Podpory w tunelach oraz pod wiaduktami powinny być oddzielone od pechowców oraz od szaleńców dodatkowymi zderzakami.
Samochód księżnej Diany, która zginęła ponad 10 lat temu w paryskim tunelu wypadł ze swego toru jazdy i nadział się na jeden z filarów stojących pomiędzy obiema jezdniami. A wystarczyłoby zamontować poziome odbojnice rozpostarte wzdłuż tunelu, które przejęłyby cały impet rozpadającego się pojazdu, którego styczna droga hamowania podczas wypadku uległaby znacznemu wydłużeniu, a to przyczyniłoby się do ocalenia życia wielu osobom obecnie ginącym w gwałtowny sposób na nieodkształcalnych słupach. Pomijając oczywistą niefrasobliwość kierowcy (kielich i nadmierną prędkość) oraz niezapięcie pasów przez ofiary wypadku, to należy ze zdumieniem podkreślić brak opisanej belki o pomijalnych kosztach w porównaniu z kosztem tunelu i z wypłacanymi odszkodowaniami (już nie rozwijając tematu bezcenności ludzkiego życia). Zdumienie jest tym większe, że ów mankament nie został spostrzeżony w ubogim kraju (o małej wartości człowieka), ale że - o zgrozo! - nawet po wypadku niczego podobnego tam nie zamontowano! A przecież już w Polsce widujemy takie płozy, odgradzające obie "przeciwne" jezdnie.
Wypadek naszych motoryzacyjnych dziennikarzy miał jednak inny przebieg. Ich samochód stracił kontakt z nawierzchnią z powodu garbatego uskoku (słowiańskie brakoróbstwo?) i wypadł daleko poza jezdnię, bezwładnie ślizgając się po trawniku, jednak również uderzając w kolumnę nośną wiaduktu. W takim przypadku należałoby umieścić wspomniane płozy w większej odległości od filarów, bowiem niekontrolowany ruch auta byłby prostopadły do słupa.
Odbojnice te powinny być podatne, aby wpadający nań pojazd wytracał stopniowo swą prędkość oraz aby nie zatrzymał się na podporze (aby nie dotarł do niej). Należałoby zastanowić się nad ustawieniem walcowych stoperów, czyli rozmieszczonych kilka metrów od kolumny i dookoła niej, przy czym właściwa (i najszersza) część konstrukcji powinna być ustawiona od strony o największym prawdopodobieństwie uderzenia, zatem każda podpora powinna być rozpatrywana z osobna. Aby obniżyć koszta można byłoby wykorzystać zbędne już drewniane albo plastykowe beczki poustawiane wokół filaru, jednak znacznie szerzej od strony największego zagrożenia kolizją. Zamiast beczek można byłoby zawiesić sieci, które z jednej strony w interesujący sposób rozbijałyby surowe bryły konstrukcji nośnych, zaś z drugiej - zapobiegałyby rozbijaniu mobilnych brył automobilów jakże często niefrasobliwych kierowców. Pomysł nie przejdzie, bo wygląd pewnie nieładny, beczki rozkradną a sieci podpalą - taka Polska.
A do tego jakiś zabójczy garb na jezdni? Cóż to za polski wynalazek? Pomijając ograniczenie prędkości, to przecież skandal! Równie dobrze można byłoby przewody elektryczne zawieszać na niewielkiej wysokości i uczciwie umieszczać masę znaków ostrzegawczych. Taka uczciwość po polsku... Gdyby jednak ktoś wpadł w pułapkę, to z niemałą satysfakcją pokazalibyśmy mu środkowy palec oraz odpowiedni znak przy drodze.
Oczywiście, owo wybrzuszenie będzie zlikwidowane i komuś to uratuje życie. Szkoda, że po tragedii (i to nie pierwszej w tym miejscu!). A sceptycy znający realia i tak wiedzą swoje - jeśli nie byłoby garbu, to kierowca wprawdzie nie wpadłby na kolumnę, ale na najbliższych czerwonych światłach zabiłby staruszków i... czasami miewają rację.
Indolencja zarówno kierowców, jak też urzędników osób (nie)odpowiedzialnych za stan bezpieczeństwa naszych jezdni jest porażająca! Tyle że pierwsi giną, a drudzy mają się dobrze.
przyjazny wobec wszystkich sympatycznych ludzi, krytyczny wobec wielu zjawisk
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka