Ojciec 1500 plus Ojciec 1500 plus
514
BLOG

"Jak zabić inteligenta" czyli Post Scriptum do siłowego przejęcia mediów

Ojciec 1500 plus Ojciec 1500 plus Polityka Obserwuj notkę 14
Kiedy tusk dokonał zamachu na "Uważam Rze" to wydawało nam się, że nic złego się nie stało - na miejsce jednego tygodnika powstały dwa: "Do Rzeczy" i "W Sieci". Ale niestety nie mieliśmy racji. Bo w mediach nie zawsze 2 to więcej niż 1. "Uważam Rze" było idealnie zbalansowane. Z następcami już tak nie było. (...) Jaka była siła "Uważam Rze" w pierwotnej formie tej gazety? Taka, że prezentowała informacje niewygodne dla ówczesnej ekipy rządzącej (PO - PSL) w sposób optymalny dla inteligenckiego odbiorcy o umiarkowanych poglądach: bez fanatyzmu, bez propagandy, bez demagogii, bez patosu... i przede wszystkim bez przesady. (...) Dziennikarze TVP nadal będą nadawać, tylko będą to robić "na uchodźctwie" dzięki gościnności TV Republika. Materiałów będzie mniej, ale za to przez odbiorców będą one traktowane dużo bardziej poważnie. To prawda. Jednak zasięg tego medium jest mniejszy i do wielu osób informacje nie dotrą. TVP była faktycznie dość toporna, ale jednak przekazywała informacje gdzie indziej (np. w TVN) zafałszowane lub całkiem przemilczane. Jeżeli ktoś nie ma Internetu, to będzie miał utrudniony dostęp do rzetelnych, prawdziwych wiadomości. I o to przecież niemieckiemu agentowi chodzi.

Jest taki dowcip: 

"Co mają wspólnego mucha, komar i polityk? To, że każde z nich najłatwiej jest zabić gazetą."

W Polsce ten dowcip przyjął tragiczną formę, bo "zabicie polityka" w przynajmniej czterech przypadkach nie oznaczało "medialnej śmierci" czyli zniszczenia reputacji i kariery za pomocą fałszywych newsów powielanych w mediach, ale oznaczało realną śmierć - dwóch sędziów Trybunału Konstytucyjnego i jeden Minister Środowiska zmarło nagle z powodu zaburzeń kardiologicznych (zawały, udary) spowodowanych długotrwałą nagonką. Profesor Lech Morawski, profesor Henryk Cioch profesor Jan Szyszko. Wszyscy trzej mieli tytuły profesorskie, które w mediach były konsekwentnie pomijane i zastępowane pejoratywnymi przydomkami. Przed nagonką byli autorytetami w swoich środowiskach. Profesor Lech Morawski specjalizował się w teorii państwa i prawa oraz filozofii prawa. Jego podręczniki do propedeutyki prawa i filozofii prawa były "Biblią" dla studentów rozpoczynających wszystkie kierunki prawnicze. W latach 2014-2015 był także sędzią Trybunału Stanu. Podobnie jak profesor Morawski był nazywany pogardliwie "dublerem" i od 1 grudnia 2015 roku nie sposób było znaleźć na ich temat choćby jednej pozytywnej wzmianki w "wolnych" mediach, które robiły wszystko, aby tylko ukryć fakt, że PiS próbując odzyskać kontrolę po próbie zamachu stanu Rzeplińskiego, Biernata, Kropiwnickiego et consortes wysłało do Trybunału Konstytucyjnego najlepszych z najlepszych (później było dużo gorzej: Piotrowicz, Pawłowicz... szkoda gadać - jak widać każda władza demoralizuje). Profesor Jan Szyszko był autorem ponad stu publikacji naukowych z zakresu użytkowania zasobów przyrodniczych i ekologii. Założył i prowadził prywatną stację naukowo-badawczą dla studentów krajowych i zagranicznych, przeznaczoną do prowadzenia badań nad podnoszeniem zdrowotności lasów i wykorzystaniem zasobów przyrodniczych dla rozwoju gospodarczego. W działalności naukowej zajmował się dynamiką liczebności populacji i regeneracją systemów leśnych. Od momentu wprowadzenia ustawy, której wyczekiwali zarówno leśnicy jak i posiadacze nieruchomości (z powodu jej braku bez odrębnego pozwolenia na terenie swojej nieruchomości można było wycinać wyłącznie krzewy i drzewa owocowe - wycięcie każdego innego badyla wymagało długotrwałych procedur, a ich niedopełnienie wiązało się z surowymi karami) nazwanej propagandowo "Lex Szyszko" ten człowiek był przedstawiany niemal jak zbrodniarz wojenny odpowiedzialny za rzekomą rzeź lasów (choć jego ustawa nie dotyczyła terenów leśnych), roślin i zwierząt. Czwartym zaszczutym zmarłym był senator PiS Stanisław Kogut. Jarosław Kaczyński przyznał, że do jego śmierci przyczyniły się niepotwierdzone zarzuty korupcyjne, oraz zdecydowana reakcja środowiska PiS, które tak bardzo dbało o swą reputację, że wykluczyło senatora ze swojego grona. W wyznaniu Kaczyńskiego niestety zabrakło jakiegokolwiek wyrażenia skruchy, żalu, czy nawet głupiego "przepraszam". Ale nie o tych tragicznych przypadkach będę dzisiaj pisał - to był tylko przydługi wstęp do krótkiego artykułu. 

Jeśli przyjmiemy medyczną konwencję, że śmierć organizmu wyznacza moment ustania procesów w mózgu, to możemy napisać drugą część powyższego dowcipu: 

"Jak najłatwiej zabić inteligenta? Zabrać mu gazetę." 

Wiem, że to zabrzmi przerażająco, ale znam jednego faceta, któremu po przejęciu przez tuska redakcji tygodnika "Uważam Rze" i dziennika "Rzeczpospolita" totalnie odbiło i nie tylko zmienił swoje poglądy o 180 stopni (wcześniej chciał się zapisywać do PiS - ja w przeciwieństwie do niego nigdy nie chciałem - a nagle stał się antypisowskim radykałem), ale także zmienił swoje codzienne zachowanie. Ludzie, którzy znają go dłużej ode mnie twierdzą, że kiedyś był ponadprzeciętnie empatycznym facetem "na ranę przyłóż", a zaczął się zachowywać tak, że prawie połowa przykładów patologicznych zachowań antypisowskich radykałów, jakie wymieniłem pod koniec 6 "epizodu" ("Rachunek sumienia") mojego megaartykułu "Przeczytaj to zanim będzie za późno" https://www.salon24.pl/u/ojciec1500/1328187,przeczytaj-to-zanim-bedzie-za-pozno to były słowa i czyny, którymi on się przede mną "popisał".  W owym megaartykule "litanię" podłych zachowań ludzi związanych z ówczesną opozycją a dzisiejszą władzą podsumowałem słowami: 

Ale co by mi dało takie pokazanie wszem wobec jak bardzo żałośnie zachowują się niektórzy wyborcy opozycji (zwłaszcza ci mający silne poczucie wyższości - nawet jeśli wykonują zawód stróża nocnego)? Jak tyko w skrócie wymieniałem te sprawy, to wyglądało to bardzo zabawnie. Ale zabawne nie jest. To są ludzie, którzy naprawdę w momencie popełniania tych głupich i podłych czynów byli święcie przekonani, że czynią dobrze, że to co robią jest chwalebne. Teraz gdybym ujawnił ich personalia lub zdradził zbyt wiele szczegółów umożliwiających skojarzenie zdarzeń z ich osobami, to by mnie znienawidzili do końca życia - właśnie z tego powodu ograniczyłem ten wątek do kilku krótkich zdań na podstawie których nie sposób ustalić "sprawców". Bo to, co zrobili było bardzo podłe lub bardzo głupie - oni robiąc to uważali swój czyn za mądry, dobry błyskotliwy i chwalebny. A trudno przewidzieć jak zareagują na ukazanie im tego czynu widzianego z boku. Kiedyś to może byli całkiem normalni, fajni, sympatyczni - może nawet ponadprzeciętnie empatyczni ludzie (o jednym z nich coś takiego słyszałem).

Tak, to brzmi przerażająco, że ludźmi można tak łatwo manipulować, że nawet siłowym przejęciem redakcji można zdalnie zmienić ich poglądy i postawy. I zaznaczę, że sprawa dotyczy bardzo inteligentnego faceta z wyższym wykształceniem - świetnego specjalisty w swojej dziedzinie. Skąd to się bierze? 

Ludzie do informacji i wiedzy podchodzą na różne sposoby

Przykładowo ja i moja Chrześnica podchodzimy do wiedzy w sposób bardzo "samodzielny", że tak powiem "nieufny". Przykładowo i ja i moja Chrześnica, jeśli mamy dokonać jakiegoś istotnego zakupu (np.: rodzinnego samochodu), to na kilka dni wyłączamy się z życia, zaszywamy przed komputerem i wertujemy wszystkie możliwe artykuły, fora, blogi, opinie etc. na temat interesujących nas segmentów samochodów: kombi, van-ów, mini van-ów, kombi van-ów, MPV, SUV, zaczepiamy na ulicach posiadaczy interesujących nas samochodów i pytamy o ich osobiste wrażenia z ich użytkowania, aż przed zakupem jesteśmy takimi ekspertami w tej dziedzinie, że jak kumpel z korporacji przy dystrybutorze z kawą powiedział, że jego znajomy kupił sobie auto w którym można obracać siedzenia w drugim rzędzie, to ja od razu odpowiedziałem "Renault Espace IV" (artykuł nie zawiera lokowania produktu - odradzam ten konkretny model ze względu na przeciążoną elektronikę - co kilka tygodni lub dni przeciążona magistrala CAN wyświetla jakieś błędy i można się pogubić w tym które z nich są naprawdę poważne, a które wirtualne, wynikające z przeciążenia szyny). Tak samo jest z zakupem telefonu, aparatu fotograficznego... i z weryfikacją tego, co piszą w mediach czy to o polityce i politykach, czy o armii i uzbrojeniu. 

Inni ludzie (najczęściej niewykształceni, ale nie piszę tego jako "zarzut" obniżający ich "rangę" tylko jako stwierdzenie statystycznego faktu odróżniającego tę grupę od trzeciej, o której będzie mowa w następnym akapicie) bardziej ufają "źródłom lokalnym" - jeśli znajomi mówią, że bardziej opłaca się kupić starszy rocznik "trojaczków" (VW Sharan, Seat Alhambra, Ford Galaxy I - trzy samochody z segmentu MPV niemal identyczne, produkowane w 99% na tych samych częściach) bo tam jest prosty silnik Diesla bez pompowtryskiwaczy, który można samemu naprawić, to kupują taki samochód z silnikiem 110 KM sprzed 2000 roku (którego moc i moment obrotowy są zdecydowanie za małe jak na tak duże auto)... i później na okrągło go muszą naprawiać, bo tak stare auta są tak "przechodzone" że psują się na okrągło... a mogli mnie zapytać, to bym im doradził nieco młodszy rocznik tych samych aut z silnikiem 1,9 TDI 116, 130 lub 150 KM - nieco bardziej skomplikowany, ale bezawaryjny, z mocą i momentem obrotowym odpowiednimi do masy samochodu, więc nie do zdarcia... byle nie wchodzić w jeszcze nowszy 2.0 TDI 140 KM, bo jest robiony "oszczędnościowo" i w przeciwieństwie do poprzednika tak awaryjny (zwłaszcza "wybrane" roczniki), że złośliwcy jego oznaczenie "2.0 TDI" odczytują jako "wersja druga tylko dla idiotów". 

Jeszcze inni ludzie nie wierzą "źródłom lokalnym" tylko potrzebują "autorytetów". Oni właśnie najczęściej sięgają po gazety (w ich mieszkaniach z reguły już na pierwszy rzut oka można zauważyć najnowsze "papierowe" wydania czasopism), odwołują się do tego, co mówił "ekspert" w telewizji. Kupują najczęściej polecane auto z salonu, bo eksperci rzadko wypowiadają się na temat samochodów z rynku wtórnego. Problem polega na tym, że w dzisiejszych czasach to, czy w ustach "eksperta" zdrowsze jest masło czy margaryna zależy albo od tego kto sponsoruje eksperta albo od tego, kto sponsoruje audycję do której został zaproszony. Nie muszę dodawać, że ci ludzie najczęściej mają wyższe wykształcenie, choć i w "nizinach" spotyka się takie osoby zapatrzone w "panią redaktor" Elizę Michalik (niedouczoną, ale znaną) a gardzące "wujkiem" co ma kupę tytułów naukowych, ale przecież jest "źródłem lokalnym" więc nie zalicza się do "mainstreamu"). Takie podejście rodzi jeszcze jeden problem: towary zalecane przez "autorytety" są najczęściej koszmarnie drogie - koszt nowego samochodu z segmentu MPV to od 100 tys. do nawet 200 tys. złotych, a używany MPV w prawie idealnym stanie można kupić za 20 tys. I właśnie do takich ludzi zalicza się owego jegomościa, który po zmianie profilu jego (a przed przejęciem przez tuska także mojej) ulubionej gazety całkowicie zmienił profil swoich poglądów politycznych i postaw z nimi związanych. Nie zauważają oni tego, o czym napisałem już dawno temu, że prawdziwie niezależni eksperci nie są zapraszani do żadnych "dużych" mediów (można ich czasem posłuchać w Internecie) bo nie chcą się sprzedawać jak prostytutki... i jak ci zapraszani. Choć i odnośnie tych niezależnych to czasem mam wątpliwości (a czasem pewność - jak w przypadku generała Waldemara Skrzypczaka, którego na zmianie opinii o 180 stopni w ciągu 24 godzin przyłapałem wielokrotnie) czy też nie wykorzystują swojej inteligencji do zwodzenia rozmówcy pozorną zbieżnością poglądów (np. udając przede mną "umiarkowanego pisowca" a przed owym jegomościem o którym piszę udając "radykalnego antypisowca"). 

Ale podejście do wiedzy nie wyjaśnia wszystkiego 

W mediach nie zawsze 2 to więcej niż 1 - czasem więcej daje mniej

Jaka była siła "Uważam Rze" w pierwotnej formie tej gazety? Taka, że prezentowała informacje niewygodne dla ówczesnej ekipy rządzącej (PO - PSL) w sposób optymalny dla inteligenckiego odbiorcy o umiarkowanych poglądach: bez fanatyzmu, bez propagandy, bez demagogii, bez patosu... i przede wszystkim bez przesady. Kiedy w mojej poprzedniej pracy jedna koleżanka zapytała mnie, jak to możliwe, że człowiek taki jak ja - spokojny, miły, nie zdradzający żadnych objaw fanatyzmu może popierać ten straszny PiS, to po prostu dałem Jej kilka numerów "Uważam Rze" do poczytania i kilka dni później stwierdziła, że to była bardzo ciekawa lektura, na wiele spraw otworzyła jej oczy i teraz rozumie moją postawę.

Ale czy podobnie by zareagowała, gdybym jej włączył TVP Info przed przejęciem? 

Żarty na bok! Niestety jednym z największych błędów ekipy PiS było - jak to powiedział Marcin Wolski (cytuję z pamięci), że "Co z tego, że stworzyliśmy państwo naszych marzeń i Polakom się żyje najlepiej w historii, skoro jednocześnie stworzyliśmy najgłupszą, najbardziej toporną i łopatologiczną propagandę od czasów Stalina, która zajmowała się tylko ubijaniem własnego betonu". Czasem w mediach więcej daje mniej - przesada TVP sprawiała, że to medium było nie tylko nieskuteczne, ale nawet przeciwskuteczne - dawało idealne alibi dla całej machiny propagandowej przeciwnika (TVN, GW itp...). 

Kiedy tusk dokonał zamachu na "Uważam Rze" i "Rzeczpospolitą" to wydawało nam się, że nic złego się nie stało - na miejsce jednego tygodnika powstały dwa: "Do Rzeczy" i "W Sieci". Ale niestety nie mieliśmy racji. Bo w mediach nie zawsze 2 to więcej niż 1. "Uważam Rze" było idealnie zbalansowane. Z następcami już tak nie było. "Do Rzeczy" próbuje być gazetą tak bardzo "niezależną" i "otwartą", że nie tylko na jej łamach znalazło się miejsce dla ekstremistów (koronasceptyków, antyszczepionkowców, płaskoziemców i i innych zwolenników teorii spiskowych), ale nawet w wielokrotnie strzelało "samobóje" - trudno wyeksponowanie na dwa tygodnie przed wyborami artykułu zachęcającego do "Polexitu" zakwalifikować inaczej niż strzał do własnej bramki. Drugi z następców "W Sieci" niestety jest tak skażony propisowskim lizusostwem, że dla osób popierających tę formację a jednocześnie zachowujących wobec niej zdrowy, krytyczny dystans to lizusostwo jest wręcz niestrawne.

Co z tego dla nas wynika w kontekście siłowego i bezprawnego przejęcia TVP, PR i PAP przez tuska?

W swoim wczorajszym artykule "Krótki komentarz do zamachu stanu - to dopiero początek" https://www.salon24.pl/u/ojciec1500/1347308,krotki-komentarz-do-zamachu-stanu-to-dopiero-poczatek napisałem m.in.: 

"zamach na media w dłuższej perspektywie tuskowi i jego juncie wyjdzie bokiem. Przepraszam za szczerość, ale pies srał TVP. Ta stacja była w swojej lizusowskiej propagandzie beznadziejna i przeciwskuteczna. Ale za to teraz jej likwidacja stała się symbolem. Dziennikarze TVP nadal będą nadawać, tylko będą to robić "na uchodźctwie" dzięki gościnności TV Republika. Materiałów będzie mniej, ale za to przez odbiorców będą one traktowane dużo bardziej poważnie."

Ale to niestety tylko połowa prawdy. Druga połowa jest taka, że niestety zasięg "TV Repblika" będzie mniejszy niż zasięg TVP i wiele osób (jak moja koleżanka z poprzedniej pracy, która nie rozumiała jak można popierać ten straszny PiS) wpadnie w "szarą strefę" nieświadomości tego, co tusk odwala oraz braku jakiejkolwiek wiedzy o pozytywnych działaniach opozycji. Więc niestety knebel cenzury będzie działał i nie ustrzeżemy się kolejnych (niegdyś wartościowych) ludzi takich jak ów jegomość, co czytał "Uważam Rze", ale tusk mu ją zabrał, więc inteligentny, dorosły facet pogubił się jak dziecko i zszedł na złą drogę. 

Bardzo trafnie wyraził to blogger @Diego w swoim komentarzu do mojego wczorajszego artykułu:

""Dziennikarze TVP nadal będą nadawać, tylko będą to robić "na uchodźctwie" dzięki gościnności TV Republika. Materiałów będzie mniej, ale za to przez odbiorców będą one traktowane dużo bardziej poważnie."

To prawda. Jednak zasięg tego medium jest mniejszy i do wielu osób informacje nie dotrą. TVP była faktycznie dość toporna, ale jednak przekazywała informacje gdzie indziej (np. w TVN) zafałszowane lub całkiem przemilczane. Jeżeli ktoś nie ma internetu, to będzie miał utrudniony dostęp do rzetelnych, prawdziwych wiadomości. I o to przecież niemieckiemu agentowi chodzi."

Nic dodać nic ująć. 


Bardzo ważne POST SCRIPTUM

No i znów wyszedłem na "jasnowidza". Bo jak od kilku dni przegląda się WP, ONET a nawet Interię, to od razu rzuca się w oczy jak tuskistowski reżim manipuluje "inteligencją", a jak "motłochem".

Oczywiście na pierwszy plan na każdym POrtalu wybijają się wypowiedzi "ekspertów" i "autorytetów" opowiadających bajeczki, że oczywiście od strony prawnej to obecne bezprawie to jest jak najbardziej zgodne z prawem, choć brak mu podstaw prawnych, ale to co wcześniej robił PiS, to dopiero było "bezprawie" i "łamanie praw człowieka". TAK SIĘ MANIPULUJE "INTELIGENTAMI" KTÓRZY ŁYKNĄ KAŻDĄ BZDURĘ, BYLE MÓWIŁ TO "EKSPERT". 

Zaraz obok nich na drugim planie widać "sondaże" zgodnie z którymi ponad połowa "Polaków" popiera zamach Tuska na TVP, cieszy się z uwięzienia Kamińskiego i Wąsika... a polityka obecnego rządu ma wyższe poparcie niż Kim Dzong Un w oficjalnych sondażach w Korei Północnej. TAK SIĘ MANIPULUJE "MOTŁOCHEM" KTÓRY ŁYKNIE KAŻDĄ BZDURĘ, BYLE MU WYKAZANO, ŻE TAK WIĘKSZOŚCIOWO TWIERDZI "LUD". 

Dawno, dawno temu, 19 lutego 2010 roku (wtedy jeszcze żył ś.p. Prezydent Lech Kaczyński) napisałem artykulik o sondażach i ich roli w manipulacji: 

https://niepoprawni.pl/blog/188/zaczepka-zawierucha-sondaz-czyli-stale-fragmenty-gry-politycznej 

Mógłbym tu wkleić kilka cytatów z tego artykułu. Ale od wyborów przyjmuję zasadę, że kto jest mądry, to sam kliknie i przeczyta, a kto głupi i zarozumiały, to i tak nie posłucha. 


Dlaczego "Ojciec 1500 +"? Z czystej przekory, na złość tym, co widzą w nas "patologię". Błędem, jaki popełniłem prowadząc mój wcześniejszy blog polityczny (Peacemaker) było wdawanie się w dyskusję z trollami i hejterami. Dlatego tutaj przyjmę radykalną strategię wobec osób rozwalających dyskusję i naruszających dobra innych - będę usuwał drastyczne komentarze, banował trolli i hejterów, a omentarze najbardziej ośmieszające hejtera pozostawiał dla potomności ku przestrodze (o nile nie naruszają prawa i dóbr osobistych. Jeśli chcecie mnie tu wkręcać w swoją spiralę nienawiści, to odpuśćcie sobie. "I got a peaceful easy feeling" jak to śpiewała moja ulubiona grupa The Eagles i nie mam zamiaru tego popsuć ani zmieniać.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka