Aleksandra Aleksandra
51
BLOG

Smutna logika

Aleksandra Aleksandra Polityka Obserwuj notkę 16

Konflikt między premierem a prezydentem ma w sobie coś z antycznej tragedii. Ktoś powie, że to raczej farsa, najwyżej tragifarsa, ale tym, co zbliża go do greckiej tragedii jest jego nieuchronnośc, przynajmniej nieuchronnośc w granicach pewnej logika. Logika ta opiera się na dwóch sprzecznych przesłankach: (1) Donald Tusk MMMUSI by prezydentem (2) Jarosław Kaczyński chce by jego brat był prezydentem i to prezydentem realnym nie "malowanym". Jak widac te dwie rzeczy są ze sobą sprzeczne i dletego mamy "wojnę na górze".

Bolesne jest to, że z wyborami 2005 r. wiązało się duże nadzieje. Nadzieje na przekształcenie Rywinlandu w IV Rzeczpospolitą. Hasła takie głosiły obie przodujące w sondażach partie. Wielu z wyborców nie przywiązywało wagi do tego na którą z nich głosowac, bo i tak (jak sądzono) będą rządzic razem. Tak się jednak nie stało. Z jednej strony PiS, które (chyba niespodziewanie dla siebie) wygrał wybory parlamentarne i (już raczej spodziewanie) prezydenckie postanowił rządzic samodzielnie, a że całkiem samodzielnie się nie dało - postawił na "przystawki", które za program przyjęły negowanie nie tylko "rywinlandowego" dorobku III RP, ale również sensu wszelkich przemian związanych z upadkiem PRL. Przywódcy PiS pewnie rozumowali tak:z PO trzeba się będzie liczyc - z przystawkami o wiele mniej (parę stanowisk powinno wystarczyc).

Z kolei PO, a zwłaszcza Tusk też do porozumienia się nie rwali. Tusk był blisko zostania prezydentem, ale nim nie został, a jak się wydaje to go przede wszystkim interesowało. Będzie próbował po raz drugi, a to wykluczało koalicję z PiS, bowiem taka koalicja miałaby już swojego kandydata. Byłby nim Kaczyński. Sukcesy koalicji byłyby więc sukcesami PiS. Dlatego lepiej było nie włączac się i przyjąc strategię "im gorzej tym lepiej".

Po dwóch latach doszło do nowych wyborów. PO wygrała wybory i wybrała koalicjanta - partię "obrotową" czyli PSL. Znamienny jest odwrót od pomysły IV RP (hasło z resztą wymyślone przez członka PO) i obrona III RP, w tym interesów korporacyjnych prokuratury, a nawet pewne sygnały w kierunku osób związanych z szeroko pojętym "układem". Niekt oczywiście nie mówi otwarcie, że chce odbudowy Rywinlandu, ale bezpieczniej jest tropic przejawy korupcji polegajace na kupnie dorsza za 8 złotych niż zagrażac interesom np. skorumpowanych samorządowców.

Rząd ma w tej chwili dużą popularnośc, ale wynika ona z braku dobrej i realnej alternatywy. Nie jest nią (na szczęście) słaba i podzielona lewica, nie jest też PiS, który ma bardzo silny elektorat negatywny. Ten negatywny obraz musi byc jednak przez rządzących wzmacniany, bo jeszcze emocje opadną i co wtedy... Ponieważ PiS nie rządzi postanowiono atakowac prezydenta. Nie chodzi tu o normalne różnice zdań, które zawsze mogą wystąpic. Prezydent przedstawiany jest jako wróg. Nie przeciwnik tylko wróg. Wszystko wskazuje na otwartą wojnę. Problemy z dostarczeniem samolotu, (prawdopodobne) instrukcje by nie wysyłac z lotniska lpo prezydenta limuzyny - wszytko to jest elementem dyplomatycznej wojny domowej.

Prezydent z kolei nie pozostaje dłużny i pozwala swoim urzędnikom na obraźliwe wypowiedzi wobec rządu i jego członków.

Wygląda na to, że dojdzie do sytuacji nie mającej dotąd precedensu. Prezydent może zostac potraktowany jak prywatny obywatel. Trudno wyobrazic sobie, że mógłby zostac nie wpuszczony na salę obrad, ale może się np. zdarzyc, że polska strona oglosi, iż nie jest członkiem delegacji, co może byc potraktowane jako próba pozbawienia prezydenta władzy. Procedura taka nie może się udac, poniewaz potrebne są głosy 2/3 parlamentu, a z resztą jaki miałby byc powód? Że Prezydent pojechał na szczyt, choc rząd mu zabronił? Od początku było wiadomo, że zabronic się nie da. Można natomiast "psuc krew", co obie strony (chyba w tej chwili rząd bardziej) robią skutecznie od dawna.

Tusk myśli, że pokazując zdecydowanie (pewnie jakiś PR-owiec mu to doradził) zostanie prezydentem. Nie wie tylko, że wybory prezydenckie są troche inne niż parlamentarne. Tu kandydat nie musi miec mocnego zaplecza partyjnego. Jeszcze więcej takich zagrywek, a prezydentem nie zostanie ani Tusk ani Kaczyński, ale ktoś trzeci...

 

 

Aleksandra
O mnie Aleksandra

Swoją "działalność polityczną" rozpoczęłam w roku 1968 w wieku lat... sześciu ;). Postanowiłam wtedy wyrzucić przez okno kilkanaście napisanych własnoręcznie "ulotek" o treści "W POLSCE JEST RZĄD GŁUPI". Zamiar nie udał się, bo gdy wyjawiłam go Tacie, ten przestraszył się nie na żarty (pracował na uczelni) i rzecz jasna zniszczył kartki. Motywacja mojej "działalności" była jednak specyficzna: chodziło o to, ze milicja przez parę dni obstawiała Rynek, a je lubiłam chodzić karmić gołębie.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (16)

Inne tematy w dziale Polityka