Mam wrażenie, że dni Szumowskiego na urzędzie dobiegają końca.
Parafrazując story o dwóch wyjściach może nie odejśc ale jak odejdzie to może na dwa sposoby - albo w milczeniu co będzie oznaczało, że spisiał co cna i liczy na inne profity albo wygarnąć powody odejścia, których katalog - słuchając jego konferencji i wywiadów samemu można sobie było ułożyć.
Maseczki, których noszenie miało szkodzić, kiedy ich nie było a mają być obowiązkowe kiedy się pojawiły to wybaczalny, choć medialnie nośny drobiazg, bo na nasze szczęście jednak się pojawiły.
Wprowadzone na bardzo wczesnym etapie ograniczenia miałyby sens o ile czas zostałby spożytkowany na przygotowanie służby zdrowia tymczasem wygląda, że słynne spłaszczanie krzywej w dużej części zostało uzyskane poprzez ograniczenie liczby testów, w tym testów dla medyków i pacjentów, przy czym to ograniczenie uzyskiwano produkując nielogiczne i sprzeczne instrukcje. Nie wiadomo i obyśmy się musieli przekonać, czy takim sposobem to służba zdrowia nie została spłaszczona bardziej. I to nie tylko medycy walczący z koronawirusem ale na przykład chirurdzy operujący wyrostki.
Dla wielu ostatnich ograniczeń trudno wymyślić medyczne uzasadnienia a kolejnych możliwych do uzasadnienia już po prostu nie ma.
Wracając do tytułu - "My dostarczamy sprzęt, a on gdzieś znika." - przecież patrole milicyjno - wojskowe i pełzająco militrayzowana poczta mają swoje potrzeby i nie ma przesłanek, żeby krzywa ich potrzeb ulegała spłaszczaniu.
Jest jednak nadzieja, że sprawa znikania sprzętu uzyska rychłe rozwikłanie.
Patrole milicyjno - wojskowe mogłyby korzystać ze starych zapasów zwłaszcza, że wtedy na wyposażeniu była również TARCZA ANTYKRYZYSOWA.
Bardzo to przykre, że po trzydziestu latach niepodległości pisowski rząd wystawia do wątpliwej roli policjantów, żołnierzy i dodaje do tego jeszcze listonoszy.