NOWY OBYWATEL NOWY OBYWATEL
96
BLOG

Andrzej Gwiazda: Kto ma rację?

NOWY OBYWATEL NOWY OBYWATEL Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 22

W najbliższą sobotę (27 czerwca) o godzinie 18:30 we wrocławskiej parafii p.w. Matki Bożej Pocieszenia (ul. Wittiga 10) odbędzie się spotkanie z udziałem Joanny i Andrzeja Gwiazdów.

Tytuł spotkania – „Poza układem” – nawiązuje do wydawanego przez Joannę Gwiazdę czasopisma, a także do zbioru publicystyki jej i jej męża, wydanego przez „Obywatela”. Autorzy powiedzą, czym był „układ” w Pierwszej „Solidarności”, w jaki sposób „układał” się on z ówczesnym reżimem, a także jak to się przekłada na dzisiejsze realia polityczne. Bohaterowie spotkania będą mówili także o wspomnianej książce oraz najnowszej pozycji – „Gwiazdozbiór w »Solidarności«”.

Patronem medialnym "Gwiazdozbioru..." jest www.salon24.pl

http://www.gwiazda.oai.pl


Dziś, zamiast fragmentu książki, archiwalny wywiad z Andrzejem Gwiazdą, opublikowany w "Dzienniku Bałtyckim" 13 grudnia 1991 r. Rozmawia Wiesława Kwiatkowska.


- Mamy właśnie rocznicę wprowadzenia stanu wojennego. Czy był on nieunikniony?

- Proces pierestrojki, czyli głębokiej reformy imperium zaplanowany w elitach władzy, nie mógł się odbywać przy aktywnym współudziale społeczeństw. A Polska miała społeczeństwo zorganizowane, świadome swoich celów i ograniczeń. Polsce pierestrojka dawała szanse, z których by społeczeństwo na pewno skorzystało i mogłaby stać się wzorem dla innych krajów, które by powtarzały polską drogę pełnego wyzwolenia. I z tego punktu widzenia  - powodzenia pierestrojki w jej założonym kształcie - stan wojenny był konieczny. W żaden inny sposób nie można było zniszczyć demokracji w „Solidarności" tylko przez wprowadzenie stanu wojennego.

Stan wojenny nie złamał, a wręcz przeciwnie, postawił „Solidarność” jako organizację represjonowaną na ołtarzu, natomiast skutecznie zniszczył demokrację. Trudno wymagać demokracji od podziemnej organizacji, której załoga nawet nie wie, kto ją reprezentuje. Był to także doskonały sposób korumpowania ludzi oraz jedyny sposób, aby o tym, kto jest we władzach „Solidarności" a kto nie, nie decydowały załogi. A to bardzo się wiąże z problemem demokracji.

Potem okazało się, że we władzach „Solidarności" są ci, którzy zostali zaproszeni. Wystarczyło, aby ktoś wykazywał inne poglądy niż należało, a o następnym zebraniu nie zostawał powiadomiony, po prostu nie przychodził po niego łącznik. W ten sposób można było dobrać grupę, która - nagłaśniana - pozostawała w świadomości ludzi jako to bohaterskie podziemne kierownictwo, o którym całe społeczeństwo wie, że składa się z bardzo mądrych ludzi i mając dużo informacji tylko czeka odpowiedniej chwili, żeby uderzyć. Tyle że społeczeństwo myślało, że będzie to uderzenie w komunę, a nie bezrobocie, sprzedaż fabryk, inflacja i dwuipółkrotne obniżenie realnych zarobków, co oznacza dla wielu ludzi zwyczajny biologiczny głód. Ze stanu wojennego poszliśmy prosto do „okrągłego stołu”. Mówi to także Kiszczak. Tyle że ja się tego domyśliłem, a on z natury rzeczy wiedział. W swoim wywiadzie-rzece mówi: „Istnieje - choć brzmi to paradoksalnie - generalna jedność intencji i celów stanu wojennego oraz «okrągłego stołu». Są to jakby dwa bieguny tej samej polityki - polityki głębokich, ale zarazem bezpiecznych przemian".

- A potem odegrano Mazurka Dąbrowskiego, ogłoszono niepodległość i demokrację?

- Od stanu wojennego cały wysiłek społeczeństwa ześrodkował się na realizacji dwóch haseł: precz z komuną, przywrócić „Solidarność". I kiedy przy „okrągłym stole" komuna oświadczyła, że jej nie ma, a zaraz potem zarejestrowano „Solidarność" - zdezorientowano ludzi. Do tego doszła nawała propagandowa, odtrąbiająca niepodległość. I wyszło na to, że chodziło nam o powierzchowne sprawy. Korona dla orła, rogatywka dla żołnierza. Przy Grobie Nieznanego Żołnierza stoi żołnierz w rogatywce, to co wam przeszkadza, że salutuje mu Jaruzelski jako prezydent?

Pod tym płaszczykiem zrealizowano system różniący się od komunistycznego tym, że pozbył się takich idiotyzmów jak walka z religią, centralne planowanie każdego artykułu. Balcerowicz zaproponował inne, o wiele wygodniejsze zasady. Wystarczy kontrolować podatki, wyznaczać poziom płac i cenę energii, żeby całkowicie panować nad gospodarką. Odkomunistycznego systemu różni się także tym, że komuna budowała przemysł nie dla naszych, lecz dla swoich potrzeb, obecna ekipa celowo niszczy przemysł dla obcych potrzeb.

Demokracja jest to system, w którym społeczeństwo ma wpływ na decyzje rządu, posiada współudział w rządzeniu. Jednak żeby współrządzić, trzeba mieć informację o aktualnej sytuacji państwa. A tego społeczeństwo nie tylko nie posiada, ale jest celowo dezinformowane. Demokracja polega na uznaniu reguł gry, które pozwalają się tej demokracji odtwarzać. To znaczy, ta grupa, która zdobyła władzę, nie używa jej do tępienia opozycji i zapewnienia sobie nieprzerwanej sukcesji. A przy „okrągłym stole” tak właśnie się stało. Obie strony stołu wytępiły całkowicie opozycję.

Ostatnia ordynacja została tak skonstruowana, że nie dała żadnych szans na wolne wybory. Wskutek tego 60 proc. elektoratu odmówiło uczestnictwa w wyborach, a 60 proc. tych, którzy udział wzięli, nie mogło wybrać swoich kandydatów. W rezultacie Sejm został wybrany 16,7 proc. głosów. Nie jest więc on nawet reprezentacją tych, którzy poszli do urn. Bezwzględna liczba głosujących nie była w stanie wybrać swoich kandydatów. Wszedł nawet do Sejmu poseł mający 240 głosów.

- Ludzie ze zgrozą patrzą na rozpad gospodarki, na afery. Nie rozumieją, co się dzieje.

- Celem jest przekształcenie Polski w neokolonię. Świadome, zaplanowane, sterowane z zewnątrz.

Polska była krajem ekonomicznie całkowicie samodzielnym. Z potężnym przemysłem ciężkim, dającym nam pełną niezależność, pozwalającym nie liczyć się z obcymi wpływami, a stopień wyszkolenia kadry produkcyjnej, od robotnika po inżyniera, był w światowych relacjach jednym z największych. Poza tym zdolność do pracy w trudnych warunkach wyrobiona przez lata komuny, inwencja, inicjatywa załóg stawiały Polskę w bardzo silnej pozycji i na Zachodzie obawiano się poważnie, że gdy Polska uzyska niepodległość, w ciągu kilku lat może zdestabilizować ceny światowe, wchodząc z dobrym i bardzo tanim towarem na rynki zachodnie. A to zmusiłoby zachodnie przedsiębiorstwa do redukcji, martwienia się o bezrobocie, o zamówienia.Bo konkurowanie z Polską byłoby niemożliwe. Tego się zachodni przemysłowcy niezwykle obawiali. Że aparat rządzący w ZSRR nie chce silnej Polski, no to wiadomo. I tu nastąpiła zgodność interesów zachodniego przemysłu i postbolszewickich elit kierowniczych. Plan Balcerowicza jest zespołem administracyjnych działań niszczących gospodarkę polską. Odrzucam, że było to nieświadome.

- Trudno w to uwierzyć. Chłopom udzielono wysokich pożyczek na reformowanie rolnictwa zapewniając, że stopę procentową gwarantuje EWG, od którego fundusz pochodzi. Teraz niszczą ich podatkami, gwarancje gdzieś przepadły. Ludzie się wieszają, a Wujec mówi w Sejmie, że nakupili żonom futer, to teraz mają. Czasem jakiś program reporterów pokaże wycinek, ale brak obrazu całości. Trwa strajk w Nowej Hucie, a TV milczy.

- Strajk w Nowej Hucie zaczął się po oświadczeniu pani minister, że w hucie zamknie się produkcję surowcową, czyli że huta nie będzie wytapiała stali, tylko otrzyma ją gotową z Huty „Katowice" do obróbki końcowej, do której Huta „Katowice" nie jest zdolna. Tymczasem Huta „Katowice" nie jest w stanie wyprodukować tyle stali, aby zapewnić Nowej Hucie pracę. Mogłaby - ale nie ma dość wody do tak dużej produkcji. Decyzja ogłoszona przez panią minister oznacza wyrzucenie na bruk 15 tysięcy ludzi.

Nowa Huta ma doskonałe wyniki produkcyjne, a płace półtora razy niższe niż w innych hutach, gdzie nowa Solidarność" była słaba i gdzie we wrześniu 1989 nie zrezygnowano z wypłat premii, indeksacji innych należności. W Nowej Hucie Gil z kolegami namówił załogę, żeby odroczyła termin wypłat, uznano to za bazę i dlatego płacą horrendalny popiwek: 3,6 razy więcej bierze skarb państwa, niż płaci hutnikom. W tym miesiącu po raz pierwszy nie mogą zapłacić tego haraczu, więc im się likwiduje produkcję surowców.

- Przez tyle lat nie udzielałeś wywiadów. Ludzie pytali, dlaczego Gwiazda milczy, nie pomoże Wałęsie, choć przecież dzwonił do niego, zapraszał do Warszawy. I nagle zdecydowałeś się udzielić wywiadu pierwszej gazecie, która o to poprosiła.

- Jedynie milcząc mogłem dać znak społeczeństwu, że źle się dzieje, Po „okrągłym stole" powstały okrągłostołowe gazety, bo przecież nikt nie miał pieniędzy na to, aby gazetę założyć, jeśli nie był uczestnikiem porozumienia lub nie pochodził bezpośrednio z kół, które w nim uczestniczyły. Udzielanie wywiadów tym gazetom byłoby uwiarygodnianiem ich, jak i „okrągłego stołu". Były gazetami propagandowymi nowej ekipy i mają ogromną zasługę czy ogromną winę w oszukiwaniu społeczeństwa. Nie chciałem w takim towarzystwie występować.

Prasa, która wyszła z podziemia i sprzedawana była w kioskach, także się stała tubą propagandową nurtu „okrągłego stołu”, natomiast opozycja pozostawała jeszcze w podziemiu i ja do niej należałem. Uważając, że „okrągły stół" przyniesie skutki tragiczne i że cele organizacji, która występuje pod nazwą „Solidarności", a która tę nazwę ukradła, są dokładnie celom „Solidarności” przeciwne, że jej zadaniem jest praca przeciwko interesom pracowników, nie mogłem w takiej prasie się pokazać, nie powiedziawszy tego, co mam do powiedzenia. A przecież tego by mi nie wydrukowali.

Teraz prasa pozdejmowała znaczki „Solidarności", bo by jej ludzie nie kupowali, a sytuacja jest tak tragiczna, że nie ma się co oglądać. Zresztą wywiady, o które wszystkie pisma tak zabiegały, miały posłużyć tylko jednemu, pokazać, że jest pełna wolność prasy, bo przecież Gwiazda też może się wypowiadać, puścić fragment i na tym skończyć. Mieliśmy wiele przykładów, że wywiady udzielane przez ludzi o nieprawomyślnych poglądach cięto tak, że zasadnicze myśli znikały.

Uważałem, że sam fakt, że nie udzielam wywiadu powinien być dla ludzi sygnałem ostrzegawczym, że coś źle się dzieje. A jeżeli społeczeństwo nie zrozumiało, że jest to sygnał o niebezpieczeństwie, to ja lepszego sposobu nie mogłem znaleźć. Przez pięć lat jeździłem po całej Polsce, rozmawiałem z wszystkimi którzy chcieli słuchać, ale wielu ludzi nie chciało wierzyć. Przed i po „okrągłym stole" mówiłem na spotkaniach o "Magdalence" i rzadko się zdarzało, żeby przynajmniej jeden nie wstał i nie powiedział: nigdy w to nie uwierzę, nigdy nie uwierzę, żeby Wałęsa z Kiszczakiem... To są podłe insynuacje.

- Ale co robić, co robić?

- Trzeba powstrzymać wymykanie się własności z rąk polskich, zablokować sprzedawanie najlepszych przedsiębiorstw, jeszcze istniejących rynków zbytu, przeszkodzić w niszczeniu rolnictwa.

Gospodarkę może uratować tylko definitywna zmiana na linii politycznej i związanej z nią linii ekonomicznej. A ta zmiana nie jest możliwa do przeprowadzenia przez ten parlament i żaden inny wybrany w tych warunkach. Ratowania Polski oczekiwać można tylko ze sfer pozaparlamentarnych. Wszelkie nadzieje, że w parlamencie zjawi się człowiek uczciwy, z dostateczną ilością rozumu i sumienia i tą zmianą pokieruje, są zawodne. Jeśli społeczeństwo się nie zorganizuje, nie stworzy siły, jaką potrafiło stworzyć w 1980 roku, prawdopodobne, że Polska jest stracona.

Dziennik Bałtycki, 13 grudnia 1991 r.

Pogrubienia w tekście: Magazyn "OBYWATEL".

Źródło: http://www.gwiazda.oai.pl

 

Blog pisma NOWY OBYWATEL Piszą: Kontakt Stowarzyszenie „Obywatele Obywatelom” ul. Piotrkowska 5 90-406 Łódź

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (22)

Inne tematy w dziale Kultura