Wymyślenie słowa-klucza dla festiwalu, który z założenia nie jest tematyczny jest trudne i z upływem czasu zapewne będzie coraz trudniejsze wobec czego pozostaje książka z programem a w tej konkurencji program sprzed paru lat ilustrowany malarstwem śląskich prymitywistów chyba jest nie do pobicia. Nie znaczy to, że i sam tegoroczny festiwal był słabszy - obfitował w tak samo ważkie wydarzenia jak poprzednie - po prostu w pięknej i znakomitej akustycznie sali artyści chętnie występują.
W tym miejscu warto pokusić się o dygresję natury ogólnej - dzięki sali oraz orkiestrze zdolnej zapewnić akompaniament na znakomitym poziomie Katowice powoli stają się miejscem, w którym występ nobilituje artystę a nie na odwrót.*
Handel to Handel - dla mnie opera od niego mogłaby się zaczynać i na nim kończyć a Orliński chyba podoba mi się bardziej niż Jaroussky. Świetna była też mezzosopranistka śpiewająca drugą eksponowaną partię.
DWAJ ŚWIETNI WIOLONCZLIŚCI.
Pewnie jedna z najstarszych orkiestr radiowych na świecie w czasach NRD funkcjonowała w głębokim cieniu drezdeńskiej Staatskapelle i lipskiego Gewandhausu. Po zjednoczeniu też pozostaje w cieniu orkiestr radiowych z Monachium i Hamburga (w Niemczech ka zdy land na swoją orkiestrę radiową ) ale trzeci z rzędu renomowany dyrygent (po de Burgosie i Janowskim) pewnie doprowadzi ją na światowe wyżyny. Póki co, to tylko bardzo dobra, precyzyjnie grająca orkiestra o dosyć ostrym brzmieniu. Jako ciekawostkę muszę napisać, że po raz pierwszy widziałem orkiestrę, w której w kwintecie smyczkowym tylko pierwsze skrzypce siedziały na tradycyjnym miejscu; zaczynając od lewej kwintet siedział tak: kontrabasy, I skrzypce, wiolonczele, altówki, II skrzypce (jest to stary układ niemiecki)
Po świetnie wykonanym utworze Lutosławskiego - stylistycznie wcale nie mniej współczesnym niż koncert Szostakowicza - młody ale już znakomity wiolonczelista zagrał II Koncert Wiolonczelowy.
Na bis panowie - bo od fortepianu akompaniował dyrygent - zagrali (chyba opracowanie dumki) Latoszyńskiego - ukraińskiego kompozytora przede wszystkim muzyki symfonicznej absolutnie słusznej z czasów Szostakowicza ale ten utwór był bardzo ładny.
Znowu wspaniały występ wiolonczelisty.
Tu Ionita gra I Koncert Szostakowicza. Bisował sarabandą z II Suity JSB.

LPO to jedna z pięciu wspaniałych orkiestr Londynu a to oznacza, że również jedna z najlepszych orkiestr świata. Nie słyszałem jeszcze BBC SO ale z pozostałych czterech ci - choć renomą nie dorównują LSO podobali mi się chyba najbardziej z orkiestr ostatnio słyszanych w czołowych polskich salach a Jarvi jest najwyżej notowanym interpretatorem dzieł, które złożyły się na koncert.
W ogóle brzmienie orkiestr londyńskich podoba mi się bardziej niż niemieckich.
Niesamowicie pięknie brzmiące tutti, równie niesamowicie piękne wejścia solo instrumentów dętych, zwłaszcza ciche ale znakomicie słyszalne piana. Symfonie Sibeliusa to wyzwanie dla orkiestr na miarę Himalajów zimą.
Skoro wcześniej napisałem o układzie kwintetu orkiestry z Berlina to londyńczycy siedzieli w obecnie rzadko spotykanym, choć kiedyś niemal obowiązkowym układzie amerykańskim a NOSPR obecnie siedzi w układzie I skrzypce, II skrzypce, wiolonczele, altówki, kontrabasy.
Na bis obłędnie, hipnotyzująco zagrali Valse Trieste
Dodane dla dedy.
Swoistą atrakcją festiwalu miały być organy postawione w foyer. Nie sądzę, iżby miały stanowić konkurencję dla wielkich organów w sali koncertowej.
Komentarze