nerwica eklezjogenna nerwica eklezjogenna
353
BLOG

To Stasiek Dziwisz był papieżem

nerwica eklezjogenna nerwica eklezjogenna Polityka Obserwuj notkę 17

Teraz, gdy już wszyscy wiedzą, że za systemowe krycie przestępstw na dzieciach w Kościele katolickim odpowiada Stanisław Dziwisz, a Wojtyła tym bardziej nie odpowiada im bardziej odpowiada Dziwisz, czas eklezjalnie to i owo zredefiniować. Albo odkłamać historię, jak wymiennie proces ten fascynaci tzw. odkłamywania zwą. Na szczęście nie mogą zastrzec sobie praw na wyłączność, więc zredefiniowanie znowuż pacnie w nich.

Katolicki faryzeizm jest jak smoła. Gęsty, lepki i siarką woniejący blisko 2000 lat. Gdyby zrobić szybki historyczny risercz, to poza firmowo bizantyjsko dewocyjną pozą zobaczymy głównie kłamstwa, intrygi, seksskandale, orgie, malwersacje i największe w historii ludobójstwo, ukryte pod bezpieczniejszą moralnie nazwą "nawracanie". IIWŚ i okres tuż po był wielką szansą Kościoła na moralne przeorientowanie, ale ten moralny drogowskaz katolików nie skorzystał. Zajęty był uruchomianiem globalnego biura turystycznego dla innych konserwatystów.

W bliższych już nam czasach Kościół uruchomił na szeroką skalę turystyczne biura regionalne. Jak już jakiś ksiądz pogwałcił ponawracał ponad społeczną tolerancję parafialne dzieci, to regionalne biuro ekspresowo załatwiało takiemu amatorowi kwaśnych jabłek nową miejscówkę. Wg watykańskiego tajnego dokumentu Crimen sollicitationis, obowiązującego wszystkie bez wyjątku biura regionalne teoretycznie do roku 2001, a praktycznie do dziś, taki eklezjalny seksturysta nie odpowiada w pierwszym rzędzie przed prawem obowiązującym w danym państwie, lecz przed owymi lokalnymi biurami podróży, które w ten sposób gospodarują eklezjalnymi seksturystami, by jak największa liczba owieczek służyła im za pozazawodową atrakcję. 

Wyjątek od tej bezkarności wykrzyczały sobie Stany Zjednoczone i Irlandia, gdzie zwyczajnie uznano, że tajny dokument watykański to zwykły śmieć, a Kościół grzecznie się z tym zgodził. Stolica Apostolska w roku 1994 - czyli oficjalnie Wojtyła - udzieliła zgody... uwaga...  biskupom Stanów Zjednoczonych, by definiowali przestępstwo kanoniczne wykorzystania seksualnego dzieci ... ...w związku z normami prawa karnego obowiązującego w USA. 

Czyli de facto Wojtyła oficjalnie uczynił wyjątek(!) od Crimen sollicitationis, uznając tym samym, że dokument nadal obowiązuje biskupstwa na całym świecie... Stuningowany i pod inną nazwą, ale obowiązujący w świetle powyższego w zasadzie cały Kościół. Poza oczywiście USA i Irlandią, gdzie Watykan akurat ukląkł wobec społecznego i prawniczego ruszenia. Dla ofiar amerykańskich sukienkowych Wojtyła okazał się łaskawy. I warunkowo nawet łaskawie nie kręcił, że o procederze nie wie. Brawo ten pan!

Wieloletnie odkładanie pod dywan odpowiedzialności każdej kolejnej głowy Kościoła za systemowe chronienie przestępców na dzieciach niesie dwa aspekty. Głów robi się coraz więcej, co oczywiście pozwala głowom przemyślnie i dyskretnie zrzucać odpowiedzialność na inne głowy. I aspekt drugi, powiedzmy, że deterministyczny, który zwyczajnie wymusza ścięcie wszystkich zamieszanych w proceder głów. Również pośmiertne.

Wiedzą to już nawet Isakowicz z Terlikowskim, którzy najwyraźniej obrali taktykę ochronienia kultu Wojtyły poprzez ścięcie cywilnej głowy Dziwisza. 

Jutro lub pojutrze od tych katolickich strategów dowiemy się, że Wojtyła dlatego nic nie wiedział o tym o czym wiedział, bo nie powiedział mu tego realnie rządzący Watykanem Stanisław Dziwisz. Smoła Terlikowskiego jest z tego samego kotła co smoła Dziwisza i Wojtyły.

     


Bóg to za mało

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka