kemir kemir
538
BLOG

Opozycja ver.2.0

kemir kemir Sejm i Senat Obserwuj temat Obserwuj notkę 10

"Opozycja w Polsce ulega rozkładowi" - takim tytułem niemiecki "Der Spiegel " opatrzył artykuł poświęcony ostatnim wydarzeniom politycznym w Polsce. Komentarz dotyczący głosowania nad projektem ustawy liberalizującym prawo aborcyjne to ostra krytyka Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej przez które projekt nie trafił do prac w komisji.

"Der Spiegel " pisze o trzęsieniu ziemi jakim dla opozycji zakończyło się owo głosowanie. Tygodnik zauważa, że wśród komentatorów politycznych pojawiają się głosy o końcu dwóch głównych partii opozycyjnych i choć jest to być może przedwczesne proroctwo, to ostatni kryzys pokazał, dlaczego Prawo i Sprawiedliwość mimo swojej kontrowersyjnej polityki wciąż pozostaje liderem badań opinii społecznej. "Ani Platforma Obywatelska, ani Nowoczesna nie oferują wyborcom idei i wartości" – mówi cytowany przez tygodnik dyrektor Ośrodka Myśli Społecznej im. F. Lasalle’a we Wrocławiu Michał Syska. W artykule zwrócono także uwagę, że opozycja ma także problem z przywództwem. "Wiceprzewodniczący PO Schetyna, który mimo że był ministrem spraw zagranicznych, nie ma charyzmy. Z kolei w Nowoczesnej Ryszard Petru zdyskredytował się sam, kiedy spontanicznie odleciał na wakacje z partyjną koleżanką Joanną Schmidt podczas okupacji sali plenarnej zeszłej zimy" – przypomina "Der Spiegel " . "Tak więc Prawo i Sprawiedliwość przebudowuje Polskę bez oporów i może stracić poparcie tylko przez własne błędy " – kwituje autor.

Zatem można odtrąbić, że hybrydowa wojna jaką wytoczono Polsce po wyborach 2015 roku się zakończyła, lub przynajmniej jest ona zawieszona. Wszystkie "sorosy" świata, bez skutecznej i wiarygodnej opozycji w Polsce, mogą swoimi chorymi planami napalić w kominku i zająć się na przykład szydełkowaniem. Jednak polityka - podobnie do natury - próżni nie znosi. Opozycyjnych błaznów można wymienić na innych błaznów, ale co tak w ogóle zrobić z tym walącym się opozycyjnym cyrkiem?

Artykuł Spiegla pokazuje, że do "sorosów" dotarło kilka istotnych faktów. Pierwszym jest fakt zagarnięcia przez PiS znacznej części lewicowych postulatów społecznych, które były odpowiedzią na socjalne potrzeby społeczeństwa. Co więcej - między bajki można włożyć stękanie "ekspertów" o nadmiernie rozdmuchanym rozdawnictwie publicznego grosza, które miało PiS wyłożyć na gospodarcze łopatki. "Pieniędzy nie ma i nie będzie" okazało się tak samo prawdziwe, jak wieszczenie katastroficznych wizji pozycji Polski w ocenach agencji ratingowych. Rosnące wskaźniki gospodarcze, minimalne bezrobocie i stabilny budżet musi być dla "sorosów" jak kamyk w bucie - uwiera i uświadamia, że na tym polu wojna jest przegrana. Żadna opozycja w tej rywalizacji nie ma z PiS najmniejszych szans i wszelka wytworzona para co najwyżej pójdzie w gwizdek.

Drugim faktem z którym pogodzić się muszą "sorosy" jest to, iż rządzący przedstawili bardzo wyraźną alternatywę dla systemu politycznego III RP i wraz ze swymi partyjnymi akolitami bez ogródek wizję tę realizuje. Prawo i Sprawiedliwość świadomie dąży do narzucenia  swojej politycznej wizji państwa, która na nowo ma zdefiniować kategorie dobrego i złego w polskiej polityce i życiu społecznym. Jazgot i histeria, jakoby PiS lekceważył zasady ustrojowe i normy gry politycznej, nie dość, że wywołały skutki odwrotne od zamierzonych, to  uwikłały opozycję w jałowe dyskusje o niczym. Ponadto w swoich dążeniach PIS wykazał się niesłychaną determinacją i konsekwencją, co jest bez wątpienia kamykiem w drugim bucie. Musi uwierać jak cholera....

Wreszcie fakt trzeci, czyli ludzie - obywatele Rzeczpospolitej, którzy ani myślą o zmianie swoich wyborczych preferencji. Społeczne poparcie dla pisowskiej wizji państwa, w którym każdy obywatel zyskuje obywatelską podmiotowość, jest nie tylko stabilne, ale wręcz rosnące. Można walczyć z Kaczyńskim, ale walka ze społeczeństwem, które dosyć jednoznacznie opowiada się po stronie jego partii, jest walką samobójczą i ta świadomość powoli dociera za Odrę.

Generalny wniosek nasuwa się jeden: jakakolwiek opozycja w Polsce może jedynie zagospodarować tą częścią społeczeństwa, które sfrustrowane jest sprawami światopoglądowymi. Powoli zresztą taki kierunek staje się widoczny, bo nie przypadkiem odgrzewa się stary kotlet aborcyjny i próbuje się wbić klin w relacje rządzący - Kościół. Na razie wychodzi to słabo, ponieważ opozycji bardzo daleko jest do niezbędnej konsekwencji w prezentowaniu swoich orientacji ideologiczno - programowych. Jakieś polityczne deklaracje giną w politycznym zgiełku, Schetynę i Lubnauer słucha się dla "beki" niż z zainteresowania, reszta pogrążyła się w politycznym planktonie, a inicjatywę przejmuje lewacka opozycja pozaparlamentarna. Problem w tym, że nawet jeśli rozwali opozycję parlamentarną, nie będzie jeszcze oznaczać, że przejmie jej wyborców.  Drugim kierunkiem na którym strategicznie skupi się opozycja, będzie relacja Polski z Unią Europejską. Niech nikogo nie zmyli chwilowe poluzowanie unijnej śruby nacisku na Polskę - wobec tego, iż polską opozycję wewnętrzną da się na dziś pozamiatać na szufelkę, Bruksela pozostała jedyną możliwością oddziaływania na rząd PiS, a Róża Thun i spółka nadal dzielnie wykonuje swoje zadania. Straszenie Polaków "polexitem" i podważanie roli Polski w UE, to wciąż poważna i groźna broń, której "sorosy" użyją na pewno.

Paradoksalnie zgliszcza po dotychczasowej opozycji wcale nie są dobrą wiadomością dla Polski. Wróg był i  swój  i na własnej piersi wyhodowany,  a do tego władzy opozycja jest po prostu potrzebna. W każdym kraju - w tym w Polsce, ale tu "Projekt opozycja" przestał działać. Skoro tak się stało, to może czas ten projekt ostatecznie zabić. Jeśli opozycja na serio myśli być poważną opozycją, powinna dać się dobić, zdemontować i zacząć od nowa. Nowa opozycja musi postawić na nowych ludzi, którzy są - być może - obecnie poza polityką , ale mają zdrowy stosunek do polityki i trzeźwe spojrzenie na polskie sprawy. Inaczej będzie to tylko wciąż cyrk z występami błaznów i pokazem tłustych kotów. Taka teza przeczy spekulacjom o powrocie do Polski Tuska, który miałby być mężem opatrznościowym opozycji. Tusk - i owszem - mógłby takim się okazać, ale po pierwsze - ewentualny jego powrót będzie decyzją nie jego samego, ale decyzją jego mocodawców, po drugie Tusk musiałby zaproponować program przeczący jego ośmioletnim rządom. Nie sądzę, żeby Tusk był do tego zdolny, a na dodatek jest on - przy całej palecie "zalet" jakie posiada - kartą zgraną i niekoniecznie tak mocną, jakby mogłoby się wydawać. 

To oczywiście nie jest problemem ani Prawa i Sprawiedliwości, ani autora niniejszej notki, ale warto chyba powoli przygotować się na "Projekt opozycja" ver. 2.0.

kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka