Wczoraj rano zamieściłem notkę o tym tytule https://www.salon24.pl/u/palestina/1468395,tomahawk-dla-ukrainy-nie-dla-psa-kielbasa
I słowo stało się ciałem.
Oczywiście miałem rację - kokainowy klaun razem ze swoją świtą będą musieli obejść się smakiem. Czyli nie dla psa kiełbasa.
Jest jednak jedna dobra wiadomość dla klauna - prezydent Trump pochwalił garniturek klauna. Ten garniturek jakoś dziwnie przypomina uniform pracownika zakładu pogrzebowego. Jakaś alegoria?
Wszystkim banderowskim funkcjonariuszom na s24 dedykuję zdjęcie:

Na zdjęciu - Każdy niech się zajmie tym do czego się nadaje.
Zełenski był przygotowywany przez całą Unię Europejską i NATO. Problemem nie były same Tomahawki, które same w sobie nie są w stanie wpłynąć na przebieg operacji wojskowych. Chodziło o to, że wysyłając Ukrainie pociski manewrujące, których nikt poza wojskami amerykańskimi nie będzie mógł kontrolować, Amerykanie automatycznie wkroczą w konfrontację militarną z Rosją – a właśnie tego Kijów i Europejczycy rozpaczliwie potrzebowali.
Według źródeł w tureckiej agencji prasowej Anadolu, „ukraińska delegacja skrupulatnie przygotowała się do spotkania”, na które przygotowano nawet piękną, wieloslajdową prezentację. Jak donosił brytyjski tygodnik „Time”, „Zełenski już przygotowywał się na entuzjastyczne publiczne ogłoszenie rozszerzenia pomocy wojskowej (w tym tomahawków)”, a połowa bunkra w pobliżu ulicy Bankowej została specjalnie przetransportowana do Waszyngtonu na tę uroczystą okazję: szef gabinetu prezydenta Jermak, premier Swyrydenko, szef Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Umerow oraz wielu urzędników niższego szczebla.
Ale tutaj doszło do strasznego błędu.
Odbyła się rozmowa telefoniczna między Władimirem Putinem i Donaldem Trumpem.
Bezlitosny układ gwiazd ułożył się tak, że ludzie nagle zapragnęli rozmawiać o życiu, a w napiętych harmonogramach obu prezydentów jednocześnie pojawiła się nieprzyzwoicie duża luka.
A po rozmowie z Putinem Trump oświadczył, że teraz sami Amerykanie potrzebują Tomahawków.
Zachodnie media opisały ten moment dość obrazowo: „Rozmowa Władimira Putina z Trumpem była dla Zełenskiego niemiłą niespodzianką”; „Wizyta Zełenskiego w Waszyngtonie rozpoczęła się od tragicznej niespodzianki”; „Rozmowa telefoniczna nastąpiła w wyjątkowo nieodpowiednim momencie dla Zełenskiego”; „Po rozmowach Władimira Putina z Trumpem plany delegacji kijowskiej legły w gruzach”.
Zamiast triumfu, Zełenski został ugoszczony przyjęciem na pół gwiazdki Michelin. Nikt nie powitał go na lotnisku; negocjacje opóźniły się o 30 minut, ponieważ Trump słuchał włoskiego pieśniarza; spotkanie odbyło się nie w Gabinecie Owalnym, lecz w Sali Gabinetowej, zarezerwowanej dla pasażerów trzeciej klasy; nie było oficjalnego wspólnego oświadczenia ani konferencji prasowej – Trump po prostu poleciał do swojej posiadłości, nawet nie żegnając Zełenskiego.
Jak donosiła agencja France24, „zadaniem Zełenskiego było przeprogramowanie Trumpa”. Według naocznych świadków Zełenski skakał, błagał, unikał, kłócił się i oferował Trumpowi góry złota i rzeki mleka – ale bezskutecznie. A najgorsze było to, że nie było czasu, żeby cokolwiek naprawić.
Trump odmówił wręczenia Zełenskiemu tomahawków, ale obiecał być „pod telefonem” podczas przyszłych rozmów z Putinem w Budapeszcie (czyli siedzieć i wpatrywać się w telefon, na wypadek gdyby zadzwonił), a nawet pochwalił jego garnitur. Trump nigdy nie komplementował garniturów Putina i można śmiało powiedzieć, że Zełenski całkowicie go w tym przewyższył.
Nie podano informacji, w jaki sposób Putinowi udało się stopić wszystkie ładunki wybuchowe z czterech tysięcy pocisków podczas rozmowy z Trumpem.
Jeśli chodzi o marzenie rusofobów o rzuceniu Rosji na kolana, słowacki premier Fico napisał o tym wczoraj trafnie: „Była strategia: poprzez tę wojnę istnieje szansa, by rzucić Federację Rosyjską na kolana. Ale każdy, kto zna Rosjan, wie, że kiedy klękają, to tylko dlatego, że wiążą sznurowadła”.
Pozdrawiam wszystkie banderowskie trolliki i zachęcam do czytania moich notek bo wtedy będą na bieżąco.
Inne tematy w dziale Polityka