We frapującym artykule "Kolagenowa rozkosz w punkcie G" dziennik.pl (22 stycznia 2008) informuje, że Amerykanki znalazły sposób, by odczuwać większą radość z seksu. Cóż to jest kolagen? Jest to białko proste należące do grupy skleroprotein. Czyżby naturalne (w sprawie) białka już nie wystarczały, miłe panie?! I jakaś aluzja do sklerotyków? Amerykanie wymyślili zastrzyk poprawiający doznania erotyczne - nie ich panie. One po prostu poddadzą się kolejnemu (choć istotnie nietuzinkowemu) wtryskowi. Taki medyczny dizel, który po wręczeniu (sic!) urządzenia na baterie (w ramach wygórowanej ceny), spowoduje cykl wybuchów zakończonych szczytowaniem. Amerykanie są przydatni do zarabiania, a jeśli już ich panie solidniej staną na finansowych podstawach, to "good bye". Podają się zabiegowi powiększania kolagenem punktu G. Ich "napompowana" strefa erogenna staje się większa i bardziej dostępna, dzięki czemu łatwiej ją stymulować. Mimo już powszechnej dostępności, panie będą jeszcze bardziej dostępne? Mało im odwiecznego pompowania, to jeszcze chcą być dodatkowo strefowo napompowane wg najnowszych osiągnięć (pseudo)naukowych? A kto niby ma stymulować? Znowu mobilizacja panów do opusu (dzieła, roboty)? A zamiast obiadu zupa z torebki i hamburger z rogu ulicy? Polki są jednak bardziej tradycyjne - nie potrzebują dodatkowych nakładów (erotyczny zastrzyk kosztuje prawie 2 tys. dolarów i działa tylko przez nieco ponad sto dni) na punkt G i znacznie rzadziej stosują sztuczną żywność; zresztą ogólnie można stwierdzić, że nasze panie preferują naturalne w- oraz nakłady. Wysoka cena ponadto przypomina wszystkim maluczkim, że dla bogaczy bywa nie tylko pogoda, ale również większe punkty G... Dr Matloch, autor opatentowanej terapii, wyjaśnia, że po paru minutach punkt G nie tylko staje się większy, ale również bardziej odstaje... Medyczny wynalazca jest odpowiednim człowiekiem na właściwym miejscu (...punkcie), wszak po niemiecku Loch to jama (tu nawet matczyna), zatem facet zapatrzył się nie tylko w wymieniony obiekt, ale i w przekład nazwiska (Mat/loch) obierając właściwą drogę kariery... Dość często spotkać można osoby o nazwiskach nawiązujących do zajęć lub wydarzeń życiowych; ot, choćby: Biel - amerykańska aktorka (polskiego pochodzenia) reklamująca pastę do zębów, Kiwałow - przekazał mediom wyniki (chyba rzetelnie) wyborów na Ukrainie, Nestor - najdłużej żyjący człowiek, Nogawa - japoński piłkarz grający nad Wisłą, Panzer - rzecznik prasowy sił zbrojnych Izraela. Zresztą wielki niemiecki odkrywca punktu G, to Grafenberg, który również swymi danymi krąży wokół tematu - i hrabiowskimi manierami, i górą/szczytem... W Gdańsku specem od szczytowania (ale komunikacyjnego - podczas godzin szczytu na ulicach miasta) jest pan... Szczyt. Nasza miła dziennikarka Olimpia Górska (podwójne szczyty, w tym egzotyczny) relacjonowała szczyt G8 w 2006. Wokół tematu krążą dane panny o nazwisku Vargova (finalistka turnieju Miss Pępka z Kolczykiem). A na portalu, wśród tekstu, widać reklamę e-lady.pl pt. "Apetyczne nowości". Ni to o paniach, ni to o ladach, ale można dojść do wniosku, że panie wykładają co mają najlepszego na ladę, łącznie z omawianym punktem G w ramach zestawu nazywanego prozaicznie D... A może w adresie jest literówka - zamiast A powinno być O? O, to już wyższy etap znajomości i na pewno apetyczniejszy, co zresztą zapowiedziano w tytule...
przyjazny wobec wszystkich sympatycznych ludzi, krytyczny wobec wielu zjawisk
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka