Jan Herman Jan Herman
253
BLOG

Mongolska maniana

Jan Herman Jan Herman Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

/Ulan Ude/

Może to głupie, ale ilekroć jestem we wspólnej podróży z Mongołami – a zdarza mi się to coraz częściej – mam nieustające wrażenie owej „maniany”. To hiszpańskie słowo, tożsame w swym głębszym znaczeniu z „spokojnie, odpocznijmy, zastanówmy się, nie palmy się” – idealnie pasuje do tego, jak znosi się tu rozmaite przeszkody, zatrzymujące „przemarsz”.
Trzeba coś wyjaśnić: od czasu, kiedy Rzeczpospolitej Polskiej odechciało się mieć ambasadę w Ułan Bator –każdy Mongoł, który chce odwiedzić Polskę, musi udać się do Irkucka (2 doby, w tym uciążliwe przejście graniczne), starać się o wizę w Konsulacie RP (10-14 dni), potem jakoś dotrzeć do granicy UE (przez Białoruś, albo Litwę czy Łotwę), przekroczyć granicę (to najpoważniejsza trudność, ze względu na łatwość podejrzenia, że Mongołowie nic innego nie umieją, tylko znikać w przestrzeni europejskiej).
Na każdym z tych etapów Mongoł podejmuje duże ryzyko finansowe. A przede wszystkim spędza dużo czasu na oczekiwaniu.
Niespotykana – i budująca – jest ilość sposobów na spędzanie wolnego, „podarowanego” przez biurokrację czasu. Ten najbardziej oczywisty – to sen, czy po prostu wylegiwanie się. Ale też Mongołowie mają miliony tematów do omówienia, zarówno ze sobą, jak też z przygodnymi gospodarzami, u których przyszło im nocować (gościnność mongolska nie zna granic, w przeciwieństwie do polskiej, która z czasem gotowa jest wygasnąć). Zdarza się też, że goście podejmują się rozmaitych drobnych prac, pomagając gospodarzom w ich przedsiębiorczości. Albo po prostu zwiedzają okolicę.
Rzadko kiedy – właściwie nigdy – spotyka się Mongołów „imprezujących” w naszym słowiańskim stylu, kiedy to biesiada obfituje w alkohol, głośne śpiewy, czasem burdy, sprzeczki i podobne potyczki. Pod tym względem dyscyplina i cierpliwość Mongołów niejako muszą kojarzyć się z czasami, kiedy ich przodkowie podróżowali tysiącami kilometrów, obozowali tygodniami, miesiącami w jednym miejscu, gromadząc zapasy, żyjąc „na walizkach”, a w wolnych chwilach tocząc boje i – co tu gadać – wyrzynając w pień tych, którzy nie okazali im należytej gościnności.
Nie, dziś Mongołowie nikogo w pień nie wyrzynają, ponad 90% z nich to buddyści, całkiem poważnie praktykujący.
Chcę tylko powiedzieć, że ta nasza „europejska” pośpieszność, punktualność, doganianie wszystkiego, agresywność w obawie przed niepowodzeniem – wydaje się Mongołom całkiem obca.
Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Rozmaitości