17 stycznia 2007 "Fakt" i "Dziennik" informują o planowanym ślubie syna premiera oraz studentki.
Cytuję w kolejności wybrane zdania -
Syn premiera stanie na ślubnym kobiercu. Premier szykuje się na wesele. Ślub planuje syn Donalda Tuska, Michał. Jego wybranką jest śliczna studentka Akademii Medycznej w Gdańsku - Ania Lew. Swoją narzeczoną Anię Michał pokazał światu w październiku.
Owszem, gdyby panna Ania nie wychodziła za syna premiera, to pewnie media nie poświęciłyby jej uwagi, jednak czy zauważyłeś, szanowny Czytelniku (a zwłaszcza szanowna Czytelniczko!), że tekst jest wybitnie seksistowski? Albo redakcje są zdominowane przez facetów wraz z ich sposobem myślenia, albo nawet jeśli panie mają wpływ na przekazywane słowo, one same ulegają odwiecznym stereotypom! Media powinny wskazywać właściwe podejście do równości (tu płci), a co zacytowane zdanie (oprócz frazy "Premier szykuje się na wesele"), to utwierdzanie
społeczeństwa w stereotypach.
No bo tak - "syn stanie na ślubnym kobiercu". Sam? Z tatą, czy może jednak z Anią? Jeśli jednak z nią, to powinno być "młodzi staną".
Także "ślub planuje syn Michał". Planuje sam, z całym rządem, z samym tylko premierem, a może z żoną premiera, czyli ze swoją mamą? Ania coś planuje? Nie wiadomo! Nie jest podmiotem ślubnej ceremonii i w dalszym wspólnym
życiu?
A "jego wybranką jest"? Ona jest wybranką, a on nie jest jej wybrankiem? A może on ją wybrał jak jabłko z koszyka bez słowa? Z III zasady Newtona wynika, że akcja jest równa reakcji, zatem obie siły są równe i są skierowane ku sobie (albo od siebie, ale skoro jest to o ślubie a nie o rozwodzie, to pozostańmy przy wariancie "ku"). A siły to obopólne uczucia i dalsze romantyczne plany.
No i "swoją narzeczoną pokazał światu"... Jego świat nieco zna, jej jeszcze nie. Ale brzmi to, jakby konstruktor nowego superauta w końcu ujawnił światu swój najnowszy model bryki (tu miejmy nadzieję, że pierwszej i jednocześnie
ostatniej...).
Dowiadujemy się, że przyszły pan młody "podobno zaczerwienił się jak burak, bo nie jest przyzwyczajony do zwierzeń sercowych", kiedy wyjawił, że chce, aby Anna została jego żoną. I to są media - "podobno", czyli coś ktoś powiedział, ktoś coś usłyszał i wieść idzie w eter... A przecież każda przeciętna młoda osoba, w tym redaktorka (i redaktor), nie jest przyzwyczajona do zwierzeń sercowych przed milionową rzeszą, bo i niby kiedy miałaby się przyzwyczaić - na to potrzeba lat...
Jeśli pani ("panna" to również niezbyt nowoczesny tytuł) Ania pozostanie przy swoim nazwisku, to będzie panią Anną Lew-Tusk, czyli będzie miała dane osobowe "z pazurkiem", trącające lwim kłem (z angielskiego), no powiedzmy - kiełkiem. Jednak nim coś zakiełkuje* (nie licząc płomiennej młodzieńczej miłości), to najpierw wezmą ślub a potem dopiero powiększą stad(ł)o rodzinne - mówi pan Michał. Ania to śliczna łania, choć może także drapieżna lwiczka. Para bryka* i bryka (z oponami firmy Michelin, na cześć pana) jest wskazana w ramach prezentów ślubnych dla tak udanej młodej rodziny! Niech im się szczęści!
Dla równowagi, aby zatrzeć zauważoną nierówność płci, media powinny opisać podobne plany innej pary, kiedy to przeczytamy -
Córka pani minister stanie na ślubnym kobiercu. Minister szykuje się na wesele. Ślub planuje córka pani minister. Jej wybrankiem jest przystojny student politechniki. Swojego narzeczonego szczęśliwa panna pokazała światu w maju.
* - "Pojawiły się plotki, że chcemy się pobrać, bo Ania jest w ciąży, ale to nieprawda. To informacje wyssane z palca" - zaznaczył przyszły pan młody
przyjazny wobec wszystkich sympatycznych ludzi, krytyczny wobec wielu zjawisk
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka