Za każdym razem, gdy czytam nowe maile ze skrzynki Dworczyka przypomina mi się afera z taśmami U Sowy. Wycieki niby podobne, a jednak zupełnie inne. Tam zaledwie jakieś ploteczki i publicystyczne gadulstwo, które nie podrasowane etykietką "tajnie nagrane", jako np. wywiad przemknęłyby bez specjalnego echa. A tu z kolei regularna polityczna kuchnia, której treści PiS boi się jak prawdy o Smoleńsku.
I oczywiście przypomina mi się wpływ, jaki miał sam fakt nagrania kilku polityków poza kamerami i mikrofonami, na wygraną PiS. Wspaniałomyślnie dla PiS przyjmijmy, że waga informacji iż Sikorski zjadł ośmiorniczki za 8 stów, jest taka sama, jak informacja, że Obajtek zjadł gdzieś 8,5 miliardów za LOTOS. Oddajmy Sikorskiemu to, że w tej cenie napił się też dobrego wina.
Gdy maile zaczęły wyciekać, nikt chyba nie sądził, że ich publikację hakerzy zaczęli od najsmaczniejszych. Te zapewne dopiero przed nami. Taka jest po prostu logika wycieków. A do wyborów przecież jeszcze chwila.
Zatem lampki w dłonie i na razie do co prawda starych i zgranych maili, ale za to w wersji udźwiękowionej. MailePrawdy.
Października piętnastego pogonimy Kaczyńskiego.
Inne tematy w dziale Polityka
