Możecie brać w łapę, nikt nie będzie siedział!

Doktor G. został skazany za korupcję na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata oraz 72 tysiące zł grzywny. Po długich czterech latach postepowania sąd skazał lekarza, ordynatora oddziału kardiochirurgii jednego z najważniejszych szpitali w Polsce,  za udowodnione wzięcie 17, 5 tysiaca zł łapówek od pacjentów tylko na taką symboliczną karę. Nie rozumiem tego wyroku i nie mogę sie z nim zgodzić.

Wyrok nie jest jeszcze prawomocny, więc musimy liczyć się ze słowami i wbrew wewnętrznemu poczuciu sprawiedliwości nie możemy nazwać doktora G. słowami, na jakie zasłużył, bo mógłby znów wygrać w sądzie proces o obrazę. Okazuje się, że lekarze biorący łapówki mogą liczyć praktycznie na bezkarność, bo co to jest za kara - praktycznie odsiedział tylko trzy miesiące aresztu - i nie wolno ich nawet nazawać "po imieniu", bo będą się domagać jeszcze szacunku!

Co to jest za kara? Skoro sąd orzekł, że doktor G. jest winny brania łapówek nie raz, i nie dwa, ale w sposób oznaczający pewien zwyczaj, i to w niemałych kwotach, to kara powinna być adekwatna. Rozumiem, że na te 17.5 tysiąca zł łapówek są twarde, niepodważalne dowody? Takie orzeczenie oznacza więc, że doktor G. uzależniał wykonanie zabiegu kardiochirurgicznego, czyli ratującego lub nie życie ludzkie, od przyjęcia łapówki. Nie może być inaczej. A to oznacza z kolei, że jeśli dostał łapówkę, to wykonywał operację poza kolejnością, a inny pacjent mógł się w tym czasie nie doczekać takiej oeracji i umrzeć? A jeśli doktor G.  nie dostał łapówki, to odmawiał ratowania życia danemu pacjentowi, czyli skazywał go na śmierć, tak czy nie? Czy to dla sądu sprawa niskiej wagi, o niskiej szkodliwości społecznej, że orzeka tak niską karę?  Nie rozumiem!

Do czego to porównać? Na przykład lekarze orzecznicy, którzy załatwiali renty za łapówki, nie robiąc przy tym krzywdy nikomu, dostają po dwa lata więzienia bez zawiasów. Tacy ustawiacze meczów dostają średnio po roku więzienia za każdy ustawiony mecz. Legendarny "Fryzjer" został skazany na 3,5 roku więzienia za to tylko, że jacyś kibice mogli się poczuć oszukani, ale nikt przez to przecież nie umarł!

Dzisiaj, po tym nadzwyczaj łagodnym wyroku, niektórzy komentatorzy już cynicznie ogłaszają, że wprawdzie doktor G. przyjmował jakieś "prezenty" i "dowody wdzięczności", to przecież nikogo nie zabijał, juz go uniewinniają całkowicie od wszystkich zarzutów. I doktor G. znowu staje się biedną ofiarą IV RP? Tymczasem doktor G. nie został uniewinniony w sprawie dotyczącej zarzutu o ewentualne sprawstwo śmierci pacjenta.  A ściślej mówiąc zarzutów, bo nie chodzi o jeden przypadek. Sprawa z 2005 r. dotyczy odmowy operacji wymiany zastawki aortalnej i pozostawienie pacjenta jedynie na leczeniu zachowawczym. Sprawa z 2011 r. dotyczy zaś śmierci pacjenta na skutek pozostawienia przez doktora G. gazy w sercu pacjenta po operacji i - co gorsza - nieusunięcia tej gazy pomimo alarmującej w tej sprawie pielęgniarki. Te sprawy zostały wyłączone do osobnych postępowań i są nadal w toku. Tego wyłączenia również nie rozumiem, bo według mnie sprawy łapówek i decyzji o odmowie operacji, wbrew przesłankom medycznym,  albo odmowie wyjęcia gazy z serca operowanego pacjenta, są logicznie ze sobą powiązane.

Moim zdaniem łagodność tego wyroku jest skandaliczna, daje asumpt do rozgrzeszania wręcz doktora G. i poczucie bezkarności dla innych lekarzy-łapowników. To jest sygnał: możecie brać w łapę, nikt nie będzie siedział! A przynajmniej nikt z ulubieńców "Gazety Wyborczej".