O zdarzeniu, do którego ma dojść w 121 miesięcznicę katastrofy smoleńskiej Jarosław Kaczyński mówi tak "„wybory powinny się odbyć (...) administracja państwowa rządowa i samorządowa, proszę pamiętać tutaj o roli administracji samorządowej - mają konstytucyjny obowiązek podjąć działania, bo zbliżają się już pierwsze terminy ku temu, żeby te wybory się odbyły (...)
ponieważ jest urzędującym PREZYDENTEM i pełniąc najwyższą funkcję w państwie, w związku z tym wtedy, kiedy powstanie niebezpieczeństwo, w takim szerokim zakresie, MUSI PONOSIĆ RYZYKO” Po takich słowach Kaczyńskiego już nikt nie powinien mieć wątpliwości, że polecił bratu lądować w smoleńskiej mgle, brat prezesa to polecenie przekazał dyrektorowi protokołu a ten załodze.
Rzecz w tym, iż 10 lat temu skutki zabójczo ryzykownej decyzji brata prezesa poniosło jeszcze 95 innych osób.
Biorąc pod uwagę rozwój epidemii w innych krajach i liczbę osób, jakie muszą być zaangażowane w organizacją wyborów, taka liczba nowych ofiar szaleństwa Jarosława Kaczyńskiego jest całkiem realna.
Co gorsza, myślę, że nasz kraj powoli staje się parodią komunistycznych reżimów w stanie agonii i Kaczyński najbardziej boi się, że zgładzi go ktoś z jego najbliższych współpracowników