Jan Herman Jan Herman
332
BLOG

Matnia rzymska. Gra w bierki

Jan Herman Jan Herman Prawo Obserwuj temat Obserwuj notkę 15

/pofilozujmy o naszej wojence ojczyźnianej/

W debacie o pryncypia konstytucyjne – która wylała się na „ulicę i zagranicę”, coraz częściej używa się zbitki słów „państwo prawa”. Wmawiając nam, że tak jest napisane w Konstytucji.

Polska Konstytucja – używana w kontekście Ordynacji Wyborczej i Regulaminu Sejmu – to raj dla prawników, a właściwie dla szalbierzy prawniczo-politycznych, umiejących grać zapisami-przepisami jak w „bierki”: ograć rywala wyjmując „z gąszcza bierek” jeden przepis, ale tak, by „nie trącić” pozostałych. To jest gra, o którą idzie dziś „na ulicy”: oczywiście, konia z rzędem manifestantowi, któryby się w tym połapał.

Artykuł 2 obowiązującej Konstytucji jednym tchem wyraża dwie normy (zredaguję to wyraziście, więc nieco niedosłownie w brzmieniu):

1.       Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym;

2.       Rzeczpospolita Polska urzeczywistnia zasady sprawiedliwości społecznej;

W ten sposób udało się autorom Konstytucji tak zmanipulować Narodem, że ten „musi przyznać”, iż SPRAWIEDLIWIE JEST WTEDY, KIEDY JEST ZGODNIE Z PRZEPISAMI. No, i teraz hulaj duszo, piekła nie ma, kto żyw siada do „gry w bierki”.

Sprawiedliwość społeczna (ten ważny wątek dziś, w tej chwili, odsuwam na drugi plan) – to trwała sytuacja, w której każdy człowiek (obywatel) i dowolna konstelacja (rodzina, wspólnota, sąsiedztwo, środowisko, samorząd, firma, organizacja, region) – ma gwarancję proporcjonalności swojego wkładu do społecznej puli dostatku do udziału w czerpaniu z tej puli. Jeśli te relacje nie są trwale proporcjonalne – to znaczy, że sprawiedliwość społeczna poszła spać. Tak jak uśpiono artykuł 20 Konstytucji, i od jej wdrożenia nie wprowadza się Społecznej Gospodarki Rynkowej (to jest konkret, a nie majak konstytucyjny). Takie zaniechanie – to co najmniej Trybunał Stanu dla wszystkich mających prawo inicjatywy legislacyjnej od wprowadzenia Konstytucji (aktualnej redakcji).

To jednak zostawmy do innej okazji, choć może się wydawać, że lekceważę…

 

*             *             *

Państwo PRAWA a państwo PRAWNE – to nie jest „czysta semantyka. To są biegunowo rózne koncepty.

Konsekwentnie i nieprzypadkowo myli się (i dowolnie wymienia) sformułowanie „państwo prawne” z „państwem prawa”. A ja akurat upieram się, że to nie to samo.

Państwo prawne” rozumiem jako „państwo zarządzane przez przepisy prawa”, czyli takie, w którym dowolny przepis jest „silniejszy” niż inne argumenty czy okoliczności, silniejszy od oczywistej prawdy, sensu, woli człowieka, zdrowego rozsądku.

Państwo prawa” rozumiem jako „państwo zarządzane przez legalizm”, czyli takie, które poddane jest „dyktaturze porządności”, symbolicznie – dziesięciorgu przykazaniom, inaczej: państwo takie promuje pojmowaną ludowo – sprawiedliwość.

Jeśli zatem setki razy w tygodniu słyszymy „państwo prawa” – to jesteśmy wciągani w „matnię rzymską”: w Imperium Romanum prawo (przepisy) były „silniejsze” niż prawodawcy (w odróżnieniu od Bizancjum), chociaż jest jasne, że im ktoś wyżej stał w hierarchii politycznej, tym skuteczniej mógł „się wywinąć”. Ale MUSIAŁ się „wywijać”, nie miał automatycznego immunitetu, jak władcy w Bizancjum czy później Imperium Osmańskiego.

A gdybyśmy tej „rzymskiej matni” chcieli uniknąć – to sięgamy po Konstytucję i czytamy: „państwo prawne”, stawiające na legalizm.

 

*             *             *

W Polsce ma miejsce letni spazm zyskującej na zajadłości wojny o RACJĘ. I – w moim przekonaniu – formacja, która nieoczekiwanie dla siebie wylądowała w kolejce „pretendentów” celowo wpisuje swoją batalię w „matnię rzymską”: przepis ponad wszystko. Bo to jej daje prawo do działań nawet krańcowo bezprawnych (w rozumieniu: poza dziesięciorgiem przykazań), ale dobrze wpisanych w przepisy.

To jest przecież fundament zjawiska znanego jako „państwo w państwie”. Ludzie biegli w rozmaitych zawijasach prawniczych mają w „państwach w państwie” jedyne zadanie: tak poustawiać działania bezprawne, by były dla ofiar-przeciwników „kryte” (lege artis).

Weźmy przykład, który eksploatuję konsekwentnie: otóż kiedy B. Komorowski niespodziewanie przestał pracować jako Prezydent RP, ale formacja wtedy rządząca uznała to za „wypadek przy pracy” – sprokurowano na kolanie poprawkę w ustawie i Trybunale Konstytucyjnym, na mocy której „podskakujący” Prezydent może być zastąpiony przez Marszałka Sejmu. Poprawka okazała się bezużyteczna, bo formacja która na nią liczyła – przegrała również w głosowaniach do Sejmu i Senatu. Gdyby nie to – zamiast awantury o TK mielibyśmy awanturę o „kwarantannę” dla Prezydenta A. Dudy, gdyby ten użył weta raz i drugi…

Jednym słowem: nasza wojenka, jakże widowiskowa – toczy się pod hasłem „można wszystko, byle był dupochron”. A formacja dziś rządząca, wyglądająca jakby się broniła, nie chce (chyba) aktywnie wykorzystać tzw. formuły Radbrucha: mówi ona, że jeśli norma prawna w drastyczny sposób łamie podstawowe normy moralne, to nie obowiązuje (łac. lex iniustissima non est lex), bo taka norma nie dostępuje godności bycia prawem, może być odrzucona i tym samym obywatele nie mają obowiązku jej przestrzegania, zaś administracja państwowa i sądownictwo jej stosowania (patrz: Pedia). Więcej: to ustępująca formacja zaczyna tę formułę stosować wobec poczynań nowej formacji.

To oznacza, że „matnia rzymska” zyskuje przewagę w grze: państwo PRAWNE (państwo przepisów) dociska do ściany państwo PRAWA (państwo norm i przykazań).

Niestety: patrząc w Konstytucję widzimy, że mocniejsze argumenty (art. 2) ma formacja „transformatorów”. Dlatego pora jest najwyższa, by zająć się Konstytucją: niby tego chcą wszyscy, niby o Konstytucję poszło w roku 2015, ale…

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka