Jan Herman Jan Herman
980
BLOG

Europa się pruje

Jan Herman Jan Herman Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 10

Próba „zmiany taktycznej” na mało ważnym stanowisku „kapitana reprezentacji” europejskiej z Helgi na Żigolo – jest żałosna. Mógł się na nią porwać jedynie Duży Facet z Czupryną. Co akurat nienajlepiej świadczy również o kondycji tej zwyrodniałej „zamorskiej kolonii europejskiej”. 

No, poprzednie zdanie było gęste, więc wyjaśnijmy:

1. Pra-Europa – to proces przeistaczania konceptu Symmachii różnorodnych suwerennych samorządów helleńskich w koncept Garnizonii (sieć drenujących faktorii chroniona przez sieć fortów), zakończony chrześcijańską próbą „uniwersalizmu” wnoszącego do tej pączkującej cywilizacji doświadczenia bliskowschodnie, orientalne i egipskie;

2. Druga odsłona Pra-Europy – to wyparcie teokracji chrześcijańskiej przez teutońską koncepcję Rzeszy (Reich), czyli „symmachię” miriady „grafschaftów”, samorządów miejskich, biskupstw, opactw, pojedynczych majątków „zamkowych” pod wodzą obieralnego Kaisera, która jednak (neo-symmachia) nie zdeptała papiestwa, a nawet doznała Canossy;

3. Trzecia odsłona europejska – to dzieło wspomnianej zwyrodniałej „zamorskiej kolonii europejskiej”, która ma w genach intrygę i łupiestwo, i choć konsekwentnie przywołuje zawołania francuskiej symboliki wolnościowej i republikańskiej – jest w rzeczywistości cyniczną reprodukcją rzymskiej Garnizonii;

Unia Europejska jest – podkreślmy – projektem do spodu amerykańskim: zamorska Garnizonia okupacyjna, dbając o pozory demokratyzmu (tak jak o nie dba u siebie, za wielką wodą), poustawiała Europę wedle sztancy opracowanej przez nazistę, cynicznego specjalistę prawa międzynarodowego, który „za Hitlera” budował koncepcję Wielkich Niemiec dominujących nad rozmemłanym kontynentem aryjskiej Germanii i Brytanii oraz mnie aryjskiej Iberii, Italii, Skandii, nie mówiąc o „podludzkiej” Bałkanii i Slavii.

Tego faceta wychowanego w Moguncji pamiętającej doświadczenia rzymskiego Mogontiacum, wyłowiono z nazistowskiego aparatu w powojennej „nierazbierisze” podobnie jak fachowców od fizyki, chemii, finansów, itp. Wymazano mu z profesorskiego życiorysu wszelkie publikacje serwilistyczne wobec „Führungschaft”(niby profesor, a nic nie pisał, choć zdążył wygłosić Motivationsrede w Rostocku, w styczniu 1939) i postawiono w roli „redaktora naczelnego” Traktatów Rzymskich. Po czym wprowadzono je „siłami sześciu-demokracji”, pośród zwodniczych pień o Robercie Schumanie, Jeanie Monnecie, Alcide de Gasperim i podobnych ideowych „ojcach zjednoczenia-integracji”.

Formalno-prawna konstrukcja „fenomenu politycznego” Unii Europejskiej jest hybrydowa. Istotą praktycyzmu europejskiego jest pokrętna udawanka, że procesy decyzyjne (i budżetowe) dokonują się tam na mocy uzgodnień rozdemokratyzowanego tygla, gdy tymczasem wszelkie procedury dokonują się tam wedle gabinetowych „uśrednień”, przy czym kilkudziesięciu „sprawdzonych” biurokratów, a nawet przywódcy państw członkowskich – mają tam zdecydowanie więcej do powiedzenia niż kilkuset euro-posłów wybieranych w powszechnych głosowaniach. Zbłąkany Lud, Zblokowany Aparat, Niejasna Myśl – zamiast znanego Ein Volk, ein Reich, ein Fuhrer.

Nic dziwnego, że niemal od początku „przywództwo” europejskie objęli politycy niemieccy, francuscy, brytyjscy i włoscy, urzeczeni „amerykańskością”.

Gdyby sięgnąć jeszcze głębiej w Historię, do czasów sprzed I Wojny. „Mój” Czytelnik wie, że w moich oczach „wywoływaczem” Pierwszej Wojny są „rodzinne” spotkania wakacyjne skoligaconych dynastii „wiktoriańskich”, które odbywały się w duńskim Fredensborg: przez tę królewską posiadłość przewijały się setki „krewniaków” panujących w ponad połowie kontynentu, przy czym nieletnia młodzież harcowała, damy plotkowały, a dżentelmeni spiskowali.

Ostatecznie uznano, że należy położyć kres habsburskiemu projektowi Heiliges Römisches Reich Deutscher Nation, które obrasta w Kriegsmarine zagrażające Flocie Królewskiej (i w konsekwencji koloniom zaprzyjaźnionych dynastii), przy okazji warto utrzeć nosa krewniakowi Wilhelmowi II, który jako „jakiś nie-nasz” nie uczestniczył w grach i zabawach fredensborskich, a do tego ostatecznie zawładnąć Bałkanami i Iberią.

