumaczeniem nieregulaminowego zgłaszania nie swoich a zbieranych paragonów. Podobno wychodząc od paragonów, idąc po kartach kredytowych, wyciągach z kont bankowych, przez zarejestrowane samochody, po posiadane nieruchomości, urzędnicy przymusili do zapłacenia niedomiaru niejednego nierzetelnego podatnika, a nawet członków jego rodziny. I tylko dzięki tej Loterii.
Przy okazji znajomy wspomniał, że tyle donosów i anonimów z donosami na sąsiadów i znajomych, ile teraz przychodzi do Urzędów i Izb Skarbowych, nie dostawali już od bardzo dawna. W ciągu ostatnich dwóch lat ich liczba wzrosła prawie trzykrotnie. Nie zmieniło się tylko jedno – odsetek prawdziwych informacji. Starsi koledzy, którzy już poprzechodzili na emerytury, mówili o otrzymywaniu podobnych ilości donosów w kryzysowych latach 90-tych oraz jeszcze w czasach PRLu.
Płacenie podatków to jedna z postaw patriotyzmu. Donosicielstwo…
Ciekawie jak to świadczy o naszym społeczeństwie. Dzisiejszym społeczeństwie.
Komentarze