Prawda, że termin 'pedofil' robi wrażenie i to bardzo negatywne? Odrażający typ! A 'pedofilka'? Czy mamy do czynienia z symetrią ocen? Nie! I co na to feministki?
Zwykle pedofilami są mężczyźni, którzy a to bez zgody nieletnich do nich się przystawiają, a to za ich przyzwoleniem (panienka z filmu "Taksówkarz"), co także jest przestępstwem. I wówczas znakomita większość społeczeństwa wiesza na tych zboczeńcach wszystko co się da, nawet psy, których nie powinno się wieszać (no chyba że na szyjach swych wielbicieli), bo i miłośnicy zwierząt mogą za to dobrać się do skóry!
Problem jednak pojawia się, kiedy to pani (a do tego nauczycielka!) jest oskarżona o całkiem bliskie kontakty z nieletnimi, a do tego z chłopcami (no bo żeby choć z dziewczynkami, to nie byłoby aż takiego poruszenia w męskim narodzie, ale o czymś takim jakoś się nie słyszy). Większość dyskutantów na forach to panowie, a oni patrzą przez pryzmat swej (mniej lub bardziej jurnej) młodości i swoich (najczęściej) niespełnionych marzeń o atrakcyjnych nauczycielkach - i wówczas mamy kłopot. Czy taką nauczycielkę osądzają cnotliwe panie sędzie? Czy rozwiązłe? Nie wiadomo - pewnie pośredniego autoramentu, ale jeśli panowie, to czym się kierują, jakie doświadczenie mają w tej sprawie? Pewnie przeciętne, to znaczy - imaginowali sobie (a muzom) i na tym... się kończyło. Zresztą - gdyby spotkało ich coś podobnego, to po pierwsze: sami by ocenili, czy ich życie zostało zrujnowane w omawianej sferze, a po drugie: nie powinni sądzić, bo stają się stroną (nie powinni być sędziami niejako we własnej sprawie). Z serialu "Królowa Bona" większość męskich telewidzów dowiedziała się (z zazdrością), że młodego Zygmunta Augusta w miłosne arkana wprowadzała dwukrotnie starsza Italka (mimo że z Włoch, to podobno francą go zaraziła, ale nie zajmujmy się plotkami...).
Jeśli już dodamy pikantne szczegóły polegające na spotkaniach jednej pani z paroma uczniami, a do tego fakt, że owa pani to młoda profesorka, to już jest szczyt erotycznych komentarzy na wszystkich forach. Większość panów przypomina sobie z lat młodzieńczych swe najładniejsze nauczycielki i szlag ich trafia, że jest na świecie belferka wychodząca naprzeciw młodzieńczym (po)żądaniom i są na świecie uczniowie urodzeni pod szczęśliwą gwiazdą, którym się powiodło, zaś nam (jak zwykle) nie!
No bo jakież to trywialne - starszy od uczennicy nauczyciel ją uwodzi. To przecież od setek lat znane historie. Nawet, jeśli to ona jest stroną aktywniejszą (co rzadziej się zdarza), zatem jest to pikantniejsza wersja, jednak do strawienia przez większość społeczeństwa, choć w przypadku niepełnoletności jednak karalna. Zwykle obruszają się dewotki, moraliści i sędziowie ferujący surowe wyroki (ciekawe byłyby ich prywatne poglądy na ten temat wyrażane podczas zakrapianych imprez...). Ale sytuacja odwrotna? Znakomita większość panów nie może sobie darować, że nie była na miejscu owych chłopaków, których jedyną zasługą było przypadkowe spotkanie takiej a nie innej nauczycielki.
Od czasu do czasu media nagłaśniają takie sprawy. Ostatnio pewnej Amerykanki z miasta Clinton. Oto 24-letnia nauczycielka Allenna Ward* spotykała się z kilkoma 14- i 15-letnimi chłopcami w szkole, motelu, w parku czy na tyłach restauracji. Można to strawestować słowami piosenki - "w pociągu, na drągu i na szezlągu"...
"Przepraszam z głębi serca" - powiedziała mężatka (sic!) Ward, zaś siostra jednego z chłopców uznała, że sprawiedliwości stało się zadość. Może nie z głębi serca powinny być przeprosiny, skoro nie ten narząd był zaangażowany, ale z pewnością chętniej poznalibyśmy zdanie nie siostry, ale jej... brata.
Amerykańska demokracja i prawo są u nas niezrozumiałe - oni tam, za oceanem, podają pełne dane pedofilów oraz zamieszczają zdjęcia**. Wystarczy wpisać imię i nazwisko owej wątpliwej damy i wszystko jasne - mamy fotkę pośród wielu innych pedofilnych wizerunków***. No i można dyskutować (podobnie jak w przypadku kary śmierci) - czy ujawnianie danych pedofilów oraz stosowanie najsroższej kary powoduje spadek przestępczości. Jeśli nie, to może przestać publikować danych i nie wykonywać kś? Idźmy dalej - nie poszukujmy i nie karzmy przestępców, skoro ktoś udowodni, że liczba występków nie maleje, dzięki czemu zaoszczędzimy bajońskie sumy na penitencjarnym systemie, choć bezrobocie jednak nam by znakomicie wzrosło... Ale jakież to byłoby szczytne z punktu widzenia etyki i chrześcijaństwa - darujemy wszystkim kary, bo to takie humanitarne. W końcu pytanie "kto jest bez grzechu niech pierwszy rzuci kamieniem" sugeruje uwolnienie bodaj wszystkich skazanych...
PS U nas parę lat temu również mieliśmy podobną sprawę, ale nie było mowy o ujawnianiu danych osobowych, bo mamy zbyt wielu urzędników zajmujących się ochroną przestępców. Taki kraj - większe prawa mają zboczeńcy, zaś więźniowie mają większe normy żywieniowe, niż żołnierze w koszarach i pacjenci w szpitalach. Ale (co ciekawe!) dane osób spoza Polski (cudzoziemców, ale nawet naszych obywateli) nie są chronione. Kuriozum!
* - "ward" to po polsku m.in. - 'osoba pod kuratelą' oraz 'cela w więzieniu', czy też 'sala chorych, izolatka' i w zasadzie historia ta i charakter tej pani dobrze ilustruje owe znaczenia...
** - hiszpańska policja po raz pierwszy poszła amerykańską drogą, bowiem również zamieściła w internecie zdjęcia (tylko!) podejrzanych o pedofilię i wezwała internautów, aby pomogli w ich ujęciu; dzięki internetowi jesienią ubiegłego roku aresztowano w Tajlandii poszukiwanego od kilku lat Kanadyjczyka
*** - gwoli uczciwości i zgryźliwości: aby marzyć o tej Amerykance trzeba być nieźle wyposzczonym facetem...
przyjazny wobec wszystkich sympatycznych ludzi, krytyczny wobec wielu zjawisk
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka