Andrzej Owsiński
Nieporozumienia wokół sprawy ukraińskiej
Mamy do czynienia ze stanem jak z wierszyka w którym: „...pośród najlepszych przyjaciół psy zająca zjadły”.
Całe szczęście, że ukraiński „zając” nie daje się zjeść moskiewskim psom i broni się już sześć tygodni wbrew przepowiedniom największych „ekspertów”, oceniających zdolność oporu Ukrainy przeciw moskiewskiej inwazji na trzy, cztery dni. Zawziętość tego oporu zaskoczyła wszystkich, którzy mając w pamięci bezwystrzałowe zajęcie Krymu, a także nieporadność w zwalczaniu rebelii donieckiej wspieranej, a też zapewne inicjowanej przez Moskwę, uznawali, że Ukraina nie jest zdolna do obrony przed rosyjską agresją, popartą olbrzymią przewagą sił zbrojnych.
W praktyce okazało się, że nieporadność rosyjska jest wielokrotnie większa od obserwowanej po stronie ukraińskiej. Zapewne zaskoczeniem było brak odpowiedniej siły prorosyjskiego lobby na Ukrainie, mimo niemal 30 % udziału ludności rosyjskojęzycznej. Świadczy to o fatalnej pracy dyplomacji i wywiadu rosyjskiego.
Jeżeli celem agresji było osadzenie w Kijowie prorosyjskiego rządu, choćby ze skompromitowanym Janukowiczem, to już dziś wiadomo, że z tego zrezygnowano, zarówno ze względu na trudności ze zdobyciem Kijowa, jak i znalezieniem przynajmniej pozoru poparcia ze strony, jeżeli nie całej Ukrainy, to przynajmniej Kijowa. Stąd ograniczenie celów do opanowania jakiejś części wschodniej Ukrainy i ewentualnie portów azowsko-czarnomorskich, a przede wszystkim dokonania takich zniszczeń, żeby kraj nie mógł się podnieść z nich przez długie lata.
Lokalny sukces Rosjan w tym ujęciu daje możliwość Putinowi zachowania twarzy zwycięzcy, który osiągnął zamierzony cel i jest gotów zaoferować upragniony przez wszystkich pokój. O ile zawładnięcie Kijowa i zmiana ukraińskiej władzy było niełatwe prestiżowo do zaakceptowania przez cały „zachód”, o tyle druga koncepcja jest już strawna.
Z nastawienia niemieckiego rządu i parlamentu wynika, że jest to koncepcja uzgodniona z nimi. Stąd wstrzemięźliwość z udzielaniem pomocy Ukrainie, a przy okazji i Polsce, jedynemu, obok Litwy, krajowi europejskiemu, podtrzymującemu w całej rozciągłości opór ukraiński.
Z polskiego punktu widzenia do takiego stanu nie można dopuścić, gdyż będzie to otwarcie na skoncentrowany atak na Polskę, Już dziś mamy tego zapowiedzi w postaci wznowienia szykan w stosunku do Polski, mimo powszechnych wyrazów uznania i wdzięczności za postawę Polaków współczujących i pomagających cierpiącej Ukrainie, a szczególnie uchodźcom.
Mamy zatem przedsmak tego co nas czeka w przypadku zakończenia wojny według życzeń niemieckich. Zastosowane „sankcje” wobec wydumanych specjalnie w tym celu niesubordynacji i działań niepraworządnych polskich władz, będą bardziej bolesne aniżeli użyte przeciw Putinowi.
Złagodzenie antypolskiego kursu może nastąpić przy oddaniu władzy w Polsce niemieckiej agenturze, podającej się za polską „opozycję”. Nie zmieni to jednak kierunku działania, a jedynie ułatwi osiągnięcie celu, podobnie jak zwycięstwo „konfederacji targowickiej” w upadającej Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Istotą rzeczy nie jest taki czy inny rząd, ale sam fakt istnienia takiej „zawalidrogi” porozumienia niemiecko-rosyjskiego, lub precyzyjniej - zmowy szkopsko-kacapskiej.
Niemiecki plan, wykonywany przez panią Merkel, był nieco łaskawszy dla Polski. Dopuszczał istnienie czegoś na wzór „królestwa polskiego” z łaski dwóch cesarzy, czyli tego, co realizowały niemal wszystkie poprzednie rządy, ze szczególną „zasługą” rządów PO.
Zrezygnowawszy z zaboru utraconych ziem uznano za wystarczające:
- pozbawienie Polski elementów samodzielnej gospodarki,
-zmuszenie do zarobkowej emigracji jak największej liczby Polaków,
- stworzenie systemu funkcjonowania polskiej gospodarki jako czynnika usługowego wobec Niemiec,
-pozbawienie Polaków tożsamości narodowej przez promocję antynarodowych i antychrześcijańskich ideologii.
Ponadto Niemcy w swojej hojności oferowały Polsce 1/3 tego poziomu życia materialnego jaki istnieje w Niemczech. W sumie jest to coś w rodzaju Generalnej Guberni, tylko jednak na wyższym poziomie. Za to Polacy powinni stale wyrażać Niemcom wdzięczność, a specjalnie za promowanie Polski do niemieckiej UE.
W odróżnieniu od niemieckiej łaskawości, Putin najwyraźniej dąży do likwidacji Ukrainy i Polski, co najwyżej może im zaoferować coś w rodzaju „republiki donieckiej”, odpowiednio przykrojonej i z poziomem życia do jakiego już w tej chwili spadła Ukraina.
Problem wyboru koncepcji rosyjskiej czy niemieckiej zależy wyłącznie od aktualnej dominacji którejś ze stron. Za czasów Merkel nie było wątpliwości: warunki dyktowały Niemcy, obecnie, na skutek słabości Scholza, Putin poczuł się w roli lidera. Stąd pozwolił sobie na zbrojną napaść, będąc pewien, że Niemcy będą zmuszone akceptować jego koncepcję tworzenia rosyjsko-niemieckiego władania w Europie, a nie wykluczone, że i w Azji.
Komentarze