Plan znakomity, tyle że zwariowany Wilhelm wymyślił Lenina i wstawił go w politycznie niepewny Petersburg, co spowodowało katastrofę:

1. Po I Wojnie dynastia brytyjska ostała się jako jedyna z wielkich europejskich: zniknęli Habsburgowie, Wilhelma ścigano na mocy traktatów, a sojuszniczych Romanowów leninowcy wymordowali, wcześniej wydziedziczywszy, zaś iberyjscy Burbonowie zostali „naruszeni” przez reżim Francisco Paulino Hermenegildo Teódulo Franco y Bahamonde Salgado Pardo;

2. USA „z niechęcią” zaangażowały się w tę wojnę, kiedy – finansujący wszystkich Europejczyków „jak leci” – biznes amerykański zechciał zdyskontować swoje „ofiary wojenne”: wtedy pod pozorem wsparcia Brytanii w reparacjach wobec Niemiec (Prus) Amerykanie odbudowali gospodarkę niemiecką zasilając ją fuzjami finansowymi i patentowymi;

3. Utracone „niechcący” nadzieje dynastii fredensborskich na zagospodarowanie przestrzeni rosyjskiej po Pacyfik i Azję Centralną – Amerykanie zdyskontowali popychając Niemcy przeciw Bolszewii, ale wcześniej popchnęli swojego pupila do „chwilowej zmiany priorytetów”, czyli do ataku na Galię i Brytanię (była specjalna „dyplomacja” w tej sprawie);

Wracamy do sytuacji po II Wojnie: Ameryka kładzie łapę na „swoich” fuzjach niemieckich, drenuje kadry naukowe, uruchamia Plan Marshalla (plan generujący zobowiązania Europy), przekabaca Brytyjczyka Churchilla wkładając mu w usta „Mowę w Fulton”, powołuje NATO (i kilkadziesiąt „fortów” takich jak Ramstein), wmawiając światu, że to akurat „Stalin” jest łapczywy i agresywny.

„Zastosowanie” Waltera Hallsteina, zdeklarowanego nazisty prezentowanego teraz jako niemal dysydenta hitleryzmu i szanowanego profesora – okazało się strzałem w dwunastkę. Oto dwunastka: Paul-Henri Spaak i J. Ch. Snoy et d’Oppuers, Christian Pineau i Maurice Faure, Joseph Luns i J. Linthorst Homan, Joseph Bech i Lambert Schaus, Konrad Adenauer i Walter Hallstein, Antonio Segni i Gaetano Martino. Kto ciekawy – niech zajrzy w prawdziwe, nie podrasowane biografie tego towarzystwa. Każdego mieli Amerykanie w swoich „rejestrach”.

Zupełnie prywatnie sądzę, że Amerykanie przedobrzyli traktując Europę jako swoją kolonię. Wkręcali Europę w rozmaite swoje gierki (ta iracka czy bałkańska – to elementy długiej serii intryg) – aż się obudziła „opcja antyniemiecka”.

Zamiast posłuchać o co tej „opcji” chodzi – Helga poszła w zaparte, nawet jeśli odkryła, że nawet ją Amerykanie inwigilują w najintymniejszych rozmowach i działaniach. Ma być po teutońsku – czyli, w tłumaczeniu, po naszemu – trzymała się tego pomysłu.

I nie utrzymała. Amerykanie coraz wyraźniej stawiają na Francuza, ozdobią do zawołaniami o Statui Wolności i podobnych sentymentach. Niemcy sprowadzone zostaną do roli solidnego wykonawcy. Byle nie wymyśliły – wzorem Brytyjczyków – swojego Deutsch-aussu.

Zauważmy, że chłodno-niemiecka jest już Brytania, Polska, Hiszpania, Bałkany, pozostali wyczekują, Włochy przechodzą na "socjalizm". Osią niezgody – udawaną, bo chodzi o coś poważniejszego – jest rurociąg rosyjski. Gerhard Fritz Kurt Schröder na służbie Gazpromu – to rzecz równie nie do przyjęcia, jak niemiecki prezent dla Piotra Wielkiego w postaci Bursztynowej Komnaty. Niemcy już mogą wyłącznie przeszkadzać Chinom w dotarciu lądowym do Brytanii – i Amerykanie to wiedzą, więc traktują swojego teutońskiego podopiecznego z przymrużeniem oka, bo już dawno „odkuli się” w sprawie swoich inwestycji w Europę z okresu międzywojennego.

Skoro zaś Niemcy wracają w oczach kontynentu do roli zwariowanego inwalidy imieniem Friedrich Wilhelm Albert Victor, Prinz von Preußen – to ktoś się znajdzie, kto chętnie utrze im nosa. Może niekoniecznie laluś z Paryża…


Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka