Już w najbliższy czwartek (15 października 2009 r.) w Krakowie odbędzie się spotkanie zorganizowane przez nasz kwartalnik wspólnie z
Klubem Pralnia. Będzie można obejrzeć filmy dokumentalne poświęcone
Władysławowi Broniewskiemu i
Zbigniewowi Herbertowi oraz podyskutować na ich temat, także z jednym z ich twórców.
„Obywatel poeta” to kontrowersyjny dokument filmowy o życiu Zbigniewa Herberta. Ponad pół roku czekał na emisję, gdyż TVP – jego koproducent - zaproponowała zmiany o charakterze cenzorskim, na które nie zgodził się autor filmu. Powodem były zawarte w filmie wypowiedzi poety o Adamie Michniku, Czesławie Miłoszu i Polsce po 1989 roku. Kiedy doszło w końcu do emisji, połączono ją z dyskusją, która była brutalnym atakiem zarówno na Herberta, jak i autora dokumentu, Jerzego Zalewskiego (członka Rady Honorowej „Obywatela”).
Władysław Broniewski to dziś wielki nieobecny polskiej poezji. Przemiany początku lat 90. spowodowały usunięcie z programów szkolnych dzieł wielu twórców będących komunistycznymi symbolami. Należy do nich również Władysław Broniewski. Film Macieja Gawlikowskiego „Władysław Broniewski”, stanowiący część cyklu „Errata do biografii”, pokazuje mniej znane oblicze Broniewskiego i jego problemy z komunistycznymi władzami. Co ciekawe, film ma bardzo duże problemy z emisją w mediach. Jego pokaz to rzadka okazja obejrzenia tego materiału – oraz spotkania się z autorem filmu.
Spotkanie rozpocznie się o godz. 18.00 w Klubie Pralnia, ul. Grabowskiego 8/oficyna. Wstęp wolny.
Część I artykułu nt. Władysława Broniewskiego, autorstwa Rafała Biernackiego
Juliusz Mieroszewski, tuż po śmierci Broniewskiego w 1962 r., pisał w paryskiej „Kulturze”: O polityce, materializmie historycznym, Marksie, Engelsie, Leninie – Broniewski nie miał pojęcia. Był szlacheckim radykałem – bywało takich wielu – urzeczonym mitem rewolucji. To była żeromszczyzna, a nie PZPR. Był w tym absolutnie szczery i polski do ostatniego grama szpiku w swych mocnych kościach. Był polski w stu procentach we wszystkich wadach i zaletach.[i]
***
Urodził się 17 grudnia 1897 r. w Płocku. Data jest znacząca, jeśli uświadomimy sobie, że był o 20 lat starszy od pokolenia Kolumbów. Los pozwolił mu spojrzeć na II Rzeczpospolitą z większego dystansu. Mógł dostrzec wyraźniej, jak w istocie słabym, miałkim, bezideowym byliśmy społeczeństwem, ile było różnic nie do pogodzenia, jak wiele potrafiliśmy zniszczyć zanim coś zdążyło powstać. 6 listopada 1918 r. notuje w „Pamiętniku”: Zirytował mnie dzisiejszy wiec. Co za bydło! Hurrapatriotyzm połączony ze zwierzęcym antysemityzmem – oto treść uczuć nurtujących przeciętnego obywatela akademickiego.
[ii]
To wszystko sprawi w przyszłości, że będzie bardziej krytyczny i przenikliwy wobec polskich realiów społeczno-politycznych niż jego młodsi rodacy, koledzy i towarzysze broni.
W jego domu rodzinnym żywe były tradycje niepodległościowe. Kult powstania styczniowego oraz poległych w nim członków rodziny nie tylko ukształtował radykalny wręcz patriotyzm Broniewskiego, ale też wywarł przemożny wpływ na styl i dominujące motywy jego poezji. Echa tej tradycji będą wyraźne do końca życia, choć oficjalna propaganda zrobi wiele, aby obowiązujące interpretacje twórczości szły w zupełnie innym kierunku.
Edukacja patriotyczna, która trwała nie tylko w domowym zaciszu, ale przede wszystkim w murach polskich szkół, gdzie w zaborze rosyjskim od 1905 r. można było znów mówić po polsku, umożliwiła Broniewskiemu podjęcie pierwszej, niezwykle odważnej, samodzielnej decyzji życiowej. 8 kwietnia 1915 r. wraz z grupą płockiej młodzieży wyruszył do Legionów Piłsudskiego. Sam Broniewski pisze po kilku latach w „Pamiętniku” pod datą 29 maja 1919 r.: Szczęśliwie to, że to bydło zwane „płocką inteligencją” ni mnie już ziębi ni parzy. /.../ Witali tu wczoraj hallerczyków: z kwiatami itd., itd., przełożona Rościszowska miała przemowę po francusku (sic!) i mecenas Baliński, a jakże, i jeszcze tam ktoś; myślałem sobie, że inaczej wyglądał nasz odjazd do Legionów cztery lata temu: dranie! omal kamieniami za nami nie ciskano, wyklęci byliśmy w „opinii publicznej”. Pies ich mordę lizał – oni teraz wojsko polskie witają – tfu!...
[iii]
Nastąpiła dwuletnia epopeja legionowa, zakończona w 1917 r. kryzysem przysięgowym i internowaniem młodego Broniewskiego w obozie w Szczypiornie. Po 5 miesiącach wypuszczony na wolność, powraca do działalności konspiracyjnej w POW oraz zdaje maturę i w październiku 1918 r. zapisuje się na Wydział Filozoficzny Uniwersytetu Warszawskiego. Na skutek wydarzeń listopadowych i przekazania Piłsudskiemu stanowiska Naczelnika Państwa, Broniewski wstępuje do odrodzonego Wojska Polskiego. Bierze udział w wojnie polsko-bolszewickiej. Odznaczony Srebrnym Krzyżem Orderu Wojennego Virtuti Militari oraz czterokrotnie Krzyżem Walecznych, w opinii współtowarzyszy broni zasługiwał na wiele więcej. Czytając „Pamiętnik” można odnieść wrażenie, że grał ze śmiercią w kości. Skrupulatnie odnotowuje kolejnych zabitych znajomych i krewnych a sam zdziwiony, że żyje, pisze: Tłukłem się na wszystkich frontach czwartego pułku, teraz od początku prawie jestem w polu i jakoś szlag mnie nie chce trafić.
[iv]
***
Ten młody, dzielny oficer pierwszej linii, żarliwy patriota, jednocześnie był zadeklarowanym i świadomym lewicowcem. Kilka miesięcy wcześniej, w momencie listopadowego przesilenia, ujawnia się radykalizm przekonań Broniewskiego. Pierwsze dni i tygodnie Niepodległej to uzewnętrzniane z coraz większą siłą różnice ideowe. Endecja oskarża Naczelnika Państwa o bolszewizm i zaprowadzenie bez zgody sejmu republiki socjalistycznej. PPS-Frakcja Rewolucyjna organizuje manifestację uliczną na Krakowskim Przedmieściu, 20-letni Broniewski jest wśród uczestników, śpiewa „Na barykady”i „Czerwony Sztandar”. Sprecyzował już, po jakiej stronie chce się opowiedzieć na froncie polskich sporów ideowych. Będzie przez całe życie wierny tym młodzieńczym ideałom. I nigdy nie przestanie być gorącym patriotą, czynnie manifestującym przywiązanie do Ojczyzny.
Pomimo zasług wojennych i awansów (był najmłodszym kapitanem w armii), nie wybrał kariery wojskowej, która stała przed nim otworem. Z pewnością ważne były jego polityczne zapatrywania, ale nie można przecenić wielkiej potrzeby tworzenia, jaką ujawniał od najmłodszych lat szkolnych. Armia była dla niego po prostu za ciasna. Nie potrafiłby znieść ograniczenia wolności myśli, działania i wrodzonej spontaniczności. Nie miał wątpliwości, że w czasie pokoju jego miejsce jest gdzie indziej.
***
Kończy studia i nawiązuje kontakty z literatami. Trzeba pamiętać, że w pierwszych latach Polski Niepodległej było to środowisko dynamiczne, młode, wykształcone i nade wszystko postępowe, jak się wtedy mawiało. Postępowość ta polegała przede wszystkim na żywym angażowaniu się w polityczne spory po stronie sił demokratycznych, czyli szeroko pojętej lewicy, od centrystów i socjaldemokratów po komunistów.
W miarę upływu lat i przejęcia władzy przez prawicę, co wyraźnie zaostrzyło spór polityczny w Polsce, środowisko to radykalizowało się i wielu jego przedstawicieli, także Broniewski, schodziło coraz bardziej na lewo. Proces ten trwał przez pierwsze lata II Rzeczpospolitej i był bardzo charakterystyczny dla tego okresu, również za sprawą powstania pionierskiego w historii „państwa robotników i chłopów”.
Broniewski nie ukrywał fascynacji Nietzschem i poetami rosyjskimi, zwłaszcza Błokiem i Majakowskim. Interesował się twórczością Rimbauda i Barbusse’a. Na bieżąco czytywał współczesną poezję polską, szczególnie skamandrytów i awangardę, a także futurystów. Młody Broniewski debiutuje tomikiem „Wiatraki” w 1925 roku. Jest to debiut udany, ale trochę spóźniony w stosunku do grupy „Skamandra”, której członkowie byli jego rówieśnikami. Jednak mroczne, rozliczające się z przeszłością wiersze, takie choćby jak „Młodość”, zwróciły uwagę:
Roztapiała się młodość brudnym, mokrym śniegiem,
dławiły dni pochmurne, jak robactwo żarły,
i już mi chłodne były jesienne noclegi,
i z umarłymi byłem sam na pół umarły…
…Kowalski – rozerwany granatem, Ignaczak –
cztery kule w pachwinie, Nowak – od szrapnela,
Marciniak – kula w piersi… Pamiętam jak patrzał
i skamlał umierając: „Wody… przyjaciele…”
Bracie! Ja cię napoję. Mam wodę w manierce.
Ale ten marsz bez przerwy – i nigdy postoju…
Ciężko. I nie wiem czy mi bardziej ciąży serce,
czy na plecach tornister i dwieście naboi…
[v]
Tematy pierwszego tomu poezji Broniewskiego oscylowały wokół śmierci, beznadziei, nieuchronności ludzkiego losu. Charakterystyczny jest dekadencki, ekspresjonistyczny wręcz nastrój wielu utworów (np. tytułowe „Wiatraki”, „Śmierć”, „Cienie” czy „Ja i księżyc – transformista”). To będzie kierunek, w którym pójdzie z sukcesem w kolejnych próbach. Wątki lewicowe pojawiły się także, ale nie można uznać, że „Wiatraki” były opowiedzeniem się po stronie skrajnej lewicy.
***
To charakterystyczne, że Broniewski, angażujący się w pracę Związku Niezależnej Młodzieży Socjalistycznej, a później będący sekretarzem lewicowego pisma „Nowa Kultura”, utrzymujący bliskie stosunki z ówczesną czołówką rewolucyjnych twórców, w swojej twórczości nie składa żarliwych i jednoznacznych deklaracji przystąpienia do obozu rewolucyjnej lewicy. Wydaje się, że raziło go doktrynerstwo tych środowisk, szczególnie jeżeli chodzi o poglądy na sztukę, jej formę, treść, ograniczenia narzucane twórcy. Nieprzypadkowo tom wierszy (w zamyśle – manifest) „Trzy salwy”, opublikowany w 1925 r. wspólnie z pisarzami komunistycznymi, Stanisławem Ryszardem Stande i Witoldem Wandurskim, pokazał indywidualność Broniewskiego, jego niekłamany talent oraz umiejętność nawiązywania do tradycji literackiej. Na tle mniej uzdolnionych, ale przede wszystkim traktujących sztukę ideologicznie współautorów, okazał się poetą ideowo zdeklarowanym, lecz twórczo wolnym i samodzielnym. A nade wszystko wiernym wewnętrznemu głosowi, który inspirował jego liryczne i często bardzo intymne utwory. Pięknie wyraża te różnice Broniewski w dość głośnym w owym czasie utworze „Przyjacielu, los nas poróżnił...”, w którym pisze Wandurskiemu o nieprzekraczalnych różnicach w podejściu do twórczości:
Przyjacielu, los nas poróżnił,
rozstajemy się, obcy prawie,
Ty do Łodzi wracasz, ja – w próżni,
w śnie zostaję, w obcej Warszawie.
/.../
Znam ja radość walki codziennej
i zazdroszczę ci jej, bo lekka,
bo mi ciąży i krwawi we mnie
pieśń, tęsknota i ból człowieka.
/.../
Przyjacielu, czemuś nie pojął,
skąd krew pieśni i moc jej czerpię? –
Jeśli wierszem staję do boju,
wierszem kocham i wierszem cierpię.
Znaczące, że w tym okresie utwory Broniewskiego pojawiają się w „Skamandrze” i „Wiadomościach Literackich”. Świadczy to o braku doktrynerskiego podejścia i o dużej niezależności intelektualnej. Świadomie poddawał się krytyce środowisk literackich, dla których podłoże ideowe utworów było drugorzędne. Krytyce, dodajmy, najczęściej przychylnej i nobilitującej młodego poetę. Zostaje także sekretarzem redakcji „Wiadomości Literackich”. Jego kontakty z czołówką ówczesnych polskich pisarzy i poetów nie ograniczają się jedynie do spraw służbowych. Przez talent, wyrazistość i bezkompromisowość staje się jednym z nich.
***
Broniewski funkcjonuje w środowisku lewicowym, ma tu mnóstwo przyjaciół, utrzymuje kontakty nawet z pracownikami konsulatu, a później ambasady radzieckiej, która położona była niedaleko jego mieszkania. Te kontakty pozwolą mu na spotkania z Włodzimierzem Majakowskim. Na prywatnych wieczorach autorskich Majakowskiego w Warszawie był Broniewski, obok Aleksandra Wata, Adama Ważyka czy Anatola Sterna, jednym z bardziej zaangażowanych dyskutantów.
Aktywność w komunizujących czasopismach „Dźwignia” i „Miesięcznik Literacki” pogłębia zainteresowanie nim ze strony policji politycznej. Janina Broniewska, pierwsza żona poety, wspominała: Rewizja była „bezokolicznościowa”. Czy miała być represją za „Dźwignię”, którą Władek współredagował? Grzebali w książkach, przerzucali korekty prawomyślnego Dickensa, który wyglądał w szpaltach jak długie proklamacje. Nad wypchanym listami biurkiem cywilny funkcjonariusz zasępił się wyraźnie i powiedział do kolegi:
– Najgorzej to z inteligentami. U tamtego ślusarza to był kuferek pod łóżkiem. Roboty na pięć minut. A tu...
Drugi poziewał wyraźnie. Mruknął:
– Nie warto w te papiery zaglądać. Bomby nie znajdziemy tu, to się wi. Parabellum i Virtuti, kapitan rezerwy... Żebym ja to rozumiał – nie powiem. Wpisać do protokołu?
– Po cholerę? Raz rezerwa, ma obowiązek broń mieć. Wpisuj tego Marksa i Lenina, byle było coś...
– Kiedy legalne… Może ten? Po rusku? Jesienin – przesylabizował i odłożył tomik „Pugaczowa” na bok.
[vi]
Charakterystyczne u Broniewskiego jest to, iż jego lewicowość nigdy nie zakładała rezygnacji z przywiązania do kraju, nigdy nie nadstawiała ucha propagandzie internacjonalizmu, rozpowszechnionej w kręgach Komunistycznej Partii Polski. Ten patriotyzm kazał mu z jeszcze większym zaangażowaniem poruszać tematy społeczne, bo nie tak sobie Polskę wyobrażał, gnijąc w okopach nad Stochodem czy maszerując bez wytchnienia całe tygodnie w pogoni za bolszewikami.
***
Zaostrzająca się sytuacja w kraju, budowa przez obóz sanacyjny zrębów ustroju autorytarnego, Centrolew i kryzys brzeski, strajki chłopskie i inne protesty, kończone coraz częściej brutalnymi i krwawymi akcjami policji. W takiej atmosferze Broniewski pisze i wydaje kolejne tomiki wierszy: „Dymy nad miastem” (1927), „Troska i pieśń” (1932), „Krzyk ostateczny” (1938). Poemat „Komuna Paryska” z 1929 r. zostaje skonfiskowany przez cenzurę. Broniewski wraz z całym zespołem „Miesięcznika Literackiego” zostaje w 1931 r. zatrzymany przez policję i spędza dwa miesiące w Areszcie Centralnym.
Jego liryka zaczyna wyrażać niepokój związany z nadchodzącym, przeczuwanym zagrożeniem ze strony faszyzmu. Środowiska lewicowe zaczęły zwierać szeregi. Broniewski przyjmuje rolę wieszcza, z właściwym sobie zapałem i zaangażowaniem pisze:
Biada wam, ufne swej mocy
babilony drapaczy chmur.
Dzień straszny rodzi się z nocy.
będzie głód, pożoga i mór.
/.../
Lecz gdy dojmie mnie pościg odmętu
głodem, ogniem, powietrzem i wojną,
jak butelkę z tonącego okrętu,
rzucę krzyk mój ostateczny: wolność!
Sam poeta nie przewidywał, że jego „Krzyk ostateczny” to proroctwo, które, po tysiąckroć zwielokrotnione, już niedługo zacznie się ziszczać.
***
Lata trzydzieste to, obok dynamicznych i zaangażowanych wierszy, takich jak „Cześć i dynamit” czy „No pasaran!”, również liryki bardzo osobiste, dające przedsmak jego refleksyjnej poezji powojennej. „Wiersze o wczesnej wiośnie pisane późną jesienią” to najpiękniejszy tego przykład.
Żyję sobie, jestem poetą,
diabli komu do tego.
Łażę, depczę warszawski beton,
piszę wiersze – z niczego.
/.../
Hoduję radość zamarłą
w ciasnych szczelinach bytu,
aż przyjdzie wiosna – spazmem za gardło
ściśnie, za serce chwyta...
/.../
Tak wiersz z niczego powstaje,
boli, raduje – z niczego...
Nie śpię do rana, wstaję –
diabli komu do tego.
/.../
O świcie jestem znużony,
patrzę w okno i milczę.
Wtedy mi ciąży najmilsze,
smutne spojrzenie żony...
Parzy stopy warszawski beton,
i jest w tym wierszu coś złego...
Żyję sobie, jestem poetą,
diabli komu do tego.
Przypisy:
[i] „Kultura” (Paryż) nr 4/1962.
[ii] Władysław Broniewski, Pamiętnik 1918-1922, PIW Warszawa 1987, s. 41.
[v] Wszystkie wiersze cytowane za: Władysław Broniewski, Wiersze, Wybór i posłowie Waldemar Smaszcz, Wydawnictwo Łuk, Białystok 1993.
[vi] To ja – dąb. Wspomnienia i eseje o Władysławie Broniewskim, PIW, Warszawa 1978, ss. 61-62.
Blog pisma NOWY OBYWATEL
Piszą:
Kontakt Stowarzyszenie „Obywatele Obywatelom” ul. Piotrkowska 5 90-406 Łódź
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura