Ojciec 1500 plus Ojciec 1500 plus
387
BLOG

TEORIA ZEGARKA w kontekście sztucznej inteligencji, monopolu medialnego i blogosfery

Ojciec 1500 plus Ojciec 1500 plus Technologie Obserwuj notkę 9
Proszę zwrócić uwagę na to, co się aktualnie dzieje. Po bezprawnym, siłowym przejęciu TVP, PR i PAP następuje bezprecedensowy, pełnoskalowy atak na TV Republika. Cel jest oczywisty: aby żadnemu "normalsowi" któremu za bardzo nie spodobał się styl przejęcia TVP nie przyszło do głowy aby włączyć choć na chwilę "Republikę" - aby czuł do niej odrazę, jak do siedliska nazizmu, antysemityzmu, rasizmu, prawicowego ekstremizmu i wszelkich innych obrzydliwości.

Cześć Mariusz! 

Witajcie Wszyscy Czytelnicy! 

Już tłumaczę to nietypowe powitanie. Chodzi o to że w maju 2023 obiecałem ten artykuł pewnemu bliskiemu mi wybitnemu specjaliście od badania polskiej polityki i mediów. Ze względów bezpieczeństwa nie zdradzę Jego nazwiska, tytułu naukowego ani miejsca pracy. Tak, to ten sam wykładowca, o którego pół żartem pół serio mianowałem moim "politycznym Guru", bo w większości spraw się zgadzaliśmy, a tam gdzie pojawiała się rozbieżność zdań, na początku zawsze okazywało się, że to Mariusz miał rację. Później to się zmieniło... ku mojemu przerażeniu... bo zdecydowanie wolałbym tamten zakład przegrać - szczegóły w artykule: 

https://www.salon24.pl/u/ojciec1500/1163088,atak-hybrydowy-jak-bardzo-chcialbym-sie-mylic-w-tamtej-prognozie-dla-polski 

(Czytajcie póki jeszcze możecie - po niedzieli kasuję bloga wraz z całą zawartością) 

Ten człowiek jest niewątpliwie dla mnie pewnym autorytetem, choć w poglądach i opiniach zachowuję względem Niego dużą autonomię i asertywność. Więc wybaczcie, że ten artykuł (o dość lekkiej, popularnonaukowej tematyce, ale dotyczący spraw istotnych i jak najbardziej aktualnych) skieruję bezpośrednio do Niego, co nie zmienia faktu, że sprawi mi ogromną przyjemność, kiedy go przeczytacie. Tym bardziej, że to prawdopodobnie mój ostatni artykuł na Salonie24. 

Opowieść o zegarku księdza Jarka, czyli inspiracja TEORII ZEGARKA

Mój Przyjaciel i Mentor z dawnych czasów ks. Jarosław Burski (zginął w wypadku motocyklowym 11 lipca 2011) podzielił się kiedyś z nami (ekipą z byłego Teatru Eden w Tomaszowie Maz.) taką historyjką. 

Jaka może być najgorsza wada zegarka wskazówkowego? Nie działa? No problem! Albo się go naprawia, albo jeśli naprawa jest niemożliwa lub nieopłacalna, wymienia na nowy. Późni się? Jeśli to stałe opóźnienie, to można co jakiś czas go "popchnąć" lub na bieżąco obliczać "poprawkę" aby być pewnym godziny. Czyli też no problem. Śpieszy się? Jeszcze mniejszy problem - analogicznie jak w przypadku stałego późnienia można go cofać lub obliczać "poprawkę" - tym bardziej, że jak jej nie obliczymy, to nigdzie się przez to nie spóźnimy. Jeden zegarek, który kiedyś miałem (a dodam od siebie, że ks. Jarek lubił sprzęt porządnej klasy - urodził się i wychował w rodzinie dość zamożnych przedsiębiorców, których obaj Synowie: Jarek i Darek  wybrali drogę kapłańską - więc pewnie nie był to tani zegarek) miał najgorszą wadę jaką mogą mieć zegarki wskazówkowe: BARDZO RZADKO, ALE RAZ NA JAKIŚ CZAS ZATRZYMYWAŁ SIĘ NA KILKANAŚCIE MINUT, PO CZYM RUSZAŁ DALEJ JAK GDYBY NIGDY NIC. Przez to człowiek myślał, że zegarek chodzi poprawnie i wskazuje dokładną godzinę, a on wskazywał czas opóźniony o ten przedział czasowy, przez który nie chodził. Gdyby to był długi czas, to by można było się łatwo zorientować, że coś jest nie tak. Ale on przekłamywał o kilka lub kilkanaście minut i zdarzało mu się to bardzo rzadko.

I kiedyś mnie tak nabrał. Wybrałem się swoim sportowym Seicento nad morze, aby omawiać bardzo ważne sprawy dotyczące wejścia diecezjalnego Radia Emaus do ogólnopolskiej sieci Radia Plus. Jak to ja wyjechałem z pewnym zapasem czasu, a że moje autko pozwala na typowo rajdową jazdę (od siebie potwierdzam - ks. Jarek zabrał mnie na krótką przejażdżkę - nigdy nie widziałem samochodu, który miałby takie przyśpieszenie, tak skuteczne hamulce i tak trzymał się drogi - w tym Seicento z oryginału została chyba tylko karoseria... i to nie cała... a ks. Jarek miał licencję kierowcy rajdowego i umiał tym samochodem jeździć), więc jechałem dość szybko, wyprzedziłem wiele samochodów i czas przejazdu minął mi bardzo szybko. Gdy dojechałem do hotelu, to według mojego zegarka zaoszczędziłem ponad pół godziny w porównaniu z tym co zakładałem przy normalnej jeździe (przypomnę, że to były czasy, kiedy jeszcze nie było smartfonów z nawigacją). Więc ponieważ miałem jeszcze dużo czasu do spotkania, wziąłem prysznic i poszedłem sobie na spacer brzegiem morza. Gdy wróciłem na pięć minut przed planowanym spotkaniem, to okazało się, że rozmówcy właśnie wyszli - czekali na mnie kwadrans i stwierdzili, że ich olałem - bardzo ważne spotkanie diabli wzięli. Bo właśnie w trakcie mojej jazdy zegarek zatrzymał się na ponad 15 minut i w rzeczywiście rajdową jazdą zaoszczędziłem tylko około 15 minut a nie pół godziny, jak pokazywał zegarek. Wierząc mu przyszedłem na spotkanie ponad 15 minut spóźniony. Wtedy zachowałem się w sposób bardzo nieekologiczny - stanąłem na plaży, zdjąłem zegarek i rzuciłem go daleko w fale Bałtyku, aby mnie nie kusiło by go naprawiać i dalej mu ufać. 

Ta opowieść już dawno temu (w czasach pierwszych rządów Tuska) zainspirowała mnie do stworzenia pewnej naukowej teorii.

Teoria o konieczności stosowania reguły ograniczonego zaufania do źródeł informacji roszczących sobie prawo do monopolu - w skrócie TEORIA ZEGARKA

Wyobraźmy sobie hipotetyczną, abstrakcyjną sytuację. Świat bez smartfonów z zegarem na pulpicie, zegarynek dostępnych przez telefon, zegarków w dekoderach TV, piekarnikach, mikrofalówkach, zegarów na wieżach kościołów, stacji kolejowych itp... Świat w którym jedynym źródłem informacji o aktualnej godzinie są zegarki dostarczane przez monopolistyczną firmę, która opracowała technologię pozwalającą określonej osobie lub grupie osób na jakiś czas zdalnie zmienić wskazania, a następnie przywrócić je do stanu rzeczywistego. Jakie byłyby skutki takiego monopolu? TOTALITARNE. Ta firma mogłaby storpedować każdą inicjatywę powodując że jej uczestnicy nie mogliby się spotkać. Mogłaby dowolnie kreować konflikty pomiędzy grupami które na zmianę oskarżałyby się o lekceważenie i brak punktualności. Mogłaby dowolnej osobie lub nawet grupie zawodowej zrujnować reputację. Mogłaby wreszcie doprowadzić do zwolnienia z pracy (lub nawet wielokrotnej utraty pracy) wybranej osoby z powodu notorycznych spóźnień, wychodzenia z pracy przed czasem itp... Mogłaby doprowadzić do niewyobrażalnego chaosu i życia w którym część osób znajduje się w sytuacji graniczącej z paranoją w której nic nie jest pewne, a pozostałe osoby patrzą na nich jak na niebezpiecznych wariatów, bo przecież ich zegarki dobrze chodzą, wszystko jest w porządku, więc czego się ta "fanatyczna sekta" czepia? 

A przecież zegarek odpowiada tylko na jedno pytanie: "KTÓRA GODZINA?" O ile większą władzę mogą zdobyć nad ludźmi media, które odpowiadają na wiele pytań, czy choćby sztuczna inteligencja, jeśli zaczniemy traktować ją jak wyrocznię i wiarygodne źródło wiedzy? 

Jakie są warunki konieczne, aby totalitarne rządy zegarkowego monopolisty mogły funkcjonować? Po pierwsze to MONOPOL. Gdyby można było łatwo porównać wskazania zegarka z zegarem na wieży lub wyświetlaczem dekodera, to łatwo można by było się zorientować, że dzieje się coś niedobrego i kiedy dzieje się coś niedobrego. Po drugie to ZAUFANIE - gdyby ludzie naiwnie nie wierzyli zegarkom monopolisty, to cały plan wziąłby w łeb. Więc sztuczki z przestawianiem zegarków nie mogą dziać się zbyt często i dotyczyć zbyt wielkich grup ludzi - PROPAGANDA I MANIPULACJA ABY BYŁY SKUTECZNE, MUSZĄ DZIAŁAĆ NA TYLE DYSKRETNIE, ABY WIĘKSZOŚĆ LUDZI NIE ZORIENTOWAŁA SIĘ, ŻE JEST MANIPULOWANA (dlatego właśnie łopatologiczna propaganda TVP zwanej przeze mnie "Telewizją Kurską" była przeciwskuteczna, a profesjonalne manipulacje TVN-u zbierały tak ogromne żniwo). Po trzecie jest to OŚMIESZENIE WSZELKICH ALTERNATYWNYCH ŹRÓDEŁ WIEDZY. Pytanie innej osoby "która godzina" musi zostać przedstawione jako dowód "ciemnoty" - co on nie potrafi z zegarka skorzystać? Wszelkie przejawy niedowierzania zegarkom monopolisty muszą być tym bardziej przedstawiane jako totalna paranoja, przejaw skrajnej głupoty, niewiary w naukę, skłonność do myślenia spiskowego, wręcz choroba psychiczna. 

W kontekście MONOPOLU MEDIALNEGO - zobaczcie co się aktualnie dzieje

Nie jest kwestią przypadku, że "TEORIĘ ZEGARKA" stworzyłem właśnie w czasach, gdy premierem był Donald Tusk. W latach 2007-2009 trwało coś, co nazwałem "Farfaladą". Chodzi o medialny cyrk wokół Piotra Farfała. 18 maja 2006 (czyli jeszcze w trakcie rządów koalicji PiS - Samoobrona - LPR) został powołany przez Radę Nadzorczą Telewizji Polskiej na członka Zarządu Telewizji Polskiej S.A. Po przejściu Giertycha na drugą stronę (na początku bardzo dyskretnym - do tego stopnia, że Monika Olejnik gwałcąc wszystkie zasady etyki dziennikarskiej tak podpuściła podchwytliwymi pytaniami jego malutką córeczkę, aby wyszło na to, że Giertych tak często bryluje w TVP że nawet jego dziecko jest przekonane, że tam pracuje... wyjątkowa ŚWINIA... i dotyczy to zarówno Moniki Olejnik która to zrobiła, jak i Romana Giertycha, że po takim numerze wykręconym jego dziecku kontynuował współpracę z tym środowiskiem) Piotr Farfał ku uciesze Donalda Tuska tak masakrował wizerunek TVP, że program tej stacji nawet dla głęboko wierzącego katolika był ze względu na monotematyczność niestrawny (wymienię tylko tytuły seriali emitowanych w porach wysokiej oglądalności: "Ojciec Mateusz", "Plebania" i "Siostry"). Oczywiście kompromitacja TVP sprawiała, że TVN rosła w siłę. Ilekroć próbowano odwoływać Piotra Farfała (a pamiętam przynajmniej trzy takie próby) tylekroć Donald Tusk za pośrednictwem Aleksandra Grada ratował Farfałowi jego hajlujący, neonazistowski tyłek i Farfał wracał na fotel prezesa. Dopiero we wrześniu 2009 roku SLD (na którego czele wówczas stał Grzegorz Napieralski - później przeciągnięty do PO - monopol musi być) świadome tego, jak groźny jest dla wszystkich monopol medialny do którego PO dążyło, dogadało się z PiS-em. I tak SLD do spółki z PiS-em stworzyło najlepsze media państwowe jakie pamiętam. W pierwszym programie dominowali publicyści prawicowi (np. Rafał Ziemkiewicz i Łukasz Warzecha) w drugim publicyści lewicowi i liberalni (np.: Tomasz Lis i Janina Paradowska), a TVP Info było superobiektywnym kanałem informacyjnym, w którym każda konferencja prasowa zarówno polityków obozu rządzącego jak i opozycji była transmitowana na żywo, bez cięć, montaży, "wstępniaków" mających już na starcie nastawić widza pozytywnie lub negatywnie oraz ze zwróceniem szczególnej uwagi na zachowanie równych proporcji pomiędzy dyskutującymi komentatorami o różnych poglądach.

Taka telewizja doprowadzała Donalda Tuska do furii. Dlatego natychmiast po tragedii smoleńskiej przejął on za pośrednictwem Bronisława Komorowskiego państwowe media i dokonał w nich totalnej czystki. 

I właśnie wtedy powstała "TEORIA ZEGARKA". Bo właśnie wtedy Donald Tusk pokazał na co można sobie pozwolić, jeśli się dysponuje monopolem medialnym. Nie tylko można było z dowolnego mądrego człowieka zrobić w oczach tłumu idiotę, a z idioty mędrca lub eksperta, z dowolnego bardzo ugodowego człowieka i jego koncyliacyjnej wypowiedzi zrobić agresywnego radykała i brutalny atak, a z najbrutalniejszych i najbardziej chamskich słów zrobić "błyskotliwą, ciętą ripostę", ale można było dowolnie szczuć tłum na wybrane grupy społeczne i zawodowe. Ofiarą mogła stać się dowolna grupa. I powód mógł być dowolny. Czasem chodziło o to, że ta grupa nadepnęła Tuskowi na odcisk, jak to było ze środowiskiem piłkarskim i kibicowskim - niegdyś przez Tuska hołubionym, ale po tym jak skonfliktowało się ono najpierw z redakcją Gazety Wyborczej, a następnie z samym Tuskiem przedstawianym jako siedlisko wszelkiego zła, chuliganów, handlarzy narkotyków (dwie osoby: Piotr Staruchowicz i Maciej Dobrowolski latami przebywali bez wyroków w więzieniu - ten drugi spędził w nim trzy lata i cztery miesiące, choć sąd ostatecznie stwierdził że był całkowicie niewinny). Czasem chodziło o to, że jakiś polityk PO za bardzo lobbował za wprowadzeniem zmian w prawie korzystnych dla jakiegoś środowiska i kiedy sprawa wyszła na jaw, wówczas junta Tuska czyniła to środowisko celem zmasowanego ataku, aby tylko "odwrócić kota ogonem" - tak było w przypadku afery hazardowej i właścicieli lokali z "jednorękimi bandytami" i innymi automatami do uprawiania hazardu. Czasem jakieś środowisko ośmieliło się postawić Tuskowi i zaprotestować przeciwko przywłaszczeniu sobie przez rząd zarządzanych przez to środowisko wspólnych pieniędzy - tak z dnia na dzień pracownicy Lasów Państwowych stali się rzekomym siedliskiem zła, multimilionerami okradającymi biednych podatników (proszę zwrócić uwagę na zbieżność "argumentów" z retoryką wydawanego w III Rzeszy antyżydowskiego szmatławca "Der Sturmer"), rzeźników drzew i morderców zwierząt, bo zaprotestowali przeciwko przejedzeniu przez budżet całej skumulowanej nadwyżki zysków od 1989 roku (z tego protestu nic nie wyszło - oszczędności zostały przejedzone) oraz próbom włączenia Lasów Państwowych do budżetu państwa lub ich prywatyzacji (te dwa protesty zakończyły się sukcesem - z jednej i drugiej próby rząd cichaczem się wycofał). A czasem po prostu Tusk potrzebował na chwilę jakiegoś "wroga publicznego" dla odwrócenia uwagi od innego tematu, więc z dnia na dzień jakaś grupa, która do tej pory żyła sobie spokojnie, trzymała się z dala od polityki i wykonywała swoją pracę lub prowadziła interesy nagle stawała się obiektem skumulowanej nagonki medialnej. Ofiarą mogły być zarówno grupy prowadzące interesy bardzo negatywne od strony etycznej (np.: właściciele sklepów z "dopalaczami") jak i osoby wykonujące zawody cieszące się największym szacunkiem (chwilowo "na warsztat" trafili nawet lekarze i pielęgniarki), osoby kojarzone z tradycją (np. księża, praktykujący katolicy... ba, nawet zdarzało się, że dziewczyny które postanowiły zachować czystość seksualną do ślubu były bezczelnie wyśmiewane) jak i osoby kojarzone z nowoczesnością (np.: internauci protestujący przeciw ACTA). Działo się tak dlatego, bo Donald Tusk poddał nas pewnemu eksperymentowi - próbie sprawdzenia czy możliwe jest ciągłe trwanie państwa "miękkiego totalitaryzmu" w którym propaganda będzie na tyle skuteczna, że permanentne działanie aparatu terroru będzie można zastąpić punktowymi uderzeniami eliminującymi ("wyeliminowanie" wicepremiera Andrzeja Leppera i generała Sławomira Petelickiego), zastraszającymi (wtargnięcie do mieszkania Roberta Frycza - znanego mi Tomaszowianina, który próbował prowadzić stronę Antykomor.PL będącą odpowiednikiem "Soku z buraka", czyli zbiorem dowcipów i anegdotek - bez wulgaryzmów i treści obraźliwych - ale zgodnie z polską tradycją śmiejących się z WŁADZY a nie opozycji) i zastraszająco - mrożące (wtargnięcie do redakcji "Wprost", przejęcie redakcji dziennika "Rzeczpospolita" i tygodnika "Uważam Rze...").  

https://niepoprawni.pl/blog/188/hanba-wszech-czasow 

Więc czyż mogłem wówczas nie stworzyć "TEORII ZEGARKA" skoro zewsząd byłem wręcz zalewany przykładami tego, do czego może doprowadzić monopol medialny? 

Jednak po roku 2015 sytuacja wcale nie uległa tak radykalnej zmianie, jak by się mogło wydawać. Kaczyński popełnił pierwszy strategiczny błąd - zamiast stworzyć pluralistyczną telewizję podobną do tej z czasów współpracy PiS z SLD w latach 2009 - 2010 zmajstrował takie kuriozum jak "Telewizja Kurska". Pamiętasz Mariusz, kiedyś rozmawialiśmy na ten temat. O latach 2015-2023 i zjawisku "baniek medialnych" napisano tyle artykułów, że nie mam zamiaru się nad nim długo rozwodzić. Ale warto tu zauważyć dwa bardzo ważne aspekty sprawy. Po pierwsze taki, że w sytuacji duopolu medialnego dla jednej "bańki" wszystkie warunki konieczne dla wprowadzenia manipulacji opisanych w "Teorii Zegarka" były spełnione tak samo, a może nawet jeszcze bardziej niż w czasach monopolu medialnego. Chodzi o to, że ośmieszanie topornej propagandy TVP pomagało utrzymać widzów TVNu w takiej dyscyplinie i hermetyczności, o jakiej Tusk w czasach pierwszego monopolu medialnego mógł sobie tylko pomarzyć - każde "nie-TVN-owskie" źródło wiedzy było omijanie szerokim łukiem, a wszelkie odwoływanie się do tego źródła było wyśmiewane. Druga, to pewna asymetria. Otóż elektorat PiS był doskonale świadomy wszelkich wad TVP - dlatego nigdy nie traktował jej jako jedynego ani jako pewnego źródła wiedzy. Tenże elektorat owszem stanowił aż 80% widowni programów informacyjnych TVP, ale jednocześnie stanowił 33,7% widowni takowych programów TVN-u i aż 49,5% widowni programów informacyjnych Polsatu. To przecież prawie dokładnie tyle samo, co zsumowana widownia tej stacji wszystkich pozostałych elektoratów razem wziętych: PO, "Hołowniowców", PSL, SLD i Konfederacji. Jednocześnie elektoraty "AntyPiSa" głosiły z dumą, że do "pisowskich" mediów wcale się nie dotykają i były święcie przekonane, że "pisowcy" oglądają wyłącznie "pisowskie" media, ufają im bezgranicznie i nie sięgają po żadne inne. Trudno w dziejach świata znaleźć tak dużą grupę, która byłaby tak bezczelnie okłamana, wbita w fanatyzm i jednocześnie przekonana o własnej słuszności i wyższości, jak owi wyborcy "AntyPiSa". 

image

Porównaj: 

https://www.salon24.pl/u/ojciec1500/1242606,zelazna-miotla-cz-1-najstraszniejsze-ze-oni-w-to-wierza 

I tak zleciało 8 lat w czasie których "strateg" Jarosław Kaczyński nawet nie dostrzegł, że coś jest nie tak i że utrzymując przy życiu "Telewizję Kurską" tak naprawdę buduje monopol medialny drugiej strony.

Aż wreszcie przyszły wybory, które wywołały szok. Pierwsze działania nowej władzy: siłowe wyłączenie sygnału antenowego i internetowego TVP Info, bezprawne przejęcie zarządów TVP, Polskiego Radia i Polskiej Agencji Prasowej jeszcze ten szok spotęgowały. W trakcie mojego świątecznego pobycie na oddziale chirurgii musiałem się mocno powstrzymywać, aby nie wielokrotnie nie parsknąć śmiechem (co przy świeżych szwach na powłokach brzusznych i jelicie byłoby bardzo bolesne) gdy słuchałem sobie na smartfonie dyskusji trzech Panów, z których pierwszy (Bartłomiej Radziejewski) za bardzo miłością do PiSu nie pała, drugi (Antoni Dudek) udając "symetrystę" wyraźnie darzy PiS antypatią, a trzeci (Witold Jurasz) wprost fanatycznie tego ugrupowania nienawidzi. I tematyka ich rozmowy wcale nie była zabawna. Arcyśmieszne było to, jak na zmianę każdy z nich próbował znaleźć jakieś alibi dla rażąco bezprawnych działań rządu Tuska i za każdym razem gdy jednemu z nich wydawało się, że to alibi znalazł, to dwaj pozostali natychmiast udowadniali mu, że się myli. Warto tego posłuchać: 

Warto też przeczytać komentarze, jakie na serwisie YouTube umieścili Internauci pod tym materiałem. 

Proszę zwrócić uwagę na to, co się aktualnie dzieje. MONOPOL W NATARCIU. Po bezprawnym, siłowym przejęciu TVP, PR i PAP następuje bezprecedensowy, pełnoskalowy atak na TV Republika. Cel jest oczywisty: aby żadnemu "normalsowi" któremu za bardzo nie spodobał się styl przejęcia TVP nie przyszło do głowy aby włączyć choć na chwilę "Republikę" - aby czuł do niej odrazę, jak do siedliska nazizmu, antysemityzmu, rasizmu, prawicowego ekstremizmu i wszelkich innych obrzydliwości. 

Sama SKALA tego ataku, jak i jego czasowe wystąpienie natychmiast po "zaoraniu" mediów "publicznych" powinna zapalić lampkę ostrzegawczą u każdego człowieka który nie jest jednocześnie ślepy, głuchy i głupi. Tutaj wszelka argumentacja wydaje się oczywista i zbędna. Czy choćby 1% tej uwagi, z jaką atakuje się słowa Jana Pietrzaka media poświęciły nieporównywalnie bardziej skandalicznym słowom Zbigniewa Hołdysa, który tzw. "symetrystów" nazwał "współczesnymi SZMALCOWNIKAMI"? Hołdys wydalił z siebie to, co wydalił (bo słowo "powiedział" byłoby tu grubym eufemizmem) i nie poniósł z tego tytułu żadnych konsekwencji. Grodzki to "polubił". Gazeta Wyborcza artykułem Grzegorza Wysockiego to usprawiedliwiła i rozmyła: 

https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,30118741,kundelki-i-szmalcownicy-o-co-naprawde-chodzi-w-najglosniejszej.html 

Praktycznie jedynym sprawiedliwym całego mainstreamu był Mariusz Cieślik, który napisał: 

Osobiście uważam, że żadni symetryści nie istnieją. Są tylko opętani żądzą zemsty nienawistnicy i ludzie normalni. Ci drudzy, tacy jak „symetryści” Sroczyński i Meller, prędzej czy później wygrają. Jest nas po prostu znacznie więcej.

Według mnie Pan Cieślik grzesz niepoprawnym optymizmem. Ale oby to On miał rację.

https://www.rp.pl/opinie-polityczno-spoleczne/art38998951-mariusz-cieslik-symetrysci-nie-istnieja 

Wracając do tematu: nie było żadnych doniesień o popełnieniu przestępstwa (które Hołdys niewątpliwie popełnił - obraził nie tylko "symetrystów", ale wszystkie bezpośrednie i pośrednie ofiary szmalcowników kolaborujących z chęci zysku oraz folksdojczy donoszących na Polaków pomagających Żydom z samej nienawiści - nadmienię, że jestem taką "pośrednią ofiarą" bo moja cała rodzina z Mamą i  Babcią włącznie omal nie została z powodu donosu w październiku 1944), nie było żadnych postępowań prokuratorskich, nie było nawet procesu za naruszenie dóbr osobistych (które w tym przypadku było oczywiste i wyjątkowo brutalne). Wniosek: Übermensch może więcej - nie obowiązują go żadne reguły nawet jeśli tylko jest emerytowanym liderem grupy rockowej która lata świetności ma dawno za sobą, natomiast Untermensch nie ma żadnych praw - nawet jeśli niczym Wałęsa jest niegdysiejszą legendą - konkretnie autorem i wykonawcą hymnu Solidarności. 

Pominę milczeniem fakt, że redaktor Król wykazał się wręcz nieprawdopodobną głupotą. Bo o ile mistrz Pietrzak trafnie ujął to, że nie imigranci są nielegalni, tylko to, że Niemcy chcą ich do nas nielegalnie siłą przesiedlić i zmusić nas do trzymania ich w obozach (co w kontekście obozów zbudowanych przez III Rzeszę brzmi jak sadystyczny żart) tylko niefortunnie ubrał to w słowa, o tyle sarkazm redaktora Króla był ewidentnym strzałem do własnej bramki. Zacznijmy od tego, że aby sarkazm mógł przynieść oczekiwany efekt, to po drugiej stronie musi znaleźć się osoba, która sarkastyczną wypowiedź zdoła zrozumieć. A gdyby wyborcy PO byli na tyle inteligentni, aby zrozumieć sarkastyczną "propozycję" tatuowania numerów na przedramieniu imigranta, to nie byliby wyborcami PO. Oprócz tego trzeba wiedzieć w jakim świecie się żyje. Od przejęcia władzy przez Tuska żyjemy w świecie totalitarnym. Politycy PO w pełni cynicznie, niczym kiedyś John Godson będą udawać idiotów tłumaczących łopatologicznie, że "rasizm to być bardzo niedobra rzecz" (jakby qrva ktoś tego nie rozumiał lub to kwestionował) tylko po to, aby wmówić idiotom, że po drugiej stronie mają bandę rasistów, nazistów i antysemitów. Powiem więcej: nawet gdyby red. Król w swojej wypowiedzi wyraźnie zaznaczył, że to jest sarkazm i on sam nigdy w życiu by tego nie zaproponował, to jego rozmowa zostałaby tak zmontowana, aby ten fragment nie przebił się do szerokiego grona odbiorców. Skoro jeszcze za czasów rządu PiS Interia ze słów Kaczyńskiego, że nie będzie rozliczania polityków szkalujących Polskę na forum UE, bo choć byłoby to moralnie słuszne, to oznaczałoby wyjście z UE, a my z UE wychodzić nie zamierzamy potrafiła zmontować "artykuł" pod tytułem "Kaczyński: wyjście z UE moralnie słuszne", to nie z takimi manipulacjami będziemy mieli do czynienia za rządów Tuska: 

https://www.salon24.pl/u/ojciec1500/1284424,kilka-bezczelnych-klamstw-na-ktore-na-100-dales-sie-nabrac 

I kolejny argument - ściśle powiązany z powyższą dygresją: czy były jakiekolwiek awantury medialne i doniesienia po tym, jak Biedroń porównał Polski rząd udzielający pomocy uchodźcom z Ukrainy do twórców nazizmu i obozów koncentracyjnych, a Ochojska oskarżyła ten rząd o "rasistowską dyskryminację uchodźców"? 

Jak w kontekście przytoczonych powyżej kłamstw brzmi ta gównoburza wokół słów Pietrzaka? 

"Tego typu poglądy przez ostatnie lata były promowane i wspierane przez prezydenta, premiera oraz prezesa PiS" - powiedział Donald Tusk, oceniając wypowiedź Jana Pietrzaka. Premier zadał publicznie prezydentowi pytanie o jego zachowanie z 11 listopada 2022 roku. - "Co Panu kazało odznaczyć najwyższym odznaczeniem Jana Pietrzaka, który od lat prezentuje takie wypowiedzi. To nie jest wypadek przy pracy, że nagle stał się antysemitą, że z dnia na dzień zaczął prezentować agresywne poglądy" - mówił szef rządu. 

Źródło: https://wydarzenia.interia.pl/kraj/news-premier-reaguje-na-slowa-jana-pietrzaka-zadal-jedno-pytanie-,nId,7246784 

Powyższe słowa Donalda Tuska (wypowiedziane jeszcze zanim Marek Król zdążył otworzyć paszczękę) potwierdzają nie tylko to, co powyżej wyróżniłem bardzo dużą czcionką - że chodzi o to aby żadnemu "normalsowi" któremu za bardzo nie spodobał się styl przejęcia TVP nie przyszło do głowy aby włączyć choć na chwilę "Republikę" - aby czuł do niej odrazę, jak do siedliska nazizmu, antysemityzmu, rasizmu, prawicowego ekstremizmu i wszelkich innych obrzydliwości. Wpisują się one idealnie w to, co napisałem w moim megaważnym i bardzo osobistym artykule:  

https://www.salon24.pl/u/ojciec1500/1342407,o-naszych-lekach-marzeniach-szklanej-kuli-orwella-i-jezusie-umierajacym-w-polsce 

To jest to PRZYKAZANIE NIENAWIŚCI które wylewa się z każdego wystąpienia Tuska i większości polityków tamtej strony - zwłaszcza w sytuacjach, kiedy ktoś traci życie z jakiegoś powodu, zabija kogoś innego, popełnia samobójstwo. Mam głęboko gdzieś cały ten PiS z jego arogancją i błędami "ślepego stratega". Ale to jest różnica, która nie pozwala mi milczeć. To co robi druga strona to nie jest krytyka - to jest nakaz pogardy i nienawiści. W każdej wypowiedzi, w kontekście każdego zdarzenia jest ciągłe pompowanie do głów i serc przekazu "zobaczcie jacy oni są źli, jacy oni są podli..." - "jeśli nie czujecie do nich nienawiści, to sami jesteście źli", "jeżeli uważacie że jest jakiś ważniejszy cel niż zniszczenie ich lub że są jakieś środki, których ten cel nie usprawiedliwia, to nie jesteście godni tej szlachetnej walki".

Reszta jest milczeniem. 

W kontekście BLOGOSFERY - jasna i ciemna strona zbiorowej świadomości

Prowadząc niezależnego bloga przynajmniej kilka razy czułem się jak bohater książki Geore'a Orwella "Rok 1984" w momencie kiedy trzymał w ręku kartkę z notatką będącą niepodważalnym dowodem na to, że totalitarna władza kłamie. Od strony "Teorii Zegarka" jak długo blogi na Salonie24 miały jeszcze przyzwoite zasięgi, wyglądało to tak, jakbym ogłaszał wszystkim "Wiecie coś, mój zegarek wciąż pokazuje 13:00 choć na oko tę samą godzinę pokazywał już dobry kwadrans temu". Na co ktoś w komentarzu odpowiadał "Tak, mój zegarek też wariuje - dzięki, za ostrzeżenie". Na to ktoś inny odpisywał "Macie rację - u mnie jest już 13:20 -uważajcie na siebie". Ktoś inny "Potwierdzam, u mnie jest 13:21 - trzymajcie się!" I ja w komentarzu "Czyli dobrze mi się wydawało - zegarek ruszył, pokazuje 13:02, ale niewątpliwie przestawili go o 20 minut. Dzięki za info!" W ten sposób jako blogerzy zyskiwaliśmy niezależne źródło informacji, zyskiwaliśmy platformę niezależnej wymiany myśli, coś, co można było nazwać "zbiorową świadomością" i "zbiorową mądrością".

To jest jasna strona blogosfery, którą niestety nowy właściciel Salonu (Sławomir Jastrzębowski) skutecznie zniszczył zalewając to forum newsami "redakcyjnymi", spychając blogerów na margines i dodatkowo eksponując ekstremistów (lewaków, prawaków, dziwaków). W ten sposób zasięgi blogów zmniejszyły się tak drastycznie (z ponad 4000 do około 100 wejść), że pisanie straciło jakikolwiek sens, a wymiana myśli prawie przestała funkcjonować ze względu na zmniejszenie się liczby tych, co chcą się dzielić przemyśleniami i uzyskiwanie przewagi przez hejterów, którzy wchodzą tu tylko po to, aby się kłócić, prowokować, demolować... 

Ale jest także ciemna strona blogosfery. Ujawniła się ona w trakcie pandemii koronawirusa. Proszę sobie przeczytać jeszcze raz warunki jakie muszą być spełnione, aby "zegarkowy monopolista" mógł przejąć totalitarną kontrolę nad umysłami zmanipulowanych. Przecież dokładnie to samo zadziałało na wszelkich stronach "tylko dla przebudzonych" (koronasceptyków, antyszczepionkowców, miłośników teorii spiskowych, kolporterów rosyjskiej propagandy itp. itd... Pojawił się MONOPOL - portale "dla wtajemniczonych" przedstawiały się jako jedyne wiarygodne źródło wiedzy na tle powszechnego kłamstwa. Pojawiło się także ZAUFANIE - ponieważ media opozycyjne kłamały jak najęte, a media prorządowe były komunikacyjnie nieporadne i często posuwały się do łopatologicznej propagandy, więc ludziom łatwo przychodziło wmawianie sobie, że "wszyscy kłamią - tylko antyszczepionkowcy mówią prawdę". Wszelkie media, które przedstawiały poglądy inne od antyszczepionkowych były ośmieszane, jako kłamliwe, a wszyscy, którzy nie wierzyli "antyszczepom" byli wyśmiewani jako naiwni frajerzy. Propaganda antyszczepionkowców i wszystkich pozostałych dość szybko nauczyła się DYSKRETNIE UKRYWAĆ SWÓJ KŁAMLIWY, PROPAGANDOWY CHARAKTER - najbardziej oczywiste kłamstwa i skompromitowane tezy błyskawicznie były zastępowane kłamstwami i półprawdami mniej oczywistymi, aby tylko zasiać niepewność i w ten sposób zdobyć "przyczółek". Przykład nr 1: jak tylko teoria, że "nie można zarazić się COViDem przyjmując Ciało Chrystusa" została zdementowana i zaorana, to natychmiast pojawiła się nowa teoria: "skoro katolicy wierzą, że Jezus znajduje się w każdej kruszynie przeistoczonego chleba, to przyjmujący Komunię Świętą na rękę pozostawiają na swoich dłoniach mikroskopijne atomy Ciała Chrystusa przez co je profanują". Przykład nr 2: jak tylko teoria, że "wszystkie szczepionki są niebezpieczne i nieskuteczne" została zdementowana i zaorana (podobnie jak teoria, że w szczepionkach przeciw SARS-COV-2 znajdują się mikroskopijne chipy za pomocą których zaszczepieni będą naznaczeni znamieniem Bestii i później zdalnie sterowani") to na miejsce tych dwóch pojawiła się półprawda, że szczepionka nie przeszła pełnego cyklu badań klinicznych, przez co nie znamy jej długotrwałych skutków, więc jest ona ekstremalnie niebezpieczna i szczepiący się są królikami doświadczalnymi w upiornym eksperymencie". Rzeczywiście pełen cykl badań klinicznych szczepionki trwa tak długo, że stosowanie go w odniesieniu do szczepionek przeciw wirusom szybko mutującym nie ma żadnego sensu. Ale to nie uprawomocnia tezy, że te szczepionki (np. przeciw grypie) są ekstremalnie niebezpieczne. Mieszano prawdę o propagandowym rozdmuchaniu problemu z kłamstwem o tym, że koronawirus wcale nie istnieje lub od początku był niegroźny. Mieszano prawdę o pazerności firm farmaceutycznych z kłamstwami o ich rzekomej nieodpowiedzialności. I tak stworzono POTWORA - sieciową, zbiorową pseudoświadomość, która przewyższała inteligencją przeciętnego, a niekiedy nawet nieprzeciętnie inteligentnego człowieka, który jeśli na moment pozwolił sobie na zwątpienie we własny rozum i to czego uczył się od czasów szkoły podstawowej, to już poległ i był ich. Niektórzy odzyskali rozum w momencie gdy zobaczyli jak ich "ukochane" portale szczują na chroniące się w Polsce Ukrainki i pokazują zbrodniarza Putina jak obrońcę praw człowieka i przyjaciela Polski. Niektórzy do tej pory nie odzyskali rozumu (jak mój niegdysiejszy kolega @Kemir) i teraz wydają się bardzo zdziwieni, że ich działalność pomogła Tuskowi w dorwaniu się do władzy (a byli przekonani, że teraz to wygrać może tylko Konfederacja). 

W kontekście sztucznej inteligencji... proszę, wyłączcie to w chol... lub przynajmniej ograniczcie pole działania

Zdarzyło mi się kiedyś przetestować ChatGPT pod kątem prawdomówności i poprawności politycznej. Ponieważ rozmawialiśmy o tym w maju, więc nie będę Ciebie zanudzał ponownym powtarzaniem całego opisu mojego eksperymentu. Zainteresowanych odsyłam do artykułu w którym dokładnie go opisałem: 

https://www.salon24.pl/u/ojciec1500/1287936,przylapalem-sztuczna-inteligencje-na-klamstwie-a-chatgpt-grzecznie-mnie-przeprosil 

(przypominam: czytajcie póki możecie - po niedzieli likwiduję bloga wraz z całą zawartością). 

Ograniczę się tylko do wniosków z tego eksperymentu: 

  1. ChatGPT na pytanie o niewygodny cytat Donalda Tuska przypisywał go komu mógł (głównie politykom prawicy: Jarosławowi i Lechowi Kaczyńskim, Antoniemu Macierewiczowi) tylko nie rzeczywistemu autorowi "cytując" wypowiedzi które nigdy nie padły i podając linki do nieistniejących materiałów źródłowych. 
  2. Za pierwszym razem, gdy udowodniłem mu kłamstwo, ChatGPT przyznał mi rację, przeprosił mnie i stwierdził, że rzeczywiście wypowiedź Tuska z cytatem Himmlera była niedopuszczalna. 
  3. Gdy powtórzyłem ten sam eksperyment w nowej sesji, ChatGPT znów podobnie ściemniał, ale tym razem nie przyznał się do błędu, a jedynie próbował zrelatywizować wypowiedź Tuska, aby nie była ona skandaliczna. Czyli algorytm nie pozwolił automatowi nauczyć się i zapamiętać wiedzę z rozmowy, bo to przeczyło jakimś ramowym założeniom. Natomiast nauczył się sprawniej kłamać i ukrywać prawdę. 
  4. Gdy dałem chatowi do analizy mój artykuł (nawet wkleiłem mu jego treść na wypadek gdyby moduł analizy tekstu nie był podłączony do Internetu) to zamiast streścić jego prawdziwą zawartość, ChatGPT na podstawie jego tytułu rzucił stek politycznie poprawnych frazesów nawiązujących tematyką do tytułu. A że swoim wrednym zwyczajem prowokacyjne sformułowałem przewrotny tytuł będący pozornym zaprzeczeniem treści artykułu, więc ChatGPT napisał coś dokładnie odwrotne do tego co rzeczywiście zawarłem w artykule. 
  5. Im bardziej wykazywałem ChatowiGPT, że pisze bzdury, tym bardziej on próbował sprzedawać mi bajeczki, że to jest kwestia zwykłej pomyłki, błędnej interpretacji pytania itp... Czyli generalnie moduł językowy darmowej wersji ChataGPT nawet nie próbuje udzielić prawdziwej odpowiedzi - liczy się tylko to, aby wypowiedź wyglądała na elokwentną, logicznie spójną i spełniała zaprogramowane a priori kryteria poprawności politycznej. 

W podsumowaniu artykułu napisałem: 

Gdyby ChatGPT był człowiekiem, a ja śledczym, to uznałbym, że facet ewidentnie kryje kogoś, kto kazał mu kłamać i bierze całą winę na siebie. Ale jako programista do dzisiaj rano wierzyłem w to, że maszyny nie potrafią kłamać, ukrywać, kombinować. Hmm... Teraz widzę, że potrafią, ale na szczęście idzie im to tak kiepsko, że przedszkolak by się połapał. Ale biorąc pod uwagę, że moc obliczeniowa i pojemność pamięci pozwala im uczyć się o wiele szybciej niż człowiekowi, to jutro zrobią nas w balona i napiszą "prima aprilis". Wiedzy historycznej Chatowi ewidentnie brakuje. Natomiast za trzy rzeczy muszę go pochwalić: potrafi zweryfikować swoje dotychczasowe zdanie, potrafi przyznać się do błędu (a nawet przeprosić) i nie bluzga - nie rzuca wulgaryzmów, nie obraża rozmówcy. Najwyraźniej jego kod nie był tworzony przez nikogo z "KOD". Czyli sztuczna inteligencja wyprzedziła już poziom "inteligencji" głosującej na PO. Fajnie - przynajmniej będę miał z kim się kulturalnie pospierać na temat polityki. 

Ale więcej z Chatem na temat polityki się nie spierałem, bo doszedłem do wniosku, że skoro tylko uczy się coraz lepiej kłamać, to lepiej go w tym nie ćwiczyć.

Jeden raz zdarzyło mi się wykorzystać to narzędzie w mojej pracy programistycznej. Chodziło o przetłumaczenie skomplikowanego rekurencyjnego zapytania SQL w dialekcie typowym dla silnika Oracle na dialekt dla "wykastrowanej" wersji MS SQLa która nie tylko nie posiada gotowych komend implementujących rekurencję, ale nawet nie pozwala na jej "ręczną" implementację (musiałem przerobić rekurencję na szereg iteracyjnych wywołań tego samego kodu tworzonego na zasadzie kopiuj-wklej z dopisaniem jednej linijki z kolejnym poziomem... słowem strasznie żmudna robota). Wprawdzie to, co mi ChatGPT zwrócił nie nadawało się do finalnego użycia (zwrócony kod SQL zawierał dużo błędów) ale dzięki mocy obliczeniowej komputera otrzymałem zapytanie "rozłożone na czynniki pierwsze", co i tak bym sam zrobił, ale zajęłoby mi to pół dnia roboczego, a dzięki Chatowi poradziłem sobie w godzinę (czyli miałem czterokrotną przebitkę czasową. 

Więc czy ChatGPT jest dobry czy zły? To zależy od tego do czego jest używany. Z jednej strony potrafi on przyśpieszyć proces logicznej analizy programu komputerowego (choć całkowicie w niej programisty nie zastąpi - jak widać doświadczenie i inteligencja człowieka są niezastąpione). Z drugiej strony moduł językowy łże jak Tusk i uczy się kłamać coraz lepiej. 

Więc jeśli ludzie zaczęliby traktować sztuczną inteligencję jako obiektywną wyrocznię (w naiwnym przekonaniu, że maszyny nie potrafią kłamać - jak widać już potrafią) to stworzyłoby to nieskończone i nieograniczone możliwości do manipulacji... coś takiego jak monopolistyczny zegarek, który odpowiada nie na jedno, ale na WSZYSTKIE PYTANIA. Więc proszę: wyłączcie to w chol... lub przynajmniej ograniczcie zakres zastosowania do tych dziedzin w których logika rządzi i wszelkie kłamstwa lub próby manipulacji są tak łatwe do udowodnienia, że nie opłaca się kłamać (np. matematyka i informatyka). 


Technologia już daje możliwość tworzenia kłamstw prawie doskonałych... a politycy nie wahają się jej użyć

Pamiętasz Mariusz? Rozmawialiśmy o tym na chacie. Rozmawialiśmy o tym twarzą w twarz w maju. Napisałem o tym cykl artykułów, które chyba najpełniej podsumowuje ten: 


https://www.salon24.pl/u/ojciec1500/1287615,opowiesci-z-narnii-srebrne-krzeslo-orwell-i-hipermanipulacja-w-wolnych-mediach 


Sprawa dotyczy tego, że w trakcie wizyty Joe Bidena w Polsce zawartość strony głównej portalu WP.PL była INDYWIDUALNIE PROFILOWANA POD KĄTEM ZAPISANYCH W PLIKACH COOKIES INFORMACJI O STOPNIU ZAINTERESOWANIA POLITYKĄ I PRZEWIDYWANYCH POGLĄDACH INTERNAUTY. Czytelnicy ponadprzeciętnie interesujący się polityką oraz ci o poglądach raczej propisowskich otrzymali w tym dniu zestaw dość neutralnych artykułów z których niewiele wynikało. Natomiast czytelnicy antypisowscy oraz niezainteresowani polityką lub z pustymi profilami zostali zbombardowani zestawem kłamstw tak prymitywnych, że gdyby zwolennicy PiS i czytelnicy zainteresowani polityką wiedzieli o ich istnieniu, to portal WP.PL w kilka sekund na wszelkich forach "zabiliby śmiechem". Ale oni o tych kłamstwach nie wiedzieli, bo dostali w tym samym czasie "neutralną papkę"... a gdy się zorientowali, to kłamstwa zaczęły już żyć swoim własnym życiem. 

TEN ARTYKUŁ TRZEBA PRZECZYTAĆ! Ale nie będę go tutaj kopiował - mądry sam kliknie w powyższy link, a głupi nawet mimo skopiowania w całości nie przeczyta. 

Warto też zasygnalizować fakt, że w kampanii wyborczej dwukrotnie posłużono się technologią DEEP FAKE generującą podrobiony głos Premiera Mateusza Morawieckiego. Za pierwszym razem algorytmowi SI dano do odczytania treść rzekomego maila premiera do ministra Dworczyka dostarczonego przez hakerów Putina w ramach jego operacji "GhostWriter". Za drugim razem to była treść archiwalnego artykułu z czasów, gdy Morawiecki jeszcze nie był premierem tylko prezesem banku i jako prezes niejednokrotnie musiał się posuwać do pochlebnego chwalenia posunięć rządu Tuska, sponsorowania relacji Formuły 1 i różnych bezsensownych fundacji działającej na skraju łamania prawa, które to akcje sponsoringowe wprawdzie przynosiły bankowi stratę, ale zapewniały przychylność władz, bez której trudno było wówczas prowadzić tak dużą instytucję jak bank (o czym Morawiecki mówił w taśmach u Sowy... ale o tym oczywiście twórcy DEEP FAKE-owego spotu nie wspomnieli. 

Zegarek i ksiądz Jarek pięknie spinają wszystko podwójną klamrą

Tak się zabawnie złożyło, że wczoraj napisałem swój przedostatni artykuł o tym, że nasz świat się kończy - artykuł inspirowany filmem "Interstellar" w którym to miłość ratuje świat, a narzędziem ratunku za pomocą którego Ojciec komunikuje się z Córką jest... ZEGAREK. A tu dziś ostatni artykuł o "Teorii Zegarka".

Z kolei postać księdza Jarka znów kojarzy mi się z wystawianym przez nas w "Teatrze Eden" (który założył i prowadził ksiądz Jarek) przedstawieniem "Powrót Miłości" opowiadającym o... KOŃCU ŚWIATA. W przedstawieniu tym grałem jedną z najbardziej charakterystycznych postaci - tajemniczego mężczyznę, który najwyraźniej po znakach dziejących się w przyrodzie i po zachowaniu ludzi domyślał się, że świat się kończy. W jednej scenie widać, że widok kolorowych folderów reklamujących piękne, luksusowe kurorty turystyczne sprawia mu ból prawie fizyczny. Ale tajemniczy mężczyzna w przedstawieniu pojawia się trzykrotnie tylko na chwilę i nie wypowiada ani słowa. Teoretycznie trudno tu przypisać do tego milczenia jakąś filozofię, bo scenariusz do przedstawienia napisaliśmy sami (ja najlepiej opisałem postać tajemniczego mężczyzny, który w scenariuszach innych osób dużo gadał... w moim prawie milczał... więc ks. Jarek zdecydował, że ta postać będzie milczeć przez całe przedstawienie i że to ja ją zagram). Czy tajemniczy mężczyzna milczałby również dziś? Tak, myślę, że milczałby jak grób. Dlaczego? Bo ludzie przestali się wzajemnie słuchać. Tuż przed wyborami napisałem artykuł w którym bardzo dokładnie opisałem dlaczego głosowanie na partie mogące doprowadzić Tuska do władzy niesie ogromne ryzyko jest moralnie niedopuszczalne. Czy osoby "po tamtej stronie" kłócili się z tym artykułem? Nie... bo nikt po tamtej stronie nawet go nie przeczytał. 

https://www.salon24.pl/u/ojciec1500/1328187,przeczytaj-to-zanim-bedzie-za-pozno 


Wiesz Mariusz... tuż przed pobytem w szpitalu na oddziale chirurgicznym popełniłem artykuł, którego ze względu na nagły atak wyrostka nie zdążyłem Ci podesłać. A artykuł ten dotyczy tego, czym się między innymi zajmujesz w swojej pracy naukowej - mediów. Opisuję w nim dlaczego tygodnik "Uważam Rze..." był tak dobry, dlaczego jego dwóm "następcom" czyli tygodnikom "W sieci" i "Do Rzeczy" nie udało się sprostać zadaniu zastąpienia go i dlaczego TVP Info w wersji "kurskiej" było tak beznadziejne. Opisuję także trzy sposoby podejścia różnych osób do źródeł wiedzy. Wyjaśniam też dlaczego osoby z wyższym wykształceniem ufające "ekspertom" z literkami "mgr" "dr", "prof" przed nazwiskiem są tak bardzo dziś narażone na manipulację (na przykładzie pewnego znanego nam Szanownego Jegomościa, co kiedyś czytał "Uważam Rze..." a później po "zaoraniu" tego tygodnika przez Tuska sam zmienił poglądy): 

https://www.salon24.pl/u/ojciec1500/1347552,jak-zabic-inteligenta-czyli-post-scriptum-do-silowego-przejecia-mediow 

W artykule tym stawiam Tobie i innym naukowcom starającym się dążyć do obiektywizmu i niezależności pytanie o to czy w rozmowach i wywiadach sami już nie posuwają się do lekkiego lizusostwa dostosowując swoje poglądy do profilu zapraszających ich mediów lub prywatnych rozmówców. Przyłapałem już wielokrotnie generała Waldemara Skrzypczaka na tym, że w zależności od tego komu udziela wywiadu potrafił w tym samym temacie zmienić zdanie o 180 stopni w ciągu mniej niż 24 godzin. Pytanie czy postępowanie generała jest wyjątkiem czy regułą? Czy w ekstremalnie spolaryzowanym domu wariatów, jaki nam zafundowano jest jeszcze miejsce na prawdziwą bezstronność, niezależność i obiektywizm. Nie musisz odpowiadać publicznie, ale bardzo jestem ciekawy Twojego zdania.

Serdecznie pozdrawiam! 

Z wyrazami szacunku 

Peacemaker


------


Post Scriptum

Ponieważ to jest prawdopodobnie mój ostatni artykuł na Salonie 24, więc chciałem tu SERDECZNIE PODZIĘKOWAĆ wszystkim z którymi tutaj prowadziłem dyskusje - szczególnie tym, z którymi rozmawiałem w ostatnich latach, miesiącach, tygodniach i dniach: 

@machabeusz.

@Diego

@chris 61

@Stary Wiarus

@caracoju

@Cassiopeja

@ewaursula

 wielu, wielu innych...

Wymienianie się z Wami spostrzeżeniami było zaszczytem i przyjemnością. 

Wasze trafne (czasem krytyczne) uwagi i słowa wsparcia zawsze pozostaną w mojej pamięci.

Mogę śmiało napisać, że współtworzyliście mnie... bo ja w poznawaniu i próbach zrozumienia świata każdego dnia w jakimś ułamku tworzę się na nowo.  


Dla porządku dziękuję także tym, którzy przestali publikować na Salonie, bo przestali - zwłaszcza jednemu przyjacielowi 

@Paweł Jędrzejewski (publikującemu także pod drugim nickiem @Forum Żydów Polskich) 


Dziękuję także mojemu mentorowi - wzorowi blogerskiej kultury, obiektywizmu, ale przede wszystkim języka: jednocześnie ciętego kulturalnego i do bólu merytorycznego - który kilka lat temu odszedł do Wieczności: kapitanowi Tomaszowi Mierzwińskiemu publikującemu pod pseudonimem: 

@Seawolf


-----

Jak to kiedyś mówił Jan Pietrzak "Do zobaczenia w WOLNEJ POLSCE!"

Dlaczego "Ojciec 1500 +"? Z czystej przekory, na złość tym, co widzą w nas "patologię". Błędem, jaki popełniłem prowadząc mój wcześniejszy blog polityczny (Peacemaker) było wdawanie się w dyskusję z trollami i hejterami. Dlatego tutaj przyjmę radykalną strategię wobec osób rozwalających dyskusję i naruszających dobra innych - będę usuwał drastyczne komentarze, banował trolli i hejterów, a omentarze najbardziej ośmieszające hejtera pozostawiał dla potomności ku przestrodze (o nile nie naruszają prawa i dóbr osobistych. Jeśli chcecie mnie tu wkręcać w swoją spiralę nienawiści, to odpuśćcie sobie. "I got a peaceful easy feeling" jak to śpiewała moja ulubiona grupa The Eagles i nie mam zamiaru tego popsuć ani zmieniać.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie