autor zdj.: EFE; Pedro Sanchez podczas wiecu kampanijnego w regionie Asturia
autor zdj.: EFE; Pedro Sanchez podczas wiecu kampanijnego w regionie Asturia
MattML MattML
2786
BLOG

Hiszpania po wyborach, czyli od Katalonii do zwycięstwa Pedro Sancheza

MattML MattML Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 22

28 kwietnia, po raz trzeci w ciągu ostatnich 4 lat Hiszpanie wybrali 350 członków Kongresu Deputowanych i 208 z 266 senatorów. Wybory te zakończyły się zwycięstwem socjalistów premiera Pedro Sancheza, porażką Partii Ludowej i wejściem skrajnej prawicy do parlamentu po raz pierwszy od 40 lat. Lecz co będzie się działo dalej? Kto stworzy rząd? A może jeszcze jesienią Hiszpanie po raz kolejny pójdą zagłosować?

Jak to się zaczęło?

Tutaj trzeba cofnąć się do 2016 roku. Jest 26 czerwca, trzy dni po referendum brexitowym, Hiszpanie, po prawie pół roku impasu związanym z nieutworzeniem rządu, idą do urn. Wygrywa wtedy (po raz trzeci) centroprawicowa Partia Ludowa (PP) ówczesnego premiera Mariano Rajoya. Rajoy zdobywa więcej mandatów, lecz bardzo dużo mu brakuje do większości parlamentarnej. Kryzys rządowy pogłębia się. Mariano Rajoy chce utworzyć rząd mniejszościowy przy wsparciu liberałów z Ciudadanos (Cs), lecz nadal musi mieć współkoalicjantów, kogoś, kto chociaż wstrzyma się od głosu podczas udzielania wotum zaufania. Socjaliści, którzy mogliby się wstrzymać i pozwolić centroprawicy na utworzenie rządu, głosują przeciwko. Dopiero po przegranych wyborach w Galicji i Kraju Basków we wrześniu, rozpoczyna się kryzys w PSOE (partii socjalistycznej). Wiele członków kierownictwa partii odchodzi, bo nie godzi się na to, by socjaliści nie pozwalali na utworzenie stabilnego rządu. W wyniku tego Pedro Sanchez, przeciwny wstrzymaniu się od głosu dla Mariano Rajoya, odchodzi ze stanowiska sekretarza generalnego (takiego lidera). Nowe kierownictwo partii podejmuje decyzję o wstrzymaniu się podczas drugiego głosowania nad kandydaturą Rajoya na premiera. Sam Sanchez rezygnuje z mandatu posła, gdyż nie chce przeciwstawić się woli kierownictwa. Dla Rajoya wszystko się udaje. Kryzys rządowy zakończony. Po 10 miesiącach wyczekiwania, Hiszpania ma nowy rząd z nowym-starym premierem. Ale szczęście Rajoya niedługo się skończy.

image
autor zdj.:Sandra LÁZARO; Carles Puigdemont ogłasza rozpisanie referendum niepodległościowego w Katalonii

Połowa roku 2017. Ówczesny premier Katalonii Carles Puigdemont ogłasza rozpisanie referendum niepodległościowego na 1 października. Rząd w Madrycie na to się nie godzi i wielokrotnie mówi (i dodatkowo ma rację) o tym, że to referendum jest nielegalne i nieważne, gdyż nie było ono wynegocjowane z rządem centralnym. Lecz nie rusza to katalońskich separatystów, ponieważ decyzja o rozpisaniu referendum należy do parlamentu Katalonii, w którym separatyści, czyli Junts pel Sí (koalicja liberałów i lewicy republikańskiej) oraz CUP (skrajna lewica) posiadają większość. 1 października dzieje się coś, co budzi zdumienie wśród całego świata. Przysłane z Madrytu Guardia Civil (formacja paramilitarna podległa MSW i Min. Obrony Hiszpanii) i Policja hiszpańska rozpoczyna szturm na wiele lokali wyborczych w celu konfiskaty urn wyborczych, przy okazji stosują przemoc wobec wielu wyborców, którzy wtedy chcieli zagłosować. Bito, kopano, popychano. Wiele osób zostało rannych w wyniku zamieszek. Oczywiście jeszcze przed referendum hiszpańska policja zamknęła wiele stron internetowych dot. referendum i zarekwirowała 13 mln kart do głosowania. Policji i Guardii Civil udaje się zamknąć jedynie 92 na ponad 2000 lokali wyborczych. Jednak policja nie powstrzymała wyborców. Do urn poszło ponad 42 proc., frekwencja byłaby większa, gdyby nie zamykano lokali wyborczych. Ponad 90% wyborców powiedziało "Tak" idei niepodległości. Po referendum stało się coś w co zaskoczyło świat, bardziej niż przemoc na ulicach. Rząd Hiszpanii ustami wicepremier Sorayi Saenz de Santamarii oświadczył, że policja zachowała się profesjonalnie i broniła państwa prawa. To już zostawię bez komentarza.

Dwa dni po referendum król Filip VI w przemówieniu telewizyjnym krytykuje władze Katalonii i oskarża ich o podziały w regionie. Puigdemont odpowiada mu, że to on "zawiódł wielu Katalończyków". Jednocześnie przygotowuje się do ogłoszenia niepodległości. Rajoy natomiast przygotowuje się do wprowadzenia art. 155 Konstytucji, czyli ograniczenia autonomii regionu.

27 października napięcie sięgnęło zenitu. W parlamencie Katalonii przegłosowano głosami separatystów (przy nieobecności Ciudadanos, Partii Ludowej i socjalistów) rezolucję ogłaszającą niepodległość, tysiące Katalończyków cieszy się z podjętej decyzji. Lecz liderzy Katalonii nie są zbyt szczęśliwi, raczej zmęczeni, bo ciężko pracowali na ten moment. (Warto powiedzieć, że tydzień wcześniej dwaj przywódcy niepodległościowych NGOsów zostali zatrzymani przez hiszpańską prokuraturę z zarzutem współorganizacji referendum.) Szczęście Katalończyków szybko się kończy, w tym samym czasie Senat Hiszpanii wyraża zgodę rządowi na użycie art. 155 Konstytucji. W wyniku tego rząd Hiszpanii zawiesza autonomię, przejmuje władzę, rozwiązuje parlament, a po kilku dniach prokuratura aresztuje kilkunastu przywódców niepodległościowych (z wicepremierem Katalonii Oriolem Junquerasem na czele). Wybory 21 grudnia kończą się zwycięstwem unionistycznej liberalnej partii Ciudadanos, zdobyciem większości parl. przez ugrupowania separatystyczne i porażką Partii Ludowej.  

image
autor zdj.: Manu FERNANDEZ; interwencja hiszpańskiej policji podczas referendum niepodległościowego z 1.10.2017, Barcelona

Na początku roku 2018 światło dzienne ukazuje sprawa korupcji w PP, tzw. "caso Gurtel". Wielu prominentnych polityków Partii Ludowej zostaje skazanych. Socjaliści z PSOE tracą cierpliwość. W maju składają wniosek o wotum nieufności wobec rządu Mariano Rajoya. Powód: oczywiście sprawa korupcji. Jako kandydata na premiera przedstawiają Pedro Sancheza, który jeszcze rok wcześniej wygrał wybory na sekretarza generalnego partii. Wniosek poparła lewicowa koalicja Unidos Podemos. Także katalońscy nacjonaliści oświadczyli, że zagłosują za. Wydaje się, że chcieli w ten sposób zemścić się na Mariano Rajoyu za art. 155 i użycie przemocy podczas referendum. Jednak mimo poparcia Podemos i katalońskich separatystów PSOE ciągle brakuje kilka głosów do zwycięstwa. Pomoc przychodzi od baskijskich nacjonalistów: EH Bildu (separatystyczna lewica) i Nacjonalistycznej Partii Basków (umiarkowanej centroprawicy). Jeszcze przed głosowaniem Mariano Rajoy mówi, że "był to honor dla niego" pełnienie funkcji premiera. Głosowanie kończy się zwycięstwem lewicy i odwołaniem Rajoya z funkcji premiera. Nowym premierem zostaje Pedro Sanchez z PSOE. Stworzył on rząd mniejszościowy złożony tylko z członków partii socjalistycznej. 11 kobiet, 7 mężczyzn.

image
autor zdj.: Pierre-Philippe MARCOU; Sanchez i Rajoy podają sobie rękę po głosowaniu nad wotum nieufności wobec premiera Rajoya
Kilka dni po głosowaniu Rajoy ogłasza swoją rezygnację ze stanowiska lidera PP. W lipcu ludowcy wybierają Pablo Casado na swojego lidera. W jego planach jest skręt partii na pozycje bardziej konserwatywne. Ogłasza, że jeśli zostanie premierem, zaostrzy prawa aborcyjne. Sanchezowi natomiast rządzi się bardzo trudno. Ma małe wsparcie (84 deputowanych PSOE), musi polegać na głosach katalońskich i baskijskich nacjonalistów, co wielokrotnie wytyka mu nietylko Casado, ale też Albert Rivera, lider liberalnej partii Ciudadanos.

Na dodatek w grudniu do parlamentu Andaluzji wchodzi skrajnie prawicowa partia Vox. W wyniku tego socjaliści po raz pierwszy od 40 lat tracą władzę w tym regionie na rzecz koalicji PP i Ciudadanos ze wsparciem właśnie Voxu. Od tego momentu Vox w sondażach zaczyna rosnąć z zaledwie kilku dziesiątych procenta do nawet 10-14 proc.

A teraz główna przyczyna przedterminowych wyborów. W lutym tego roku rząd składa pod głosowanie projekt budżetu. W tym samym czasie zrywa negocjacje z rządem Katalonii. W wyniku tego Republikańska Lewica Katalonii (ERC) i Europejska Partia Demokratyczna Katalonii (PDeCAT) oświadczają, że zagłosują przeciwko projektowi budżetu. I to czynią. Budżet przepada 191 głosami przeciw. Sanchez jest zmuszony ogłosić przedterminowe wybory. Tego chciały PP i Ciudadanos, które tydzień wcześniej protestowały na ulicach Madrytu swój sprzeciw wobec "rozwalania Hiszpanii" i rządom Sancheza. Dzień po głosowaniu na budżetem Sanchez ogłasza, że przedterminowe wybory odbędą się 28 kwietnia.

Kampania

Całą kampanię można nazwać bardzo widowiskową. Rozpoczęli socjaliści (liderzy w sondażach), którzy wystartowali pod hasłem "Hiszpania, którą chcesz". PSOE ukazywało się jako siła postępowa, tolerancyjna i mogąca naprawdę coś zmienić w polityce i w kraju. Socjaliści ukazywali się także jako tama zaporowa przed przeszłością i skrajną prawicą.

Partia Ludowa pod wodzą Pablo Casado poszła pod hasłem "Bezpieczna wartość" ("Valor seguro"). Na początku lutego PP mogła odzyskać władzę, lecz postulaty zaostrzenia praw do aborcji i budzące kontrowersje przywództwo Casado spowodowało spadek w sondażach. 

Ciudadanos (Obywatele) Alberta Rivery wybrali hasło "Vamos Ciudadanos" ("Naprzód Obywatele"). Na sztandarach były hasła poprawy służby zdrowia, utrzymania jedności Hiszpanii, reformy edukacji. Sondaże dawały im najczęściej trzecie miejsce, ale zdarzały się sondaże, które dawały im 2. pozycje przed ludowcami.

Koalicja Unidas Podemos (Zjednoczone Możemy) na czele z Pablo Iglesiasem stanęła przed trudnym wyzwaniem. Musieli odzyskać część swojego elektoratu, gdyż sondaże dawały im 4. miejsce i od 13 do 16 proc. poparcia. Postulatami koalicji były ochrona praw kobiet, utrzymanie publicznej służby zdrowia, itd.

Vox natomiast poszedł pod hasłem "Dla Hiszpanii". Partia ta jest sceptyczna wobec Unii Europejskiej i wroga wobec katalońskich i baskijskich nacjonalistów. Liderzy Vox wielokrotnie mówili, że Vox chce ograniczenia autonomii na rzecz państwa centralnego. Wielokrotnie podnoszony był też postulat wycofania ustawy o ochronie praw kobiet, ale także postulat delegalizacji organizacji feministycznych.

Separatystyczne partie Katalonii: ERC i Junts per Catalunya (koalicja PDeCAT i niezależnych) wystawiły jako swoje "jedynki" liderów Katalonii, wobec których trwa wytoczony proces przed Sądem Najwyższym. ERC wystawiła w Barcelonie Oriola Junquerasa, a JxCat Jordiego Sancheza (lidera proniepodległościowego NGOsu Katalońskie Zgromadzenie Narodowe).

Jeśli chodzi o 4 tenorów: Sancheza, Casado, Iglesiasa i Riverę, to dla nich ta kampania była jedną, wielką bitwą, gdyż naprzemiennie się atakowali (jak jeszcze nigdy dotąd w hiszpańskiej historii). Rivera i Casado straszyli, że jeśli Sanchez wygra, to będzie rządził z pomocą katalońskich i baskijskich nacjonalistów, którzy wg nich "niszczą jedność Hiszpanii". Natomiast Sanchez i Iglesias (ale głównie Sanchez) straszyli, że jeśli prawica dojdzie do władzy, to w tym rządzeniu pomoże im skrajna prawica.

Dodatkowo na prawicy też toczyła bitwa między Ciudadanos, PP i Vox. Partie te biły się wzajemnie o ten sam elektorat i to spowodowało o słabym wyniku wyborów.

Ważnym tematem oprócz gospodarki, bezpieczeństwa, polityki społecznej, zagranicznej, itd. była sprawa Katalonii. PP i Cs deklarowały ponowne wprowadzenie na teren Katalonii art. 155 Konstytucji, PSOE - kontynuację zerwanego przez rząd dialogu na linii Madryt-Barcelona, Podemos - zezwolenie na referendum w Katalonii, ERC i JxCat - przeprowadzenie referendum i ogłoszenie niepodległości Katalonii jako republiki, a Vox - ograniczenie autonomii. Podczas wielu debat telewizyjnych to właśnie sprawa katalońska była omawiana przez większość czasu antenowego.

image
autor zdj.: EFE; w kolejności od lewej do prawej: P. Casado (PP), P. Sanchez (PSOE), prowadzący debatę X. Fortes, A. Rivera (Cs), P. Iglesias (Unidas Podemos) przed debatą w hiszpańskiej telewizji publicznej RTVE, 22.04.2018r.

Wyniki i wnioski

Wybory zakończyły się zwycięstwem Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej (PSOE) premiera Pedro Sancheza. Socjaliści wygrali w wyborach do Kortezów po raz pierwszy od 2008 roku. PSOE wygrała w większości okręgów wyborczych (które przyjmowały granice prowincji). Zdobyła 123 na 350 mandatów w Kongresie i 28,7% głosów. 38 mandatów więcej i 6 p.p. więcej w porównaniu z 2016 rokiem. Najwięcej głosów PSOE otrzymała w 14 z 17 wspólnot autonomicznych i w mieście autonomicznym Ceuta. W Senacie socjaliści po raz pierwszy od 30 lat zdobyli większość miejsc, a kontrolę Senatu odzyskali po 23 latach. 

image
autor zdj.: EFE; liderzy PSOE podczas spotkania ze zwolennikami na ul. Ferraz w Madrycie po zwycięstwie w wyborach, 28.04.19r.
Natomiast dla Partii Ludowej wynik wyborów jest koszmarem. Ludowcy stracili ponad połowę miejsc w Kongresie, zdobyli zaledwie prawie 17 proc. i stracili kontrolę nad Senatem po 23 latach. Ludowcy wygrali jedynie w 4 prowincjach i w mieście autonomicznym Melilla. PP nie zdobyła największej liczby głosów w żadnej wspólnocie autonomicznej. Przegrali nawet w konserwatywnej Galicji, gdzie mają większość w parlamencie regionalnym. Pablo Casado, którego działania na rzecz przesunięcia partii na pozycje bardziej prawicowe zostały nazwane "samobójstwem", nie zrezygnował i zaproponował powrót partii na pozycje bardziej centrowe przed wyborami samorządowymi i do PE. Za tą porażkę swoim stanowiskiem zapłacił Javier Maroto. Został odwołany ze stanowiska szefa kampanii dzień po wyborach. Sam Maroto stracił mandat poselski w prowincji Avila.

image
autor zdj.: EFE; Pablo Casado komentuje wyniki wyborów
Dla Ciudadanos wybory skończyły się pomyślnie. Zdobyli ponad 15 proc. głosów i 57 mandatów (o 80% więcej niż w 2016r.). Stali się trzecią partią w parlamencie. Koalicja Unidas Podemos skończyła na 4. miejscu z ponad 14 proc. głosów i 42 mandatami (strata 24 mandatów). 

Skrajna prawica po raz pierwszy od 40 lat weszła do Kongresu Deputowanych. Ostatni raz stało się to w 1979r., kiedy Blas Pinar, lider faszystowskiej Unii Narodowej, zdobył miejsce w Kongresie. Jednak Vox będzie pierwszą skrajnie prawicową partią, która stworzy swoją grupę parlamentarną. Vox zdobył ponad 10% głosów i 24 mandaty w Kongresie Deputowanych XIII kadencji.

W Katalonii po raz pierwszy w powojennej historii wygrała Republikańska Lewica Katalonii. Zdobyła 15 mandatów i prześcignęła socjalistów o 3 mandaty. Blok Junts per Catalunya w porównaniu z ost. wyborami stracił 1 mandat, będą mieć 7 deputowanych. Obie te partie zdobyły w Katalonii ponad 40 proc. głosów.

Do parlamentu wejdą jeszcze baskijscy nacjonaliści: EH Bildu (4 mandaty) i Nacjonalistyczna Partia Basków (6 mandatów) oraz Koalicja Kanaryjska (2 mandaty), Blok Kompromis z Walencji (1 mandat), Regionalistyczna Partia Kantabrii (1 mandat) oraz Navarra Suma - koalicja Partii Ludowej, Ciudadanos i Unii Ludowej Nawarry (2 mandaty)

W tych wyborach do urn poszło 3/4 wszystkich uprawnionych do głosowania. Frekwencja jest wyższa od tej sprzed 3 lat o 9 p.p.

Na razie nie wiadomo, kto stworzy rząd. Ale najprawdopodobniej król powierzy misję utworzenia rządu Pedro Sanchezowi, liderowi PSOE. Wicepremier Carmen Calvo powiedziała, że rząd stworzy tylko partia socjalistyczna. Tzn, że nikomu innemu nie będą dawać stanowisk ministerialnych. Dodatkowo fakt, że blok PP-Cs-Vox nie ma większości, powoduje, że PSOE jest jedyną partią zdolną do stworzenia rządu.

Ale doświadczenia ostatnich lat mówią, że stworzenie rządu także teraz będzie bardzo trudne. Pedro Sanchezowi będzie łatwo negocjować z Podemos. Mogli z liberalną Ciudadanos, ale liderzy tej partii od dawna mówili, że ich celem jest powstrzymanie Sancheza przed ponownym objęciem funkcji premiera. Także zwolennicy PSOE podczas wieczoru wyborczego krzyczeli "Con Rivera, no!" ("Z Riverą, nie"). Bardzo trudno będzie negocjować z ERC i Junts per Catalunya, gdyż to głównie przez nich Sanchez musiał rozpisać te wybory. Ale ERC mówiła, że być może poprą Sancheza, by nie wróciła do władzy wroga im prawica.

Ale nic nie jest przesądzone. Jeśli nikomu nie uda się stworzyć rządu, to jeszcze tej jesieni Hiszpanie pójdą znowu do urn, a tego by już nikt nie chciał.

MattML
O mnie MattML

18 lat, uczeń liceum, ciekawi mnie, to co się dzieje na świecie

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka