szpak80 szpak80
464
BLOG

Jakie nazwisko Niemcy faktycznie nadali Tyrmandom

szpak80 szpak80 Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

E. T. A. Hoffmann, Ernst Theodor Amadeus Hoffmann, właśc. Ernst Theodor Wilhelm Hoffmann (ur. 24 stycznia 1776 w Królewcu, zm. 25 czerwca 1822 w Berlinie - " niemiecki pruski poeta, pisarz epoki romantyzmu. Także prawnik, kompozytor, krytyk muzyczny, rysownik i karykaturzysta. Jeden z prekursorów fantastyki grozy". Autor m.in. "Dziadka do orzechów".

I pracownik berlińskiej bezpieki, a także protestant, który zmarł na syfilis, o czym nie przeczytamy w jego pochwalnych biogramach w języku polskim.
Hoffman jest też autorem powieści Die Elixiere des Teufels czyli Diable eliksiry. Inspiracją dla tej satanistycznej i antykatolickiej pracy była takaż książka znana p.t. "Monk" (Mnich), ponoć autorstwa 19-letniego wówczas Matthew Lewisa, syna zastępcy angielskiego Sekretarza Wojny. Lewis pełnił w owym czasie funkcję attache kulturalnego ambasady brytyjskiej w niderlandzkiej Hadze, czas spędzał w pubach na szpiegowaniu katolickich Francuzów, uciekinierów przed rewolucją we Francji. Publikacja antykatolickiej powieści "Mnich" czasowo współgra z walką rewolucjonistów z Kościołem Katolickim i związanym z nią i z nimi rabunkiem dóbr kościelnych i klasztornych dokonywanym przez masonerię we Francji. Podawane są różne daty ukazania się książki (najpierw anonimowo) 1794-6, było kilka wersji, "pierwsze [wydanie] odbiega jednak od wersji [auto]zmodyfikowanej, szczególnie w odniesieniu do seksualnie i bluźnierczo eksponowanych fragmentów tekstu, wypełnionych dodatkowo przemocą, co jednak po owej korekcie nie zmieniło ducha". Koledzy po fachu oceniali, że w głowie autora "sam szatan mógłby odkryć piekło, którego jeszcze nie zna". Po publikacji książki Lewis zasiadł w parlamencie brytyjskim - Izbie Gmin. "Chociaż jego rodzina wywodziła się od właścicieli niewolników, w 1807 głosował on za jego zniesieniem". Podczas swojej kolejne wizyty na Jamajce w 1817, wstawiał się za poprawą warunków życiowych niewolników" - w rzeczywistości Lewis w 1817 r. został jedynym właścicielem ok. 500 niewolników w rodzinnych posiadłościach na Jamajce. To jego przywołał zainspirowany nim Hoffmann w Diablich eliksirach.

image
E.T.A. Hoffmann, Los Elixires del Diablo

image
E.T.A. Hoffmann, Die Elixiere des Teufels, w niemieckim współczesnym filmie

E.T.A. Hoffmann - "W Warszawie powierzono mu zadanie nadania zamieszkującym to miasto Żydom niemiecko brzmiących nazwisk. Przypisuje się mu nadawanie takich nazwisk jak Rosenbaum (Różane drzewo), Goldberg (Złota góra), Eisenbaum (żelazne drzewo)"
- to bardzo romantyczny opis, aż nadto, i chyba niewiele mający wspólnego z rzeczywistością. Widziałem kilka innych nazwisk nadanych w ten sposób, bynajmniej nie w romantycznym tonie, m.in. z odbytem jako częścią składową nazwiska.

O Leopoldzie Tyrmandzie można przeczytać: "Dziadek ze strony ojca, Zelman Tyrmand, był członkiem zarządu warszawskiej synagogi Nożyków. Ojciec, Mieczysław Tyrmand, miał hurtownię skór.", "na kartach Dziennika 1954 rozważał skandynawską etymologię swojego nazwiska. Dopiero w wydaniu z lat 70. stwierdza, że być może stworzył je po prostu Ernst Theodor Amadeus Hoffmann (który w XIX w. wymyślał nazwiska warszawskim Żydom)". Do tego, że wcześniej było Tyrmund doszedłem sam, bez lektury "wydania z lat 70."
image

A pierwotne nazwisko nadane przez Niemców, ręką opisywanego wyżej "karykaturzysty", brzmiało zapewne inaczej - nie Tyrmand i nie Tyrmund tylko Tiermund - co tłumaczy się jako zwierzęce, bydlęce usta.
Tier - zwierzę, bydlę.
Mund - usta.
------
Podejrzewam, że spora część biogramu Tyrmanda jest zmyślona - na przykład, choć nie tylko: "W Wilnie Tyrmand nawiązał kontakty z jedną z konspiracyjnych organizacji niepodległościowych, co wiosną 1941 roku doprowadziło do aresztowania go przez NKWD. Został skazany na osiem lat więzienia, lecz po ataku Niemiec na Rosję udało mu się uciec z rozbitego bombami transportu kolejowego." itd.

I nie bardzo też wiem dlaczego ktokolwiek śmie w Polsce próbować nadawać ulicom czy placom nazwę jego, kolaboranta, imienia i nazwiska (Tyrmand). Jeśli nic innego nie trafia to może najpierw ci ludzie zapoznaliby się choćby z jego działalnością i "twórczością" w gazecie miejscowego komitetu partii komunistycznej wydawanej w okupowanym przez sowietów Wilnie? Roczniki są dostępne w tamtejszej bibliotece.

"Po zajęciu miasta przez wojska sowieckie w czerwcu 1940 roku, zaczął pracę w dzienniku "Prawda Komsomolska". Publikował w nim codzienne felietony polityczno-propagandowe "Na kanwie dnia". Działał również na rzecz deprawacji do komunizmu polskiej młodzieży w Wilnie, w wieku "pioniersko-komsomolskim".

Póki co, usprawiedliwia się go w oburzający sposób (a przy tym wewnętrznie sprzeczny) - że bidulek nie wiedział co się dokoła niego dzieje:
"miał wtedy dwadzieścia lat, był uciekinierem z okupowanej Warszawy, pozbawionym jakiegokolwiek osobistego lub środowiskowego doświadczenia z systemem komunistycznym. Pochodził z rodziny liberalnej, w której nie istniała antyrosyjska tradycja, istniały natomiast żywe sympatie lewicowe, (…) brat ojca, Jerzy Tyrmand, przyjaciel i współpracownik Oskara Langego, był komunistą i w latach dwudziestych przebywał przez dłuższy czas w Rosji". (Henryk Dasko)

On sam miał to robić również bezczelnie: "tłumaczył, że należy za wszelką cenę utrzymywać kontakt z polską ludnością Wilna, a taką szansę daje choćby komunistyczny, lecz wydawany po polsku dziennik".

Polskie dzieci - te które miały szczęście - po opuszczeniu "raju komunistycznego" Tyrmanda od kolorowych skarpetek i jazzu.

image

A po 1945 r. jego ówczesna egzystencja - osobom cokolwiek zorientowanym - w poszukiwaniu patronów każe kierować wzrok daleko na wschód w miejsce pochówku niedoszłego "reformatora" Berii. Jeśli peerelowski obieżyświat Tyrmand, autor wydanej w 1959 r. w USA książki pt. "Crime was Capitalist. The Man With White Eyes" ("Przestępstwo/zbrodnia była kapitalistą; Człowiek o białych oczach". Tytuł oryginału: Zły) był antykomunistą w USA to ulice i place jego imienia niech będą w USA, choćby na "Wschodnim Wybrzeżu". W Polsce ulice i place imienia komunistów nie powinny mieć miejsca. Dotyczy to ich kolaboranckich propagandystów i reszty komuszej bandyterki, nienawidzącej Polski, a zasklepionej np. na Czerskiej, Wiertniczej, czy "po zaiksach", ich krewnych, pociotków i znajomków, chcących cały czas nadawać ton w Polsce.


----------

List-otwarty


szpak80
O mnie szpak80

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura