W sobotniej "Rzeczpospolitej" (12.7.2008) pojawiły się dwie serie notatek, artykułów i komentarzy. Obie sprawy dotyczą wydarzeń z czasów II wojny światowej i obie mówią o zbrodniach. Pierwsza to kwestia obchodów 65 rocznicy rzezi wołyńskiej, druga to sprawa rozpoczęcia śledztwa przez litewską Prokuraturę Generalną przeciwko emerytowanemu dyrektorowi Instytutu Yad Vashem, Icchakowi Aradowi, który jako członek sowieckiej paryzantki miał mordować Litwinów i Polaków.
Obok bliskości czasu (a nawet do pewnego stopnia miejsca) sprawy te łączy coś jeszcze: w obu przypadkach zbrodniarze dla jednych są bohaterami dla drugich zbrodniarzami.
Sprawcy rzezi wołyńskiej to Ukraińcy. Na podstawie narodowości sprawców nie należy jeszcze wyciągać żadnych wniosków, ale problem w tym, że dla Ukraińców członkowie oddziałów OUN i UPA to bohaterowie, walczący o niepodległość Ukrainy, na którą nie zgadzali się ani Polacy, ani Sowieci, ani Niemcy. Nie znaczy to, że Ukraińcy zaprzeczają faktom, iż zbrodnie miały miejsce. Znamienne jest tu jednak to, co możemy na temat wydarzeń na Wołyniu przeczytać w Wikipedii (encyklopedii, której jednym z filarów jest neutralny punkt widzenia). Wersja polska - tytuł: "Rzeź wołyńska" - duży artykuł. Wersja ukraińska - tytuł: "Волинська трагедія" (Tragedia wołyńska) - trzy linijki oraz kilka odsyłaczy. Wersja angielska - "Massacres of Poles in Volhynia" - też duży artykuł, edycja cześciowo zablokowana, z uwagi na polsko-ukraińskie "wojny edycyjne". Są jeszcze wersje: hiszpańska, francuska, niemiecka, rumuńska i rosyjska. We wszystkich mowa o masakrach lub masakrze, a w rosyjskiej o rzezi. Wszędzie teksty dość długie. Bez komentarza.
Druga sprawa niby dotyczy tylko jednego człowieka, ale człowieka niezwykle i autentycznie zasłużonego tak dla państwa Izrael, jak i dla pamięci ofiar Holokaustu. Wiele jednak wskazuje na to, że człowiek ten jednak był zbrodniarzem. Po ucieczce z getta wstąpił do sowieckiej partyzanki (co jeszcze można usprawiedliwić), a następnie współpracował z NKWD, czego już usprawiedliwić nie można. Oskarżony jest o mordowanie Litwinów i Polaków. W wywiadzie przyznał się do grabierzy (trzeba było jakoś się zaopatrywać), ale już nie do zabijania bezbronnych (owszem schwytał czasem paru "faszystów", których następnie rozstrzelano, ale on nie rozstrzeliwywał).
Czy zbrodniarz (zbrodniarze) może być jednocześnie bohaterem (bohaterami)? Czy można pomniejszać znaczenie pewnych wydarzeń, bo burzą czy podkopują pewne mity? Czy trzeba pogodzić się z tym, że to samo wydarzenie jedni będą nazywać rzezią inni tragedią (przykładów może być więcej: wypędzenie-wysiedlenie w przypadku Niemców i Aliantów, ludobójstwo-tragiczne wydarzenia w przypadku Ormian i Turków itp.)? Przyznam się, że nie potrafię odpowiedzieć jednoznacznie na te pytania.
Swoją "działalność polityczną" rozpoczęłam w roku 1968 w wieku lat... sześciu ;). Postanowiłam wtedy wyrzucić przez okno kilkanaście napisanych własnoręcznie "ulotek" o treści "W POLSCE JEST RZĄD GŁUPI". Zamiar nie udał się, bo gdy wyjawiłam go Tacie, ten przestraszył się nie na żarty (pracował na uczelni) i rzecz jasna zniszczył kartki. Motywacja mojej "działalności" była jednak specyficzna: chodziło o to, ze milicja przez parę dni obstawiała Rynek, a je lubiłam chodzić karmić gołębie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka