Ludziska rozmaite rzeczy wymyślają, aby uznać ich za oryginały, aby natłuc kasę oraz aby być sławnymi gwiazdami lub przynajmniej sławnawymi gwiazdkami.
Ludziska rozmaite rzeczy wymyślają, aby uznać ich za oryginały, aby natłuc kasę oraz aby być sławnymi gwiazdami lub przynajmniej sławnawymi gwiazdkami. Na portalu http://shipoffools.com/kitschmas można ujrzeć szereg wyrobów inteligencji homo sapiens, które mogą zaszokować co bardziej wyrafinowanego etyka, wrażliwego obywatela a nawet przeciętną łajzę pospolitą.
Wytwory mózgu nazwano Kitschmas (bożonarodzeniowy kicz; nawiązanie do najmodniejszego języka - christmas kitsch). Jednak tylko niektóre z nich można łagodnie nazwać kiczami.
Poduszeczka do igieł (dla koneserów krawiectwa oraz dla hobbystów) w kształcie świętego Sebastiana. Gdyby nie pudełko z nazwą, to pewnie nie każdy zorientowałby się kogo miękka figurka przedstawia. Nie każdy musi wiedzieć, że St. przed imieniem to święty (po angielsku). Dla Polaka może być "stary Sebcio".
Ileż to już widzieliśmy gier planszowych opartych na przeróżnych fabułach? Ale tutaj niecodzienni zawodnicy - tekturowi kardynałowie, którzy walczą o godność papieża. Ponieważ w grze rozważane są teologiczne problemy, przeto taka zabawa mogłaby zachęcać młodzież (zwłaszcza męską) do studiów w tym kierunku, zwłaszcza jeśli wzmocnione jest to powołaniem.
Klasycznym kiczem jest figurka Jezusa na motocyklu (modnie orurowanym), z cierniową koroną i peleryną rozwianą od pędu jednośladu. Śladu takiej tandety nie powinniśmy znaleźć w kulturalnym domu. Zalatuje jeleniem na rykowisku.
Jeśli pamiętamy specjalne książki z filmów o szpiegach, które zawierały skrytki na mniej lub bardziej podejrzane materiały, to jeden krok, aby materiały te zamienić na piersiówkę z wyskokową cieczą (choćby Soplicą) i nazwę Biblia wytłoczyć na twardej okładce zastępując "Pana Tadeusza" (lub inne tytuły wszak już znane w opisanej postaci dość dowcipnego wyrobu). W przypadku Biblii można się spierać, czy żart góruje nad niesmakiem.
A co powiemy na flakon wody kolońskiej poświęconej (tym razem jednak w znaczeniu "dedykowanej") Piusowi IX? Na etykiecie jest przedstawiony wizerunek tego papieża w formie kopii monety. Chyba nie jest to profanacja, skoro papieże często byli wybijani (a dokładniej - ich twarzowe imaże) na monetach lub rytowani na znaczkach pocztowych. Nas, Polaków, raczej to (także zawartość) nie zwala z nóg, bowiem od lat jesteśmy stopniowo przyzwyczajani do oklejania bardziej kontrowersyjnych alkoholowych cieczy, niż perfumy czy tylko wody kolońskie (u nas trąca to raczej wodami… ognistymi).
Dla harcerzy, czy innych skautów, może być przydatny koszerny kompas z podwójnie trójkątną gwiazdą i z nazwą Jerusalem (Jerozolima).
Toster wytwarzający tosty z przypieczonym obrysem Matki Boskiej może wydać się niesmaczny i to także w przenośni.
Niektóre z powyższych pomysłów są znane duchownym znającym się na żartach - zapewne wielu z nich ma opisane gadżety albo im podobne. W końcu ich życie to nie tylko modły czy umartwiania się.
Jeśli komuś surowa i zbyt chłodna wydaje się urna z prochami bliskiej osoby, to może sobie kupić pluszowego misia, a dokładniej - jego kosmatą powłokę (otulinę). W samotne chwile można przytulić się do takiego nadzianego (sproszkowanym ciałem) misia ułożonego na ulubionym jaśku czcigodnej a niezapomnianej osoby. Raczej szokujące niźli tandetne.
Od wielu lat modnawe są plastykowe figurki Najświętszej Marii Panny. Pewien wynalazca zmodernizował pomysł i zamiast świeconej wody o objętości ok. 512 mililitrów, można tam gromadzić dane o pojemności rzędu 512 MB, bowiem jest to… pamięć USB w kształcie figurki NMP. Po podłączeniu do komputera włącza się czerwona dioda jako… serce. To pogranicze tolerancji osób religijnych? A może dla księży miłujących także komputery to użyteczny przedmiot i "do przyjęcia"?
Opisane wyroby to kicze, bezguścia i tandetki kosztujące od kilkunastu do dwustu złotych.
Jednak kolorowa kopia obrazu Matki Boskiej z Dzieciątkiem umieszczona na... stringach to już jednak obraza. To wręcz profanacja na całego i to niezależnie od zadrukowanej strony (lewa/prawa, tył/przód). Tu mamy totalny upadek dobrego wychowania. Tylko krok od eskalowania szkaradnego pomysłu w kierunku papierów (jednak nie wartościowych!). Jeśli
nie można sprzedawać majtek uszytych z flag czy bander (za co w wielu krajach grozi ciąganie po sądach), to podobne restrykcje powinny dotykać (a nawet natarczywie szarpać) wszelkiego rodzaju profanów religijnych symboli i wizerunków świętych.
Za podobne świętokradztwa, ale w cieniu innych świątyń, ciąganie po wspomnianych budynkach byłoby zaledwie przygodą, bowiem tam w rachubę wchodzi mało subtelne ciąganie sznurowo-szyjne. Skoro o majtkach - jedynie marynarscy majtkowie z drewnianych żaglowców doświadczali (prze)ciągania pod kilem, co zwykle nie kończyło się szczęśliwie.
Na kartach kalendarza ściennego www.cofanifunebri.com/2008-calendar.htm w dość frywolnych a rozchełstanych (do pępka) kreacjach (z odrobiną wszakże zadumy) zaprezentowano kwiat młodzieży damskiej, która ma jeszcze nieco czasu (memento mori) na wypełnienie sobą finalnego a funeralnego mebla. I pewnie tym należy tłumaczyć fakt
paradowania na jego tle. Dość skromne zdjęcia jak na 2008 rok, jednak córki tych pań za ćwierć wieku będą śmielsze w obcowaniu z wiekiem takiego drewnianego kontenera, po prostu - z wiekiem im to przyjdzie. Po wielu latach (jako bardziej wiekowe damy) na zawsze odejdą śladem swych mam. Do wnętrza (w ramach wystroju) mogą zabrać swoje
wypłowiałe kalendarzowe reklamówki, kiedy (jak to się mawia w nieeleganckim świecie) uderzą w (jednak nie ścienny) kalendarz.
Pewnie osoby pracujące w funeralnej branży są otrzaskane z takimi reklamami podobnie jak są otrzaskane wieka omawianych mebli przez rozkapryszonych klientów smutnych salonów, ale na pozostałych (przy życiu) obywatelach nie robi to pozytywnego wrażenia.
Cóż za brak dobrego smaku…