Dzień po tym, kiedy napisałem notkę że bezpieczeństwo naszego kraju ma się co najmniej fatalnie odpowiedziałny za bezpieczeństwo wicepremier ustapił z rządu a ja zamiast myśleć iż mam taką moc sprawczą, wręcz przeciwnie ...
Niby Kaczyński o swoim odejsciu mówił nie raz ale dotychczas nie odchodził a teraz odszedł.
Co więc takiego się stało, ze tym razem odszedł?
Wracając do treści wspomnianej notki - prezes odszedł bezpośrednio po tym jak w Tarnowie publicznie powtórzył, że w Smoleńsku był zamach. Można więc przypuszczać, że kiedy swoje przekonanie próbowal przekuć w czyn czyli nakłonić premiera i odpowiednich ministrów do wyciągnięcia właściwych konsekwencji z raportu podkomisji Macierewicza, usłyszał "prezes, nie 3,14erdol bo szkodzisz Polsce a przy okazji Ukrainie i europejskiemu bezpieczeństwu".
Co przemawia za moją wersją?
Po pierwsze - co najmniej mało uroczysta forma odejścia Kaczyńskiego.
Po drugie - że po tym, kiedy pierwszy raz poparł raport Macierewicza, o jego odejściu odważniej mówili inni członkowie rządu - o ile pamiętam, to na przykład Dworczyk. Na tej podstwaie można przypuszczać, że Kaczyński jednak parł do konsekwencji.
Czy wobec tego Kaczyński odchodzi z osobistym sukcesem - myślę, ze tak bo swoje ugrupowanie wytresował tak, że w kwestii zamachu nikt nie śmiał wyrazić wątpliwości i tak pozostanie na bardzo długo a stosując najprzeróżniejsze metody u wszystkich, którzy w zamach nie wierzą wyrobił przekonanie, ze tym tematem zajmować się nie warto albo wręcz nie należy gdyż się oberwie jako co najwyżej "polskojęzyczny", "półpolak" itd, itp.
Przy okazji - myślę, iż Ziobro dostanie całkiem przyzwoite miejsca na listach wyborczych a powodem będzie, iż w swoich teczkach ma kopie notatek do kolegów ministrów informujących, że prokuraturze nie udało się znależć żadnych dowodów na zamach.