Fot. 1. Scena zabójstwa Pieta Retiefa - fragment fryzu we wnętrzy Pomnika Voortrekkera, fot. własna, 20.09.2016 r.
Fot. 1. Scena zabójstwa Pieta Retiefa - fragment fryzu we wnętrzy Pomnika Voortrekkera, fot. własna, 20.09.2016 r.
Aleksandra Aleksandra
983
BLOG

Koniec tęczowego narodu?

Aleksandra Aleksandra Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 12

Termin „tęczowy naród” (ang. Rainbow Nation) pojawił się w roku 1994, kiedy to w Republice Południowej  Afryki odbyły się pierwsze wybory, w których udział mogli wziąć wszyscy pełnoletni bez względu na rasę. RPA, do tej pory rządzona przez białą mniejszość miał stać się „krajem tęczy”. Wszystkie rasy i grupy etniczne, niczym kolory tęczy miały stać się równoprawne, przenikać się nawzajem i mimo różnorodności tworzyć jedność.

Wcielenie tej idei w życie od początku napotykało na trudności. Stworzono nową konstytucję.  Nakazuje ona równe traktowanie wszystkich bez względu na rasę, narodowość, wyznanie, płeć itp., ale jednocześnie dopuszcza uchwalanie przepisów mających na celu wyrównanie szans osób będących dawniej przedmiotem niesprawiedliwej dyskryminacji (ang. disadvantaged by unfair discrimination). W oparciu o ten przepis powstała ponad setka regulacji prawnych de facto faworyzujących czarnych, a dyskryminujących białych, ale również (choć w mniejszym stopniu) wszelkie inne osoby nie kwalifikujące się do grupy czarnych. Jeśli kogoś zainteresuje temat klasyfikacji rasowo-etnicznej w czasach apartheidu to proszę napisać w komentarzu, na razie ograniczę się do twierdzenia, że kategorie te obowiązują nadal. Nie ma wprawdzie segregacji rasowej (zniesiono ją jeszcze przed dojściem do władzy czarnej większości), ale uchwalane coraz to nowe prawa prowadzą do faktycznej dyskryminacji ludności białej. 

Mimo tej sytuacji, spora część ludności czarnej uważa, że biali dyskryminowani nie są, a nawet nadal są faworyzowani. Jednym z argumentów jest fakt, że większość ziemi (ponad 70%) znajduje się w rękach białych, którzy stanowią obecnie ok. 8% ludności. Władze od początku zaplanowały przeprowadzenie reformy rolnej, tak aby więcej ziemi znalazła się w rękach czarnych. Jednakże wspomniana już konstytucja zabezpiecza prawo własności. Własność nie może być odebrana poza szczególnymi, ściśle określonymi przypadkami. Jeśli dojdzie do wywłaszczenia, konieczne jest wypłacenie odszkodowania.  W budżecie państwa jednak na odszkodowania pieniędzy brakuje, a przynajmniej taki argument jest przytaczany. 

Dzień 27 lutego może przejść do historii jako dzień końca „tęczowego narodu”. W tym to bowiem dniu Parlament RPA podjął rezolucję proponującą zmianę konstytucji w ten sposób by można było zabierać ziemię nie dając za nią żadnej rekompensaty. Nad zmianą konstytucji ma teraz pracować komisja, która do końca sierpnia br. ma stwierdzić czy taka zmiana jest możliwa (nie jest sprzeczna z pozostałymi artykułami konstytucji), a jeśli tak to zaproponować konkretne zmiany legislacyjne. Projekt rezolucji złożyła partia zwana Economic Freedom Fighters (EFF) - Bojownicy o Wolność Ekonomiczną. Partię tę założył były przywódca młodzieżówki rządzącego ANC (African National Congress - Afrykański Kongres Narodowy) Julius Malema. Za charakterystykę tego człowieka niech wystarczy jedno zdanie wypowiedziane przez niego w listopadzie 2016 roku: „Nie nawołujemy do zabijania białych ludzi – przynajmniej nie teraz.” [podkreślenie moje] (w oryginale: We are not calling for the slaughter of white people - at least for now. https://www.youtube.com/watch?v=FrrlLQFbVOs). Partia ta ma wprawdzie jedynie 25 posłów w 400 osobowym parlamencie, ale udało się jej przekonać rządzącą ANC oraz kilka mniejszych partii. Ostatecznie rezolucja została przyjęta z niewielkimi poprawkami ze strony rządowej, w których między innymi zwrócono uwagę na konieczność zapewnienia bezpieczeństwa żywnościowego. Chodzi zapewne o to by nie powtórzyła się sytuacja, jaką w Zimbabwe wywołał prezydent Robert Mugabe. Obecnie został on obalony (formalnie zrezygnował), a nowy prezydent zachęca wywłaszczonych farmerów do powrotu i odebrania zagarniętej przez państwo ziemi, a w przypadkach gdy oddanie w naturze jest niemożliwe obiecuje odszkodowania. Niestety nowy prezydent RPA  - Cyril Ramaphosa postanowił pójść w odwrotnym kierunku, wierząc, że uda mu się to zrobić bez wywołania katastrofy.

Za rezolucją głosowało 241 posłów, przeciw było 83. Parlament liczy 400 deputowanych, więc 76 albo nie głosowało albo wstrzymało się (nie udało mi się uzyskać dokładnej informacji). Przeciw głosowała największa partia opozycyjna – Sojusz Demokratyczny (DA – Democratic Alliance) oraz dużo mniejsze partie: Front wolności Plus (FF+ - Freedom Front Plus), Afrykańska Partia Chrześcijańsko-Demokratyczna (ACDP - African Christian Democratic Party) oraz Kongres Ludu (COPE – Congress of People).

Pieter Groenewald – przywódca FF+ zwrócił uwagę na fakt, że historia nie była tak jednoznaczna jak zwolennicy reformy starają się przedstawiać. Mówią oni, że ziemia znajdująca się w rękach białych została przez nich „ukradziona” („stolen land”). Domagał się zaprzestania tego typu narracji. Zacytował słowa, które wygłosił wódz Zulusów i przywódca Partii Wolności Inkatha Mangosuthu Buthelezi, który w imieniu Zulusów przeprosił Afrykanerów za los, jaki spotkał Pieta Retiefa oraz jego ludzi. (Dla wyjaśnienia: Piet  Retief i jego towarzysze zostali podstępnie zamordowani na rozkaz ówczesnego króla Zulusów Dingane po tym jak podpisał z nim porozumienie zezwalające na osiedlenie się grupy Retiefa w zamian za odpowiednią liczbę sztuk bydła. Wyobrażenie sceny zabójstwa - fot. 1.). Następnie Groenewald zasugerował, że jeśli faktycznie dojdzie do odbierania ziemi bez odszkodowania należy się liczyć z nieprzewidzianymi konsekwencjami niebędącymi w interesie RPA. Jeszcze bardziej emocjonalne wystąpienie miał przywódca partii COPE Mosiuoa Lekota. Wspominał on czasy, gdy walczył z apartheidem i dominacją białych, za co trafił do więzienia. Stwierdził, że walczył o to by w RPA wszyscy ludzie mieli takie same prawa, a nie po to by białą dominację zamieniać na czarną.  Nawiązując do powtarzanego przez  zwolenników zabierania ziemi hasła, że trzeba oddać „naszym ludziom” pytał: „Którzy ludzie są ‘nasi’, a którzy ‘nie nasi’?” (Who are our people and who are not our people?).

Wypowiedzi obu deputowanych można posłuchać tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=v6WI0vtZce4 .

Jak już stwierdziłam na początku – argumenty te nie przekonały większości parlamentarnej. Co więc przegłosowano i co może stać się dalej? Informacje podaję głównie na podstawie: http://www.huffingtonpost.co.za/2018/02/28/land-expropriation-parliaments-decision-explained-and-what-will-happen-next_a_23373000/ oraz https://www.moneyweb.co.za/news/south-africa/seven-questions-on-expropriating-land-without-compensation/#mny-talked-about-1 .

Uchwalono, że do końca sierpnia 2018 r. Komisja ds. Poprawek do Konstytucji (Constitutional Review Committee) rozważy naniesienie poprawek w sekcji 25, dotyczącej spraw własności, tak by pojawiła się możliwość odbierania ziemi (nie tylko rolnej) bez odszkodowania. W Komisji większość mają przedstawiciele rządzącego ANC, ale nie oznacza to, że wynik jej prac jest przesądzony. W zeszłym roku ANC głosował za odrzuceniem propozycji zmian. Jeśli jednak komisja naniesie poprawki, można sobie wyobrazić różne warianty: pełną nacjonalizację ziemi i oddawanie jej w dzierżawę, komu państwo uzna za stosowne (tak chce EFF) lub też zastrzeżenie, że jedynie ziemia nieużytkowana może być zabrana bez odszkodowania. Jeśli Komisja zaproponuje poprawki to zostaną one poddane pod głosowanie. Wtedy potrzebne będą 2/3 głosów (266) by je zatwierdzić. ANC i EFF mają 274 głosy, a dochodzi jeszcze kilka mniejszych partii, więc teoretycznie sprawa jest przesądzona, choć pojawiają się też opinie, że konieczna jest większość ¾, a z tym już może być trudniej. O tym jaka większość jest potrzebna najprawdopodobniej zadecyduje Sąd Konstytucyjny.

Czy w takim razie można się nie obawiać i wierzyć, że zdrowy rozsądek zwycięży? Oczywiście, że nie. Zabieranie ziemi nie jest jedynym znakiem odwrotu od idei „tęczowego narodu” i zwrotem ku dominacji czarnej większości. Innym przejawem jest nierówne traktowanie „białego” i „czarnego” rasizmu oraz wszelkiego rodzaju przestępstw popełnianych przez czarnych i białych. Rzecz jasna nie ma nigdzie takowych przepisów, ale praktyka jest czasem istotniejsza od przepisów. Instytucjonalna polityka polega natomiast na usuwaniu języka afrikaans z wyższych uczelni https://www.iol.co.za/news/crime-courts/afriforum-loses-court-bid-for-tuks-to-remain-afrikaans-7187714 , a nawet takowych prób w odniesieniu do szkół https://citizen.co.za/news/south-africa/1789824/coloureds-stand-up-for-their-culture-as-many-believe-there-is-a-war-against-afrikaans/. Afrikaans to język, który kojarzony jest z białą mniejszością, chociaż połowa mówiących w tym języku to tzw. kolorowi – głównie ludność mieszana, ale do tej samej kategorii zaliczany jest lud Khoisan (pierwotni mieszkańcy południa Afryki). Coraz częściej kolorowi wspólnie z białymi walczą o swoje interesy. 

Zabranie białym ziemi to nie jedyny anty-biały postulat EFF. Inne mają charakter bardziej symboliczny, ale niemniej istotny. Jeden to usunięcie z hymnu państwowego elementów dawnego hymnu (fot.3). Podaję link do hymnu by było jasne, o co chodzi: współczesny hymn: https://www.youtube.com/watch?v=uhUMsqei7kM , stary hymn: https://www.youtube.com/watch?v=cG45P7xcv08&list=RDcG45P7xcv08&t=18

Drugi postulat to usunięcie pomników upamiętniających „kolonializm”. Pomnikowi Voortrekkera (fot. 2) raczej nic nie grozi (wpisany do rejestru UNESCO), ale mniejsze pomniki już są mocno zagrożone.

Co możemy zrobić w tej kwestii my Polacy czy my Europejczycy? Czy powinniśmy coś robić? W latach dziewięćdziesiątych Europa, w tym Polska w entuzjazmem patrzyły na proces demontowania apartheidu i tworzenie się „tęczowego narodu”. Powszechne było porównywanie upadku apartheidu do upadku komunizmu w Europie Wschodniej. Analogia bardzo powierzchowna, ale powszechnie używana. Tymczasem prawda jest taka, że w jednej części świata komunizm upadł, a w drugiej zaczął się właśnie rodzić, bo czym jest pomysł zabierania własności bez odszkodowania.

Władzie RPA, jeśli nie chcą powtórzyć losów Zimbabwe muszą liczyć się z opinią światową. Reakcji takiej domaga się np. Afriforum https://www.politicalanalysis.co.za/2018/03/02/afriforum-to-lobby-international-community-against-land-expropriation/.

Z apelem do światowej opinii publicznej oraz polityków zwrócił się też w imieniu jednej z partii politycznych – Cape Party – Partii Przylądkowej, jej doradca prawny Carlo Viljoen. W apelu czytamy:

Afryka Południowa jest sygnatariuszem licznych konwencji mających chronić prawa człowieka przyrodzone każdemu obywatelowi Afryki Południowej, takich jak: Uniwersalna Deklaracja Praw Człowieka,  Międzynarodowa Konwencja w sprawie eliminacji wszelkich form dyskryminacji rasowej (ICERD), Międzynarodowa Karta Praw Człowieka. Wszystkie te umowy, a także Konstytucja Południowej Afryki stanowią, że wszyscy są równi wobec praw i mają prawo do jednakowej ochrony prawnej, bez żadnej dyskryminacji. Stanowią też, że każdy ma prawo posiadać własność, której nie może być pozbawiony w sposób arbitralny. Biała mniejszość została pozbawiona możliwości funkcjonowania w gospodarce na równych prawach, z uwagi na szereg rasistowskich przepisów, które przeszkadzają im na polu przedsiębiorczości oraz na rynku pracy. Co więcej, rząd Afryki Południowej właśnie przyjął rezolucję, która umożliwi wywłaszczenia gruntów bez odszkodowania, co oznacza, iż że ni mniej ni więcej postanowił odebrać obywatelom prawo własności i nadać sobie  prawo odbierania własności bez odszkodowania, jeśli tylko zechce. W RPA międzynarodowo zagwarantowane prawa mniejszości są pogwałcane, a podstawą do tych naruszeń jest rasa. Przypominamy, że zasadą i celem Prawa Międzynarodowego jest ochrona jednostek przed władzą, oraz, że spoczywa na Was obowiązek wobec prawa międzynarodowego, by w takich okolicznościach dokonać interwencji humanitarnej. Takie traktowanie mniejszości w oparciu o rasę jest tak skandaliczne, że wstrząsa sumieniem ludzkości, więc prosimy o interwencję mającą na celu zakończenie tych praktyk łamania praw człowieka. Apel ten można przeczytać na grupach facebookowych prowadzonych przez Cape Party, między innymi:  https://www.facebook.com/groups/327481767602764/. Cape Party pragnie również zwrócić się do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości w tej sprawie.

Projekt zmiany prawa częściowo spotkał się z negatywną reakcją zagraniczną. Brytyjska eurodeputowana Janice Atkinson domaga się interwencji od MSZ Wielkiej Brytanii https://www.timeslive.co.za/news/south-africa/2018-03-02-britain-must-intervene-in-sa-land-debate-says-member-of-european-parliament/. Janice Atkinson kojarzona jest ze skrajną prawicą. Brakuje reakcji tzw. mainstreamu. Czy kwestia prawa własności, ma być domeną skrajnej prawicy? Politycy bliżej centrum, a tym bardziej politycy liberalno-lewicowi bardzo lubią mówić o prawach człowieka. Jak już podkreślono, prawo własności jest właśnie jednym z podstawowych praw człowieka, podobnie prawo do zachowania własnej kultury i inne prawa mniejszości.

W Internecie pojawiają się też petycje o umożliwienie emigracji białej ludności RPA do Europy, USA czy innych krajów rozwiniętych. Szczerze mówiąc budzą one we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony uważam, że osoby te zasługują na to by je przyjmować, gdyż istotnie są zagrożone w swoim kraju (również z uwagi na pospolitą przestępczość), więc jeśli chcą przyjechać to powinno się im to umożliwić, z drugiej jednak strony apel taki nie powinien być uważany za rozwiązanie problemu. Większość białej ludności RPA to osoby mieszkające w Afryce od pokoleń. Białe osadnictwo w Afryce Południowej jest starsze niż np. w Australii czy Nowej Zelandii, skąd nikt białych nie wyrzuca.

Pierwsi osadnicy przybyli w okolice Przylądka Dobrej Nadziei w XVII w. Obecnie jest tam miasto Kapsztad (Capetown) – jedna z trzech stolic RPA (tak, trzech stolic) oraz stolica prowincji zwanej Zachodnia Przylądkowa (Western Cape). Właśnie w tej prowincji tej coraz prężniej działa wspomniana już Cape Party. Powstała ona w roku 2007. Na razie jest to mała partia bez reprezentacji z parlamencie, ale wykazuje dużą dynamikę wzrostu. W roku 2009 liczyła zaledwie 1000 członków, dziesięć lat później już dziesięciokrotnie więcej. Partia ta domaga się utworzenia osobnego państwa z większości prowincji Przylądkowej Zachodniej oraz części sąsiednich prowincji. Idea utworzenia własnego państwa przewijała się już w czasie negocjacji w momencie demontażu apartheidu, wtedy jednak upadła. O ile wtedy chodziło przede wszystkim o państwo dla białej ludności, Cape Party nie zajmuje się zagadnieniami rasowymi czy etnicznymi. W Republice Przylądkowej (Cape Republic) nie ma być ani segregacji rasowej ani akcji afirmatywnej czy parytetów. Jeśli takie państwo powstanie jest szansa na prawdziwy „tęczowy naród”. Ale o tym w następnym odcinku.


 


Zobacz galerię zdjęć:

Fot. 2. Pomnik Voortrekkera, fot. własna, 20.09.2016 r.
Fot. 2. Pomnik Voortrekkera, fot. własna, 20.09.2016 r. Fot. 3. Fragment dawnego hymnu Południowej Afryki. Fot. własna.
Aleksandra
O mnie Aleksandra

Swoją "działalność polityczną" rozpoczęłam w roku 1968 w wieku lat... sześciu ;). Postanowiłam wtedy wyrzucić przez okno kilkanaście napisanych własnoręcznie "ulotek" o treści "W POLSCE JEST RZĄD GŁUPI". Zamiar nie udał się, bo gdy wyjawiłam go Tacie, ten przestraszył się nie na żarty (pracował na uczelni) i rzecz jasna zniszczył kartki. Motywacja mojej "działalności" była jednak specyficzna: chodziło o to, ze milicja przez parę dni obstawiała Rynek, a je lubiłam chodzić karmić gołębie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka