4 czerwca powinien być dniem narodowej dumy i jedności. Jest niestety dniem wielkich podziałów. Prezydent z premierem zajmują się głównie tym, aby nie wpaść na siebie. Duch jedności przegrywa z duchem wyborczej konfrontacji.
Moim marzeniem jest to, aby przy okazji kolejnej okrągłej rocznicy wyborów 4 czerwca, wszyscy mogli z godnością świętować razem. Aby prezydent z premierem podali sobie ręce, aby nie było zwycięzców i zwyciężonych. 4 czerwca wygraliśmy bowiem wszyscy. Wygrała wolna Polska - niezależnie od tego, gdzie kto siedział przy stole.
Wygraliśmy dzięki mądrości i woli kompromisu ludzi ówczesnej opozycji i ówczesnej władzy. Zbudowaliśmy demokratyczne państwo, w którym nie można dzielić ludzi na lepszych i gorszych, gdzie nie może być obywateli pierwszej i drugiej kategorii.
W wolnej Polsce nikt nie może być wykluczony z powodu politycznych i światopoglądowych. Ale co ważniejsze, nikt nie może być również wykluczony ze względu na biedę, ubóstwo, zamieszkanie w „gorszej” dzielnicy czy w mniejszej miejscowości.
Wiele mówi się dzisiaj o społeczeństwie obywatelskim. Ale aby było ono naprawdę żywe, musimy przeciwdziałać takim sytuacjom, w których obywatela nie stać na bilet aby dojechać do Warszawy. Albo nie ma czym dojechać bo zlikwidowano linię kolejową.
Narzekamy na niską frekwencję. Jest ona pochodną powszechnego przeświadczenia, że władza nie działa w interesie zwykłych ludzi. Najprostszym sposobem na poprawienie frekwencji jest spełnianie przez rządzących przedwyborczych obietnic. Realizowanie wyborczego programu. Ale programu służącego całemu społeczeństwu, a nie tylko jego wąskiemu wycinkowi. Jestem przekonany, że wówczas ludzie pójdą do urn.
I wybiorą przywódców, którzy 4 czerwca nie będą mieli problemów ze wspólnym świętowaniem dnia narodowej dumy i jedności.
Inne tematy w dziale Rozmaitości