Krzysztof Edward Mazowski Krzysztof Edward Mazowski
162
BLOG

Szwedzkie marzenie o drewnianym domu

Krzysztof Edward Mazowski Krzysztof Edward Mazowski Społeczeństwo Obserwuj notkę 1
Mówi się, że większość Szwedów marzy tak naprawdę tylko o jednym - aby móc spędza czas w swoim domku, z dala od ludzi, ale za to blisko lasu i wody. A domek to konieczne "czerwona drewniana chata z białymi narożnikami".

Szacuje się zresztą, że 60% Szwedów mieszka w domach jednorodzinnych. Jeżeli do tego dodamy 15-20% osób, które posiadają domki letniskowe to otrzymamy obraz Szwecji cichej, lokalnej, bliskiej przyrody... I chyba nawet szczęśliwej na swój szwedzki sposób!

Szwecja do niedawna była jeszcze społeczeństwem rolniczym, a w każdym razie prowincjonalnym, czy może nawet nieco zaściankowym, z drobnym przemysłem rozrzuconym po całym kraju. Wszyscy poza miastami mieszkali i mieszkają tu podobnie. Ci, którzy wyprowadzili się do miast marzą, aby mieszkać tak, jak kiedyś i kiedy tylko się dorobią, kupuje sobie domek letniskowy wyglądający podobnie jak chata ich rodziców czy dziadków.

Tu nie burzy się starych drewnianych domów, tak jak w Polsce, gdzie wstydem jest mieszkanie w chacie ojca i zamiast tego trzeba sobie zbudować betonowy bunkier, który ma jak najbardziej różnić się od tego, co pamięta się z dzieciństwa. Tu jest odwrotnie. Tu odnawia się z pietyzmem stare domy, kupując autentyczne wyposażenie z rozbiórek, jeżeli już coś trzeba było rozebrać. Tu wstawia się z powrotem kaflowe piece do odrestaurowanych chat dziadków, w których w latach 50-tych założono elektryczne ogrzewanie. Tu remontuje się kuchnie opalane drewnem, aby gotować na nich jedzenie. W skrajnych przypadkach wyłącza się nawet całkowicie elektryczność i oświetla wnętrze lampą naftową. Zdarzają się bowiem w tym kraju osoby alergiczne... na elektryczność! No i do tego ekologiczne toalety „mulltoa” i woda, oczywiście z własnej studni!

Nadszedł też czas zrywania z zewnętrznych ścian domów azbestowych płytek, przypominających tynk i pokazywania, że dom jest drewniany! Prawdziwy dom musi być przecież drewniany i najchętniej czerwony. Wszystkie domy na szwedzkiej prowincji nie są czerwone, ale prawie wszystkie. Czerwone stodoły, czerwone szopy, czerwone domy mieszkalne, a tylko czasem trafi się żółty lub biały dom. Jeżeli minie się dom pomalowany na niebiesko lub zielono, to znaczy, ze zobaczyło się coś szczególnego.

Już w XVI wieku zaczęto wytwarzać specjalną szlamową czerwona farbą. Na początku stosowano ją z powodów czysto estetycznych, ale w XVIII wieku ważniejsze stały się właściwości konserwacyjne tej farby. Pomalowane taką farbą drewniane domy trzymały się lepiej i oszczędzały tym samym drewno budowlane, co z kolei oszczędzało lasy.

Czerwony pigment wytwarzany był z tlenku żelaza z kopalni miedzi w Falu w Dalarna. Barwnik był gotowany z siarczanem żelaza, mąką i wodą. Do tego dodaje się nieco oleju lnianego, który jest tani i łatwy do gotowania i nie zawiera żadnych niebezpiecznych rozpuszczalników. Jeżeli jednak czerwony dom odbija światło to znaczy, że został pomalowany farbą olejną.

Okna i narożniki oraz werandę powinno się jednak malować białą farbą olejną, taką prawdziwą, która jest znacznie droższa. Jeżeli kogoś było stać na pomalowanie całego domu farbą olejną to w przeszłości oznaczało, że był bogaty. Dwory malowano np. bardzo często żółtą lub zieloną farbą olejną.

Dach prawdziwej szwedzkiej chaty powinien być pokryty czerwoną, wypalaną z gliny dachówką. W takim domu można już spokojnie zamieszkać i poświecić resztą życia na dokonywanie drobnych reparacji i większych ulepszeń, a także na strzyżenie trawy raz w tygodniu i przycinanie żywopłotu. Na drewnianej sofie w kuchni znajdziemy przeważnie leniwego kota, który przygląda się spod zmrużonych kocich oczu jak jego szwedzcy właściciele spożywają rano czarną kawę z kanelową bułeczką przy drewnianym stole i słuchają czwartego - lokalnego programu szwedzkiego radia zanim udadzą się do pracy w pobliskim miasteczku, albo na pole. Taka właśnie jest prawdziwa Szwecja.

PS

A może była taka do niedawna? Jeszcze w latach 80-tych? Bo teraz coraz więcej ludzi ucieka do miast, a prowincja wyludnia się niebezpiecznie… Całe wioski i miasteczka pustoszeją i straszą opuszczonymi, walącymi się domami. Młodzi uciekają bo na prowincji nie ma pracy. Zostają tu emeryci. Jedyna nadzieja, że część starych domów wykupują ludzie z miast, traktując je jako domki letniskowe…


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo