Powoli do suwerena polskiego już dociera, że polska racja stanu, to tylko PiS. Koszty nieważne. Potrafią każdą aferę ukręcić? Że tylko własne? Takie najtrudniej. Potrafią się wyśmienicie, czy to pod ziemią czy w operze, bawić? Wolnoć Tomku w swoim domku. Potrafią do katastrofy demograficznej doprowadzić i jeszcze efektowniej ją zgrabnym "Polki chleją" zanalizować, spuentować i jej mechanizm zarazem wyjaśnić? I rozbrajająco po tym zarechotać? Dostały pińćset, to przechlały.
No to chyba czas na kluczowe pytanie, czym naprawdę jest Pegasus. Skoro pomaga wygrać partii, która jako jedyna jest zdolna stać na czele państwa, to czym może być? Przypadkowe porównania z Watergate są nadużyciem, bo Polska to nie Stany. Tam są inne standardy. Tam jest inne społeczeństwo. Tam w końcu, są przecież różne przepisy prawa w różnych stanach, więc gdyby afera wybuchła w innym stanie, to pewnie nic by z tego nie było. Amerykanie pozwoliliby politykom na inwigilowanie ich. Pozwoliliby osłabiać demokrację, praworządność i wolności obywatelskie. I dalej byliby Amerykanami. Może tylko bardziej tolerancyjnymi dla polityków. Nie przeszkadzaliby niepotrzebnie.
Dlatego każdy, kto nie jest za pilnie wdrożonym na powrót Pegasusem, nie jest prawdziwym Polakiem. Jest Polakiem nietolerancyjnym i małym. Czyli nie jest żadnym.
Wybory coraz bliżej. W poprzednich Pegasus Nam się sprawdził. W tych też się sprawdzi...
