Zawieszony dziennikarz nie wykorzysał - jak się okazało osatniej szansy użycie wybitnie do tego celu pasującej formuły swojego programu do sprawdzenie swojej własnej prawdomówności, ponieważ po ukazaniu się zrzutów z maili Dworczyka zarzekał się, iż mail od niego znajduje się wśród ponad 28 tysięcy nieprzeczytanych*.
Wystarczyło jednak choć trochę znać logikę upubliczniania maili aby przewidzieć, że sugestia, iż nie było się stroną mailowania zostanie obalona, kiedy tylko zdobywca oceni, że mailowicz już się wydementował.
Jezeli chodzi o tę odsłonę to faktycznie dzienikarz nie napisał niczego zasługującego na uwagę więc, póki co, z jego strony być może nastapiłao złamanie jakichś formalnych zakazów od nadawcy.
Niepokoi natomast, ze minister nie porafił samodzielnie sformułować jednego prostego i o neutralnej wymowie zdania.
Ciekawe, czy to koniec publikowanie maili o konsultowaniu przez ministrów swoich wypowiedzi z mediami władanmi przez okupanta?
Myślę, że nie ponieważ pisowcy najbardziej boją się, że zaufani dziennikarze o takich przypadkach zakapują ich konkurentom wewnatrz PiS a spokojni są o dyskrecję dziennikarzy okupanta. Dziwi, że nie mają zaufania również do naszego kolegi blogera jana maka albo to on nie wyrabia się z konsultacjami.
Jako znawca myśli spiskowejj mam też swoją teorię.
__________________
* Ta liczba świadczy. że mailowanie do dziennikarzy jest bez sensu.