tarantula tarantula
86
BLOG

W kratkę

tarantula tarantula Polityka Obserwuj notkę 1

Groza zawisła nad państwem Kraka. Potężne wichry pustoszyły dalekie krainy na Zachodzie, i od Mglistych Wysp, przez dziedzinę Merowingów dotarły do ziem Wieletów. Powiewy przedzierały się już od Ślężan nad Wisłę.
Kmiece osady bezpieczne były przez solidność konstrukcji drewniano ziemnych, ale szło o to, jak ratować warstwę ziemi uprawnej, co podstawą była narodowego bytu, przed wywianiem.
Włościanie w trwodze zwracali oblicze do rządzących, atoli tam spójnej myśli widać nie było, i nie zanosiło się na zgodę w kwestii zaradzenia biedzie.

Ludzie sprawującego rządy Burgrabi, po złożeniu obiaty, i wysłuchaniu wielu wyroczni oznajmili, że sposób mają pewny, a to nie nic innego, jeno orka wstęgowa. Rozumowali tak: wichry wieją od zachodu, tedy, aby wywiewaniu gleby dać odpór, trza głęboko pola przeorać z południa na północ. Niektórzy kapłani z tego nurtu sugerowali nawet, że nie zawadziło by spróbować z północy na południe. W każdym razie w poprzek żywiołu.

Stronnictwo Kraka, co nominalnie księciem krainy przestawał nie kryło oburzenia. Orka wstęgowa tak, tutaj jest pełna zgoda. Ale biorąc na wzgląd siły adhezyjne i rozszerzone prawo Bernoulliego, bruzdy trza ciągnąć właśnie z zachodu na wschód. Swarożycu broń, żeby ze wschodu na zachód.
Sam Krak raczył powiedzieć, że rzecz jest tak oczywista, że pojmie to nawet młodziutka dzieweczka, co pierwszy raz z wiankiem dziewiczym Kupałę zaszczyca.
Stronnictwo grodowe w odpowiedzi burczało, że komes i jego ludzie najchętniej to wielki wał ziemny by od Zachodu usypali, co by się żadne nowinki szkodliwe nie przedostały, a i wichrom położyło by tamę. A grodzki błazen znowuż podnosił rzekome zdziecinnienie władcy, co ma się przejawiać mamrotaniem i przyrodzoną tępotą, kto wie czy i nie wiedzioną od nadużywania miodów syconych. I tradycyjnie wołali grodzcy, że się Wawelscy znowuż trzódce Piernikowego Kapłana chcą przypodobać. Stąd to bezustanne ględzenie o tym, że od dobrobytu ważniejsze jest, żeby Wisła była Wisłą, a nie Śląskiem, czy dajmy na to Wieleczczyzną.

To na Skuby rozum za ciężkie było. Załomotał do wrót Jamy i żale Smokowi zaczął wylewać, o dziedzinę Wiślan szczerze zatroskany, ale i o swoje łany szczególnie. Do północka im zeszło, aż szewczyna schlany jak nieboskie stworzenie, wreszcie na piersi poczciwego gospodarza usnął znękany. Ten bezsennie dumał, rozważając wszelkie warianty i ważąc argumenty w mądrej głowie.

Rankiem, końcem ogona o pas Skuby zahaczywszy, dotąd go pławił wrzeszczącego w Wiśle, aż ten wytrzeźwiał całkiem. Po czy rzekł słowa roztropne:

„Ja tylko Smok prosty jestem i na agronomii się nie znam. Ale na mój rozum, to trzeba zdywersyfikować straty. Może rację ma Krak, może Burgrabia. Skąd mnie to prostaczkowi wiedzieć? Ty swoje łany przeoraj z północy na południe, a może i na odwrót. Potem ten sam szmat ziemi przetnij skibami ze wschodu na zachód. Tak jako nici w gieźle lnianym się przenikają. A czuwaj z wołami i socha okutą w pogotowiu, bacząc skąd wiatr nadciąga. I dorywczo przeoruj zawsze w poprzek wiatru, jak kierunek zmieniał będzie. Wszystkich trza metod próbować, nie zawierzać jednej. Doszły mnie słuchy, że nawet w tych krainach co już je żywioł doświadcza nikt pewnej metody na wywiewanie nie wynalazł jeszcze. To trzeba zabezpieczyć się zewsząd!”

Wysłuchał Skuba przemowy i wielki podziw dla smoczej mądrości w sercu mu zawitał. Pod kolana gospodarza podjął. Spłakał się ze wzruszenia, garniec miodu duszkiem wypił, co by klinem miazmaty hulanki z jestestwa wybić, i podążył do Okołu, i na Wawel, nieść dobrą nowinę wybawienia z opresji.

Ale nikt z zacietrzewionych z obu stronnictw, twardo obstających przy swoich racjach, słuchać go nie chciał.
Tedy ruszył do swojej sadyby, pachołków zgonił i zaprzęgi gotowe, zbrojne w sochy okute do orki kazał sposobić. I nie mieszkając, dzieło nakazał zaczynać. Wedle słów smoczych.

Z akt IPS. Dzieje pierwszego kryzysu

tarantula
O mnie tarantula

Zazwyczaj maluję. Czasem piszę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka