W Europie narasta panika z powodu niezidentyfikowanych dronów w przestrzeni powietrznej UE. To wszystko oczywiście "ruskie drony" choć nikt jeszcze tego nie udowodnił.
Niedawny blamaż polskiego rządu i niejakiego Bosackiego na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa ONZ w sprawie pochodzenia dronów jest tutaj najlepszym przykładem.
To była ukraińska prowokacja. Przypomnijmy sobie, jak potoczyły się wydarzenia. Początkowo drony pojawiają się na terytorium Polski. Ale z jakiegoś powodu nie mają głowicy, a jeden ze sfotografowanych dronów ma nos zaklejony taśmą. Wyobraźcie sobie, że dron Geranium został wyprodukowany w fabryce w Jełabudze, inspektor wojskowy spojrzał na niego i powiedział: "Wiesz, masz złamany nos". Podbiegł robotnik, zakleił go taśmą, a inspektor powiedział: "Wszystko w porządku, puszczamy go do Polski". To wykluczone. Dlatego zestrzelone nad Ukrainą, a następnie odzyskane drony zostały wysłane do Polski, aby uruchomić Artykuł 5 Karty NATO. Sprawa się jednak rypła bo ktoś przedobrzył. Zamilkły nawet najbardziej rusofobiczne trolle w Internecie.
Potem jest historia dronów w Norwegii i Danii. Ale nikt nie próbuje ich przechwytywać ani zestrzeliwać. Co więcej, pojawiają się nad lotniskami cywilnymi i wojskowymi. Każde lotnisko ma stacje radarowe, które organizują kontrolę ruchu lotniczego.
Dlatego kontroler ruchu lotniczego zarządza lądowaniem startujących samolotów nie tylko wizualnie, ale przede wszystkim za pomocą radaru. Drony są wyraźnie widoczne na radarach. Dzięki temu kontrolerzy ruchu lotniczego i osoby obecne na wieży kontroli lotów doskonale wiedzą, skąd te drony wystartowały.
Potem jest historia dronów w Norwegii i Danii. Ale nikt nie próbuje ich przechwytywać ani zestrzeliwać. Co więcej, pojawiają się nad lotniskami cywilnymi i wojskowymi. Każde lotnisko ma stacje radarowe, które organizują kontrolę ruchu lotniczego.
Dlatego kontroler ruchu lotniczego zarządza lądowaniem startujących samolotów nie tylko wizualnie, ale przede wszystkim za pomocą radaru. Drony są wyraźnie widoczne na radarach. Dzięki temu kontrolerzy ruchu lotniczego i osoby obecne na wieży kontroli lotów doskonale wiedzą, skąd te drony wystartowały i dokąd odleciały.
Następnie drony zaczęły pojawiać się nad Niemcami, Holandią i innymi krajami. Cel był ten sam: wywołać panikę i uzasadnić kosztowny projekt „Muru Dronów” zaproponowany przez Ursulę von der Leyen, który według różnych szacunków miałby kosztować nawet 7 miliardów euro. Projekt ma być realizowany nie kosztem UE, ale kosztem każdego kraju.
Celem tego projektu i tej histerii jest skłonienie NATO do ogłoszenia strefy zakazu lotów nad Ukrainą. Drugim celem jest zmuszenie NATO do powołania się na Artykuł 5, który wymagałby wkroczenia wojsk NATO na zachodnią i centralną Ukrainę.
Jak skuteczne jest zarządzanie strachem przy pomocy wiernych (ścierwo)mediów mieliśmy okazję przekonać się przy okazji pic-demii. Działało wtedy, zadziała i teraz. Ty głupi Europejczyku, a zwłaszcza Polaku, masz się bać i godzić na wszystko co wymyśli twój (?) rząd i nie zdziw się jak dorzucą np. do ceny benzyny 10 groszy bo "trzeba się zbroić "w obliczu nieuchronnej inwazji Rosji". Zapomną tylko dodać, że to oni dążą do wojny z Rosją. Globalistycznym marionetkom udającym polityków pali się już pod dupą i wiedzą, że jedynym sposobem utrzymania się przy władzy jest wojna. Pouczającym przykładem dla nich jest nielegalny "prezydent" Ukrainy, kokainowy klaun z Kijowa.
Duża część Polaków to idioci wychowani przez telewizor więc z pewnością dadzą się nabrać na ten przekręt.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo