O pieniądzach, rozłamowcach i niezależnych naukowcach

Powiem nieskromnie, acz bez satysfakcji - znowu miałem rację. W poprzednich wpisach opisałem w punktach plan Marka Migalskiego, ojroposła, który to plan wszedł właśnie w 4 fazę - budowę prawicy oświeconej. W komentarzu zaś do bloga MM wysnułem prywatną teorię laika, że tzw. liberałowie nie chcieli odejść z PIS, lecz przejąć tę partię ze względu na pieniądze - otóż jako nowa organizacja nie dostaliby złamanej złotówki z budżetu, gdy tymczasem PIS cieszy się całkiem przyzwoitą dotacją. Przejmując więc nazwę i struktury, przejęliby miliony, nawet z Panem Prezesem Kaczyńskim jako - powiedzmy - Przewodniczącym Honorowym (słynne Poncyliuszowe - ciekawe, że wszyscy dodają po tym nazwisku Piłat - wysłanie/zesłanie JK do Sulejówka).

Otóż dzisiaj pani JK-R lekko się sypnęła co do tej drugiej intencji, zarzucając rządowi całkiem na poważnie, iż państwową dotacją usypia opozycję. W domyśle - dotację trzeba zlikwidować, by Polska miała lepszą opozycję (przekaz oficjalny), a ja mniejszą konkurencję (przekaz domyślny). Chciałoby się powiedzieć "wyszło szydło z worka", ale w tym kontekście brzmiałoby mocno dwuznacznie.

Przy okazji dzisiejszych wydarzeń został poproszony o komentarz pan prof. (a jakże) Radosław Markowski, politolog (niezależni dziennikarze zawsze wiedzą, do kogo zadzwonić). Otóż wg jego opinii, czysto zawodowej ma się rozumieć, nastąpił podział na prawicę talibańską (PIS) i konserwatywną (PIS-light), przy czym ta pierwsza jest absolutnie schyłkowa, druga zaś rozwojowa. Nie wiem, jak pan profesor zamierza pogodzić konserwatyzm z poparciem dla in vitro (JK-R), ale - jak mawia nasz umiłowany pan premier - jestem tylko prostym magistrem.

Wiem za to, że gdyby tak wszyscy światli profesorowie i rzetelni dziennikarze zechcieli dobrowolnie się zlustrować, jako akt oczyszczenia i dobrej woli po prostu, a następnie otwarcie powiedzieć, kogo reprezentują zamiast kryć się za pozorem naukowego czy redakcyjnego obiektywizmu, to byłoby uczciwiej.