MaSZ MaSZ
1025
BLOG

Europa dwóch prędkości - żywność

MaSZ MaSZ Handel Obserwuj temat Obserwuj notkę 22

Europa dwóch prędkości już istnieje. Dotyczy wielu spraw, min. żywności.  

Słowackie służby sanitarne zbadały skład kilkudziesięciu produktów żywnościowych. Stwierdzono, że jest on inny dla tych kupionych w Bratysławie od tych kupionych w Austrii. Napój pomarańczowy firmy Rewe kupiony w Austrii zawierał sok z pomarańczy. Ten sam kupiony na Słowacji nie miał nic wspólnego z pomarańczami, poza kolorem. Główne jego składniki, poza wodą, to różne chemiczne barwniki oraz stabilizatory smaku. Zimna herbata Nestea sprzedawana w Europie Środkowo-Wschodniej ma o 40% mniej ekstraktu herbacianego od tej przeznaczonej na rynek Europy Zachodniej. Okazuje się, że Coca-Cola dla Europy drugiej prędkości słodzona jest produkowaną z kukurydzy izoglukozą, zamiast sacharozą. Izoglukoza budzi kontrowersje, jako produkt faszerowany chemią. Podobnych przykładów dyskryminacji konsumenckiej są tysiące. 

Dyskryminacja dotyczy nie tylko produktów żywnościowych. Polacy remontujący domy często dziwią się, że taka sama farba kupiona w Niemczech jest jakaś inna i lepsza od tej kupionej w Polsce. Test proszku do prania dowiódł, że ten sprzedawany na Słowacji daje 30% mniej cykli prania, niż "ten sam" sprzedawany w Niemczech. 

Problem dyskryminacji konsumentów trafił do Komisji Europejskiej. KE stwierdziła, że: "Międzynarodowe koncerny mają prawo adaptować swoje produkty do poszczególnych rynków, a co za tym idzie - możliwe są różnice w jakości i składzie poszczególnych produktów w zależności od kraju dystrybucji". Czyli wszystko jest okey! Polska "tajna broń" w Brukseli: komisarz ds. Rynku Wewnętrznego Elżbieta Bieńkowska milczy. 

Ciekawe co by się stało, gdyby jakaś firma wypuściła produkt dedykowany dla mniejszości seksualnych zwany: gej-cola, który miałby skład podobny jak cola, ale zawierał tanie chemiczne składniki? Zapewne pojawiłaby się kwestia dyskryminacji. Skoro tak, to definicja dyskryminacji obejmuje np. mniejszości seksualne, ale nie narody. 

Skala dyskryminacji konsumentów jest tak duża także z winy objętych nią krajów. Lokalne firmy żywnościowe mają idealną możliwość, aby uruchomić wielką akcję promocji swoich produktów pod hasłem: "polskie jest dobre", "kupuj czeskie", "węgierskie najlepsze". Tymczasem poza błyskotliwymi mememi w Internecie, reakcji brak. Gdyby pojawiła się, międzynarodowe koncerny w trosce o ryzyko utraty rynku musiałyby reagować i zakończyć dysktyminujące praktyki. Sprawę rozwiązałby wolny rynek, bez pomocy Komisji Europejskiej. 

11 kwietnia w Parlamencie Europejskim odbędzie się sesja pt. "Same brand, same product, same quality! No more double standards in foodstuffs". Zapewne z uwagi na skalę problemu, liczni polscy europosłowie wezmą w niej udział. Ciekawe czy ci z Opozycji Totalnej wykażą równie dynamiczną aktywność jak podczas denuncjowania upadającej demokracji w Polsce i wezmą głos. A może ich reakcja będzie zgodna z doktryną polityczną tuskizmu-kopaczyzmu: "łolaboga, a co ja mogę, nic się nie da zrobić i lepiej siedzieć cicho". 

Pozostaje mieć nadzieję, że rodzimi producenci obudzą się z letargu i wykorzystają nie budzącą wątpliwości dyskryminację konsumencką prowadzoną przez ich międzynarodowych konkurentów. Jeśli równolegle będą trwały naciski polityczne na intytucje europejskie, problem zacznie znikać. Jeśli nie nastąpi ani jedno, ani drugie, sami będziemy sobie winni. Nie tylko awanturnictwo, ale także bierność ma swoją cenę i negatywne konsekwencje. 

MaSZ
O mnie MaSZ

Tylko prawda jest ciekawa. masz_68@interia.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka