ogrodniczka ogrodniczka
814
BLOG

Tatry - zawsze nieodga(d)nione i groźne

ogrodniczka ogrodniczka Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 52

Byłam dziś na wycieczce. Dziecinnej wprost wycieczce. Z Cyrhli przez Kopieniec do Jaszczurówki. Szlak w miarę pusty i niezbyt tłumnie uczęszczany. Dla taterników to spacer. Ale jednak. Pogoda od ok 10 - tej była niepewna ale wydawała się stabilna. Chmury od paru dni, mżawka. Do Kopieńca droga była super. Na szczycie dość dobrze widoczny Długi Upłaz z grupami maszerującymi do Gąsienicowej. Po zjedzeniu kanapki decydujemy się schodzić do Jaszczurówki. Przy wejściu do pierwszego lasu (czyli po pokonaniu największej stromizny) zaczął padać deszcz i pobrzmiewały gdzieś w oddali pioruny. Po ok. pół godzinie rozpadało się na dobre. Idących w górę turystów ostrzegaliśmy przed niebezpieczeństwem. Ale gdzie tam. Każdy jest mądry i wie jak się zachować w takiej sytuacji. Jeden z wchodzących wręcz powiedział, że to nie pioruny, a samoloty :-). Niefrasobliwość czy głupota? 

Po następnej pół godzinie zaczęły walić koło nas. Cały czas schodziliśmy w dół, kryjąc się od czasu do czasu pod liśćmi niskich drzew przydrożnych. Najbliżej strzelił (to był głośny trzask) w odległości chyba pół kilometra. Zdążyliśmy odmierzyc 2 sekundy od błyskawicy do grzmotu. Naprawdę się baliśmy. Ale nie można było sobie pozwolić na luz bo było z nami dwoje dzieci. Wszyscy przemoczeni w 80 proc. Wokół pędzące strumienie i wezbrany główny potok. Groźnie to wyglądało. Kamienie śliskie i mokre, a ziemia zamieniła się w błoto. 

Dawno nie przeżyłam podobnej burzy w górach. Znikąd pomocy - można było tylko próbować schronić się w szałasach na hali Kopieniec. Ale po pierwsze były na górze, a po drugie też niepewne w razie strzelenia pioruna.

Po powrocie dowiedzieliśmy się o tragedii. Mogła ona się wydarzyć w każdej dolince, na każdym szlaku, niekoniecznie na tym z łańcuchami czy klamrami. 

ogrodniczka
O mnie ogrodniczka

Jestem, więc myślę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości