Grim Sfirkow Grim Sfirkow
312
BLOG

Paweł Zyzak - człowiek sukcesu

Grim Sfirkow Grim Sfirkow Polityka Obserwuj notkę 55

Jako historyk z wykształcenia śledzę doniesienia prasowe na temat badań historycznych nie tylko z mojego średniowiecznego poletka, ale także na temat innych epok. I jak żyję nie pamiętam, aby o czyjejś pracy magisterskiej pisała prasa, nie mówiąc już o tym, by wywołała taką burzę polityczną. Nie pamiętam też, żeby doktor recenzował czyjąś pracę magisterską na łamach prasy codziennej. To jest miara sukcesu magistra Pawła Zyzaka.

Na ten sukces złożyły się trzy czynniki. Pierwszy znich, to temat pracy. Zyzak wziął się za temat leżący od lat odłogiem, którego nikt z uznanych historyków nie chciał ruszyć. Drugi składnik sukcesu, to mrówcza praca autora. Praca opiera się na mnóstwie źródeł, przeczytał o Wałęsie naprawdę wszystko, co się dało, szczególnie wszystko to, co sam Wałęsa mówił na swój temat. Autor podjął niemały trud weryfikacji jego slów. Komu chciało by się jeździć po tych wszystkich pipidówkach, w których mieszkał i pracował Wałęsa i wypytywać jego dawnych znajomych, sąsiadów, współpracowników, jak to było naprawdę? Zyzakowi się chciało! Trzeci składnik sukcesu, to promotor. Prof. Andrzej Nowak, właściciel wydawnictwa "Arcana", to człowiek który specjalizuje się w podejmowaniu kontrowersyjnych tematów. Dziwne, że do tej pory inne publikacje "Arcanów" przechodziły bez echa. Mam nawet wrażenie, że unika się wymieniania nazwy wydawnictwa w przekaźnikach. Red. Kuba Strzyczkowski, którego poza tym bardzo szanuję, w czasie audycji o książce Zyzaka ani razu nie wymienił nazwy wydawnictwa, mówiąc tylko "prywatne wydawnictwo".

Czwarty składnik sukcesu przyszedł sam - klaka prasowa, która przeszła pewnie najśmielsze oczekiwania zarówno autora jak i wydawcy. Wstrząs, jaki wywołała ta publikacja jest trudny do zrozumienia. Książki jeszcze nie skończyłem, ale żeby była jakoś straszliwie stronnicza - tego nie zauważyłem. Raczej jest beznamiętna, autor po prostu przytacza fakty, jakie zebrał, nie starając się ani bohatera bronić, ani usprawiedliwiać, ani potępiać, a raczej zrozumieć. To że fakty mówią przeciw Wałęsie, że pokazują go jako cwaniaczka ze wsi, prostaka, który nieustannie kłamie na swój temat - to nie wina Zyzaka. Takie podejście jest dla ludzi zaangażowanych emocjonalnie, dla których Wałęsa jest częścią ich życiorysu nie do przyjęcia. Nie mogą się zgodzić na to, by przyznać, jak napisał w zakończeniu Zyzak, że Wałęsa jest ucieleśnieniem postaci literackiej Nikodema Dyzmy. Że jakiś tam Zyzak pokazuje im czarno na białym kim było ich bożyszcze.

Moim zdaniem praca Zyzaka jest bardzo dobra jak na pracę magisterską. To, że  praca ta wywołała kontrolę ministerialną na UJ uważam za pomyłkę. Takich kontroli nie wywołuje powszechna praktyka pisania prac zaliczeniowych na zamówienie, a  teraz wystarczyła do tego jedna (!) praca politycznie niepoprawna. Czy my żyjemy w PRL? Co na to studenci? Co na to kadra? Czy obudzą się dopiero, jak im ktoś zafunduje drugi marzec 68 roku?

Jeśli chodzi o zarzuty doktora Gontarczyka, to już to, że napisał na temat tej pracy recenzję, pokazuje, że jest coś warta. Zresztą sam Gontarczyk przyznał w niej, że Zyzak przedstawił wiele faktów zapomnianych, albo zupełnie nowych. Zarzuty jakie stawia pracy Zyzaka Gontarczyk są przeważnie słuszne. Ale ludzie, to jest praca magisterska! To pisał student! Wiadomo, że musiał zrobić błędy, bo inaczej byłby już profesorem. Zresztą profesorowie tez robią błędy i się nawzajem recenzują, nie raz bardzo ostro.

Gontarczyk zarzucił Zyzakowi, że zbyt pochopnie zaufał "oral history". Tyle, że mamy tu do czynienia z nieco innym przypadkiem. Mamy dwie "historie mówione" (zostańmy przy polskim terminie, thanks God, we are Polish), jedna Wałęsy, druga - świadków. Nie ma innej drogi weryfikacji tego, co opowiada były prezydent, niż skonfrontowanie tych dwóch wersji. Odrzucenie więc relacji, albo poddanie ich większej krytyce, niż słowów bohatera, oznacza przyjęcie stanowiska Lecha Wałęsy, które także przynależy do historii mówionej, a nie udokumentowanej. Największa wartość pracy Zyzaka polega właśnie na próbie weryfikacji słów Wałęsy, kofrontowanie tych słów z jego innymi wypowiedziami (czasem sprzecznymi), demaskowanie technik autoprezentacyjnych, jakie stosował Wałęsa. Stąd na przykład owe "sikanie do chrzcielnicy", które tak zbulwersowało niektórych. Zainteresowanie poczynaniami młodego Wałęsy w sferze kościelnej biorą się z samych jego słów. Twierdził on, że pochodził z pobożnej rodziny, że codziennie odmawiali w domu modlitwy, prócz chodzenia do kościoła. Tymczasem świadkowie twierdzą, że było wręcz odwrotnie, że Wałęsów widziano bardzo rzadko w kościele, a wręcz zdażyło się młodemu Wałęsie owo bluźniercze zachowanie. Regularnie zaczął chodzić do kościoła dopiero w Gdańsku. Prawda, że nie pasuje to do mówcy z Matką Boską w klapie, który napisał sobie w opisie na Gadu- gadu " witamy się Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus" ? Stąd i pewnie furia samego Wałęsy.

Uważam też, że Gontarczyk w recenzji pominął jeszcze jedną wartość pracy Zyzaka. Nie dywagując na temat czy przytoczone relacje są prawdziwe (tj czy rozmówcy autora mówili prawdę) i czy autor zachował właściwy krytycyzm, jego praca jest pierwszorzędnym materiałem dla dociekań nad zmianą odbioru postaci Wałęsy w polskim społeczeństwie. Jak to się stało, że ludowy bohater, Ilia Muromiec obalający skokiem przez płot Żmija - Komunę, zmienił się w obiegowej opinii w kapusia podwiezionego na strajk do stoczni milicyjną motorówką? To przecież pierwszorzędne pytanie, bez odpowiedzi na które nie można zrozumieć przemian zachodzących w Polsce przez ostatnie 20 lat.

Na koniec chciałbym poczynić uwagi natury finansowej. Mam nadzieję, że na wydaniu tej książki autor zarobi godziwe pieniądze. Niestety, w historycznej branży nie jest bynajmnie oczywiste. Mój kolega także wydał swoją magisterkę (spytam go przy okazji, czy nie żałuje, że napisał na tak mało kontrowersyjny temat) na warunkach, że otrzyma od wydawnictwa 700 PLN (słownie siedemset, z wydanie dwustustronicowej pracy, z pełnym aparatem naukowym, do napisania której trzeba było znać co najmniej dwa obce języki) + 2% z ceny sprzedanego egzemplarza. Nakład - 300 egzemplarzy, cena ok 30 PLN. Nota bene, mój kolga sam wystarał się o dofinansowanie z Komitetu Badań Naukowych w wysokości 5000 PLN. Ale to nie koniec. Kiedy już wszystko było przyklepane, dostał maila z wydawnictwa, że jest problem, bo sobie zażyczył za dużo zdjęć. W związku z tym nei dostanie tych 700 PLN i jeszcze sam zrobi indeks osób (wydawnictwo wzięlo to początkowona siebie). Mój kolega psotanowił zawalczyc o swoje, w sumie małe pieniądze i zasugerował delikatnie, że mu się taki układ nei podoba i że może się wycofać z umowy. Ujął to mniej więcej tak "i wam i mi przecież zalezy na tym, by tę prace wydać". Odpowiedzią były trzy dni ciszy. Potem odezwał się do niego promotor (nikt z wydawnictwa) i napisał mu, że "trochę przesadził". Potem odezwał się kierownik zakładu (już pominę jaki to zakład, na jakim uniwersytecie, nazwiska tych koryfeuszy nauki co tak dbają o swoich podopiecznych też pozostawię w cieniu) i oświadczył, że "nikt jeszcze się na wydziale tak chamsko nie zachował!". Mój kolega położył uszy po sobie i wydał to na takich warunkach, jakie mu dawali - bo chciał zrobić doktorat. Mam więc nadzieję, że Zyzak wyszedl lepiej finansowo na wydaniu swojej pracy, niż mój przyjaciel.

Popieram prawo własności, JOW, niskie podatki, przejrzyste prawo, karanie przestępców. Jestem przeciw uchwalaniu prawa, którego nikt nie będzie przestrzegał (poza frajerami). Nie mam nic przeciw skandynawskiemu modelowi państwa, o ile jego wprowadzanie rozpocznie się od przywrócenia monarchii.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka