W związku z ekspresowym przegłosowaniem zmian w Regulaminie Sejmu czyli obniżenia - za złe zachowanie - diety poselskiej pojawiły się głosy krytyki.
Że to, że tamto. Że poselska emanacja suwerena nie może odbiegać od desygnatu, dawać fałszywego obrazu bliźniego swego i pozować na elity bąk tonu; i to dlatego ten rzekomy zanik standardów.
Wiadomo, wszystkie zmiany w narodowej konserwie źle się przyjmują. Ale spójrzmy na zmiany pozytywnie.
Np. takiej posłance Pawłowiczównej nie zaszkodziłoby obniżenie diety fastfoodowej na niskokaloryczną.
W związku z tym pokuśmy się i nadajmy zagadnieniu rys historyczny ale skierowany na ulubioną, figlarną posłankę znaną już z poprzedniej kadencji i ze skłonności do epatowania swą dietą.
Pisał swego czasu Wasz sługa jako kronikarz ubiegłej jak sen jaki złoty kadencji:
Społeczno-medialna kontrola nad parlamentarzystami przynosi skutki! Odważny krok posłanki.
Pani posłanka Pawłowicz w ramach dalszych postępów jawności życia publicznego zdecydowała się na śmiały krok i od poprzedniej kadencji zaspokaja się konsumpcyjnie jedząc na sali sejmowej.
W ten sposób jako bodaj pierwsza odważyła się na ujawnienie swej wysokokalorycznej diety poselskiej.
Niejednokrotnie zachęcała posłów innych ugrupowań do stosowania tych samych standardów i kroków oraz jednocześnie przestrzegała ich a także zasad savoir-vivre w ten sposób, że mową wprost i częściowo wiązaną rzucała wiązki pod adresem posłów napominając ich w kulturalny jak na siebie sposób by nie jedli z otwartymi ustami.
Na koniec, nie chciała jakoby po sobie posprzątać. Poseł Andrzej Rozenek (...) złośliwie zaapelował, by po konsumpcji posłanka "wyniosła z sali posiedzeń brudne naczynia i sztućce" niezwłocznie i to - jak mniemam - bez reasumpcji.
Bezskutecznie!
Oczywistym jest, że posłanka zostawiła swe resztki w celu zbadania wysokości jej diety poselskiej przez odpowiednie służby (medyczne) na zawartość cholesterolu, cukru i in. szkodliwych dla niej substancji w intencji – właśnie ! – tej diety zdrowego obniżenia profilaktycznie .
Blisko 40 - milionowy naród musi być stać na badania swych wybrańców. Muszą się znaleźć środki w budżecie na zbadanie diet poselskich a nawet stolca poselskiego na wzór tego średniowiecznego, książęcego.
Badanie zdrowia psychicznego jest mniej konieczne gdyż uszczerbki zaczynają się już same ujawniać gdzieś w połowie drugiej kadencji...
P.S. Jeżeli wysokie standardy narzucone przez posłankę upowszechnią się będzie koniecznym aby zgodnie z naturalnym rozwojem wypadków wydzielić we Wysokiej Izbie wzorem peerelowskich restauracji dyskretny "Sejmowy Kącik Bezalkoholowy" dla posłów - Anonimowych Abstynentów.