Prokurator: Czy pamięta Pani, gdzie Tusk podłozył materiały wybuchowe?
Tłumacz: Nie.
Macierwicz: Fakt iż tłumaczka zapomniała, gdzie Tusk podłożył materiały wybuchowe stanowi niepodważalny dowód, że podłożył gdyż w przeciwnym przypadku tłumaczka nie miałby czego zapomnieć.
W dziejach lotnictwa można znaleźć katastrofy podobne co do przyczyn i przebiegu do smoleńskiej ale kiedy zaczynamy głębiej wnikać w przyczyny już dochodzimy do wniosku, że w nagromadzeniu złamanych przepisów bezpieczeństwa katastrofa ta nie ma precedensów.
Nie ma precedensu, że łamano je przy co najmniej milczącej akceptacji dowódcy lotnictwa - równocześnie pilota samolotów pasażerskich.
Nie ma precedensu, że na pokładzie obok prezydenta i szefów urzędów centralnych znajdowało się całe dowództwo sił zbrojnych.
Nie ma precedensu, że partia, z której wywodził się prezydent i znaczący politycy pod pozorem prowadzenia niezależnego dochodzenia z nieposiadających wiedzy blogerów oraz oszustów naukowych zorganizowała zespół uprawiający oszukańczą propagandę o jakoby istniejących dowodach naukowych na inny niż opisany w oficjalnych raportach przebieg katastrofy a co z tym idzie - przyczyny, jednoznacznie wskazując na zamach.
Jeszcze bardziej bezprecedensowe i absurdalne było przekształcenie tego zespołu w organ państwowy po zdobyciu władzy, czego już naturalną konsekwencją była produkcja komicznych prezentacji, jak wysadzenie udającego samolot blaszaka z domalowanymi oknami czy stworzenie papierowej wycinanki do udowadniania wybuchów.
Równocześnie biegło śledztwo prokuratury, która, choć posiadała opartą o badania wraku, parametrów lotu i zapisów rozmów opinię zespołu biegłych zbieżną w ocenie pilotażu i techniki z oficjalnymi raportami, to jednak posłusznie narracji PiS pieczołowicie poszukiwała dowodów na wybuchy w trumnach i fragmentach wraku posiłkując się przy tym zagranicznymi laboratoriami. Renoma laboratoriów, którym badania zlecano wynikała z przekonania, że nic nie znajdą a informacje o tym nie wymkną się spod kontroli Ziobry.
Jednakowoż przepychanka pomiędzy Macierewiczem a Ziobrą pozostawiała z boku nowego gwiazdora PiSu i prawdopodobnego delfina. Żadne czyny i słowa nie łączyły Morawieckiego ze Smoleńskiem. On sam unikał zainteresowania się tematem do niedawna kluczowym dla PiS i Kaczyńskiego. Mając na uwadze pojawiające się w mediach informacje o zatrudnianiu w podkomisji osób niekompetentnych i wydatkowaniu publicznych pieniędzy na bezsensowne "eksperymenty" jego brak zainteresowania jest wręcz nieprzyzwoity W sytuacji, kiedy Kaczyński zaczynał sobie zdawać sprawę z kompletnej klęski dotychczasowej narracji, brak jakichkolwiek związków z tematem katastrofy smoleńskiej mógł być jednym z powodów wyznaczenia go na premiera.
Wmieszanie Morawieckiego w temat Smoleńska jest wspólnym interesem Macierewicza i Ziobry bez względu na to czy w tej sprawie działają wspólnie czy każdy z osobna. Kwestia zwolnienia bądź nie tłumaczki z tajemnicy jest znakomitym sposobem skompromitowania Morawieckiego albo na arenie międzynarodowej gdy to uczyni albo przedstawienia go w oczach elektoratu zamachowego - być może nie tak już licznego ale wiernego - jako wmieszanego w ukrywanie prawdy o zamachu.
Jak znam życie to dzisiaj najcenniejszym towarem w Polsce są domniemane taśmy, na których Morawiecki z właściwą sobie swobodą i dosadnością wypowiada się o katastrofie smoleńskiej.
Bardzo były fizyk teoretyk, do 1982 pracownik naukowy. Autor referatu na I Konferencji Smoleńskiej. Dzisiaj sam zdziwiony, skąd w tym temacie i miejscu się znalazł. Archiwalne notki: http://mjaworski50.blogspot.com/ Odznaczony Krzyżem Wolności i Solidarności ale też podejrzany o przynależność do niedorżniętej watahy współpracowników gestapo.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka