nerwica eklezjogenna nerwica eklezjogenna
231
BLOG

Narodowy katolicyzm Grzegorza Brauna

nerwica eklezjogenna nerwica eklezjogenna Polityka Obserwuj notkę 41

Dlaczego w ogóle o tym człowieku piszę? Ponieważ dostrzegłem w jego losie coś, co każe mi na jego brunatność spojrzeć innym okiem. Nie żebym nie wiedział, że faszyzm (w tym bliźniacza mu religijność) bierze się z nieprzepracowanej indoktrynacyjnej traumy, czy że faszysta ten jest jakiś szczególny i znacząco różni się od naziola Kowalskiego, ale interesujący jest jako demonstracyjny model fanatyka. Demonstratorem, nawiasem mówiąc jest z zamiłowania. Religijno narodowym. Uwielbia się tak samozadowalać. Po to zreszta też jest ta jego religia. Gdyby urodził się w rodzinie Bin Ladena, który nawiasem mówiąc był o niebo jako zwykły człowiek bardziej zrównoważony i sympatyczniejszy, wiadomo na którym bogu by się lansował i profitował. Ale to tylko drobne różnice kulturowe.

Jest ów człowiek w pewien sposób niczym Dr Jekyll i pan Hyde. Szczęśliwy jako katolicki demonstrator, a zarazem z powodu tego katolicyzmu dopuszczający się antyspołecznych demonstracji. Emanuje złem bo tak każe mu i jego religia, i jego osobisty narcyzm. Inni, wszyscy inaczej myślący, zwyczajnie są jego niegodni. Niewartościowi. Mali, głupi i podli.

Zarówno ta jego faszystowska mizantropia, jak i oczywiście użytkowa polityczna błazenada, wprost wyrastają właśnie z osobistej religijności. Z indoktrynacyjnego formowania. Tam gdzie jest jakikolwiek Bóg, człowiek jest tylko statystą. Śmieciem, którego dla tzw. boga można spokojnie usunąć. Inaczej mówiąc nawrócić. Z krzyżem w ręku można bliźniego zamordować, odczłowieczyć, unieważnić. Bo nie jest przecież de facto bliźnim. Religia to nic dobrego. Za ładnymi słówkami czai się zło. Pan Braun dodatkowo jest pięknym dowodem, jak nawet i te ich ładne słówka szybko się religiantom nudzą. 

I stąd też najpewniej ten antysemityzm pana Brauna. Z jego szczególnego demonstrowania swojej katolickiej plemienności. A również i z jego nerwicy eklezjogennej, która jest społeczną chorobą trapiąca prawie całą religijną populację tego świata. Nieprzypadkowo po ataku Izraela na Iran słychać głosy Irańczyków, że uderzenie w ich ojczyznę może być nomen omen zbawienne. Irak jest bowiem przykładnem, jak faszyzm połączony z ciężką religijną chorobą potrafi uczynić z państwa potwora. Potwora, którego wyrzekają się właśni obywatele. Podobnie, jak wielu z nas wyrzeka się światopoglądu pana Brauna. Bowiem pan Braun razem ze swoją zawartością w głowie brnie w kierunku, w którym kroczy m.in. Iran. Zajob religijny niestety nie ma żadnych granic.

Tym ciekawsze było dla mnie bliżej spojrzeć na rodzinę pana Brauna. Kolejny raz upewnić się, że można temu zajobowi postawić granice. Wywiad z panią Moniką Braun, siostrą, pozwala zobaczyć problem w mikroskali, ale zarazem dostrzec jego prawdziwe źródło. Dlatego, Drodzy rodzice, poważnie zastanówcie się przed oddaniem swoich pociech religijnym indoktrynatorom, wśród których świetnie urządził się i narodowy katolik Grzegorz Braun. Za brzdąca w salce katechetycznej otumaniony, ale jakże z siebie jako faszysta w brodzie à la Mojżesz zadowolony. Szczęść Boże.

Bóg to za mało

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (41)

Inne tematy w dziale Polityka